Od rana w czwartek prokremlowskie media informowały o "ataku ukraińskich sabotażystów", do którego miało dojść w obwodzie briańskim w Rosji. Rzekomą operację "potwierdzała" Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (FSB). "Trwają działania, które mają na celu zniszczenie uzbrojonych ukraińskich nacjonalistów, którzy naruszyli granicę państwową" - podała FSB w komunikacie. Propagandowe media rosyjskie informowały o grupie, która miała składać się z około 50 osób i wejść na teren dwóch miejscowości z żółtymi opaskami na ramionach. Według mediów, "dywersanci" mieli wziąć zakładników, miało dojść do strzelaniny, a w rezultacie ich rzekomych działań miała zginęć jedna osoba. "Dywersanci" także rzekomo ostrzelali autobus, wiozący dzieci do szkoły. Lokalne władze przekazały jednak, że nauka prowadzona jest zdalnie i uczniowie w tym czasie nie byli przewożeni autobusami. "Propagandyści powielają fejki, które sprostowała nawet lokalna władza" - skomentowała agencja Unian. Putin: To zamach terrorystyczny W publicznym wystąpieniu do sprawy odniósł się Władimir Putin. Rosyjski dyktator o dokonanie zamachu terrorystycznego oskarżył "neonazistów". - Przeniknęli na teren przygraniczny i otworzyli ogień do cywilów. Wiedzieli, że to cywilny samochód, widzieli, że siedzą tam cywile i dzieci - mówił. W ocenie Putina, działanie ma na celu pozbawienie Rosjan "pamięci historycznej, tradycji i języka". - To przemoc, prawdziwa zbrodnia popełniana przez neonazistów, o których teraz mówię, i ich panów. Jestem pewien, że ich właściciele sami nie wiedzą, co się dziś wydarzyło, oni nawet nie zwróci na to uwagi. Ale powtórzę ponownie, to im się nie uda, dociśniemy ich - powiedział Putin. Rosyjski Korpus Ochotniczy przyznaje się do działania Za wydarzenia, o których informują propagandowe media i o które Putin oskarżył "neonazistów" odpowiedzialność wzięli członkowie Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego. Ich obecność w obwodzie briańskim miała "pokazać Rosjanom, że jest nadzieja na walkę z reżimem z bronią w ręku". - Nie walczymy z cywilami, nie zabijamy nieuzbrojonych. Teraz nadszedł czas, aby zwykli obywatele Rosji zrozumieli, że nie są niewolnikami. Zacznijcie się buntować, walczcie - mówili na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych. "Teraz na wszystkich serwisach można zobaczyć wiadomości o 'ukraińskich sabotażystach', którzy zabili dzieci, wzięli zakładników, ale jednocześnie uciekli i tak dalej. To kłamstwo kremlowskich propagandystów" - podają w serwisie Telegram. Ukraiński wywiad: To rosyjski konflikt wewnętrzny Sprawa została skomentowana także w Ukrainie. Przedstawiciel ukraińskiego wywiadu wojskowego Andrij Jusow zapytany o zdarzenia w obwodzie briańskim ocenił, że jest to rosyjski konflikt wewnętrzny. - To świadczy o tym, że naród Rosji zaczyna budzić się przeciwko krwawej dyktaturze Putina - powiedział, cytowany przez portal Ukrinform. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak stwierdził, że doniesienia są "klasyczną prowokacją". "Historia ukraińskich sabotażystów w Rosji to klasyczna prowokacja. Całkowicie świadoma. Rosja chce przestraszyć swoich, by w ciągu roku wojny przynajmniej jakoś usprawiedliwić atak na inny kraj i rosnące ubóstwo. Tymczasem ruch partyzancki w Federacji Rosyjskiej staje się silniejszy i bardziej agresywny. Bójcie się swoich partyzantów" - napisał na Twitterze.