Armia ukraińska zaatakowała bazę rosyjskich żołnierzy w Makiejewce w Donbasie wyrzutniami Himars. Ostrzał miał miejsce w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia - powiadomiło Centrum Komunikacji Strategicznej Sił Zbrojnych Ukrainy. Dowództwo wojskowe w Kijowie zasugerowało, że wróg wykazał się dużą nieostrożnością, rozmieszczając wielu żołnierzy w jednym miejscu i narażając ich w ten sposób na atak. "Rezerwistów zwieziono do okupowanej Makiejewki i stłoczono tam w budynku szkoły zawodowej" - czytamy w komunikacie Centrum na Telegramie. "Miejscowi mówią, że setki okupantów zginęły w wyniku ostrzału przeprowadzonego przy pomocy systemów artylerii rakietowej HIMARS. Teraz w Makiejewce zaczęło się polowanie na 'zdrajców'. Ruscy chodzą po domach i szukają osób, które ujawniły pozycje wojskowych. Ale co tam było ujawniać? O tej bazie wiedziało całe miasto. Wróg zapewne potrzebuje po prostu kozłów ofiarnych" - relacjonował jeden z mieszkańców Makiejewki w rozmowie z ukraińskim portalem Obozrevatel. Jak dodał, rezerwiści sprawiali wiele problemów w okupowanej miejscowości. "Ciągłe krzyki, bijatyki. A do tego przed Nowym Rokiem ci wojacy powyciągali ze sklepów wszystkie możliwe zapasy jedzenia i alkoholu. Mieszkańcy byli wściekli. Trzeba było daleko chodzić na zakupy, co jest trudne zwłaszcza dla starszych osób" - oznajmił rozmówca ukraińskiego serwisu. "Okupanci otrzymali dobry prezent noworoczny. Z budynku praktycznie nic nie zostało. Na lokalnych czatach ludzie informują o setkach zabitych. (...) Każda rosyjska rodzina musi zrozumieć - nie ma potrzeby puszczać swoich krewnych na Ukrainę. Precyzyjna broń nie pozostawia żadnych szans. Tu jest tylko śmierć" - napisał dziennikarz Denis Kazański. "To była bezpośrednia pomoc przeciwnikowi" Śmierć wojskowych potwierdziły rosyjskie propagandowe kanały w mediach społecznościowych. Komentatorzy bliscy Kremlowi również podkreślili, że zgromadzenie tak wielu żołnierzy w jednym budynku było dużym błędem. "W przypadku każdego takiego zdarzenia należy podać imiona, nazwiska i stanowiska odpowiedzialnych osób. Traktowanie przeciwnika jak durnia, który niczego nie dostrzega, to po 10 miesiącach wojny karygodne przestępstwo. Rozmieszczanie żołnierzy gdzie popadnie, w zwykłych budynkach, a nie w schronach, to bezpośrednia pomoc przeciwnikowi" - napisał na Telegramie rosyjski dziennikarz i radny Moskwy Andriej Miedwiediew. Doniesienia o śmierci wielu żołnierzy rosyjskich w Makiejewce pośrednio potwierdził niedzielny raport sztabu generalnego ukraińskiej armii. 1 stycznia powiadomiono, że w ciągu minionej doby na froncie zginęło aż 760 wojskowych z Rosji.