Na północną część Lwowa spadły w sobotę rakiety. Z centrum Lwowa widać gęste kłęby dymu, unoszące się nad miastem. Władze miejskie potwierdziły na razie, że doszło do trzech silnych eksplozji. Ukraińskie media podały później, że doszło jednak do kolejnych eksplozji. Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozycki potwierdził, że doszło do trzech silnych eksplozji. "Doszło do trzech silnych eksplozji koło Lwowa ze strony Krzywczyc" (dzielnica Lwowa). Atak demonstracją siły? - To okolica wieży telewizyjnej. Podejrzewaliśmy, że Rosjanie będą chcieli ją bombardować. Pojawiły się doniesienia o trzech rakietach. Wielokrotnie mówiliśmy o tym, że być może ostrzał zachodniej Ukrainy jest planowany na czas wizyty Joe Bidena w Polsce. To są obrzeża Lwowa, ale blisko centrum. Ostrzał był precyzyjny - relacjonuje ze Lwowa Paweł Naruszewicz, reporter Polsat News. O godz. 16.12 lokalnego czasu we Lwowie ogłoszono alarm bombowy. Mieszkańcy ukryli się w schronach. Po chwili nad północną częścią miasta można było zobaczyć gęsty dym, a w powietrzu wyczuwalny był charakterystyczny zapach spalenizny. W mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia o kłębach czarnego dymu. Również Reuters, powołując się na świadków zdarzenia, poinformował o unoszącym się nad północno-wschodnią częścią miasta dymie. Pięć osób poszkodowanych "W granicach Lwowa doszło do dwóch uderzeń rakietowych. Informacja o trafieniu w budynek mieszkalny bądź inne obiekty infrastruktury nie potwierdziła się. Według wstępnych danych poszkodowanych zostało pięć osób" - napisał Kozycki w Telegramie. Ostrzegł następnie: "wciąż istnieje zagrożenie ataku rakietowego". Zaapelował do mieszkańców, by pozostawali w schronach i by nie rozpowszechniali niepotwierdzonych informacji.