Do wybuchów na lotnisku w Maczuliszczach nieopodal Mińska doszło 26 lutego. Niezależne media informowały, że został tam zniszczony rosyjski samolot Berlijew A-50, służący do wczesnego ostrzegania. Moskwa używa takich maszyn w trakcie ataków rakietowych na Ukrainę. Początkowo i białoruskie, i rosyjskie władze milczały na temat zniszczenia samolotu. Radości nie ukrywała jednak antyłukaszenkowska opozycja. Partyzanci potwierdzili sukces operacji specjalnej, mającej na celu wysadzenie rosyjskiego samolotu na lotnisku w Maczuliszczach pod Mińskiem. Opuścili już kraj i są bezpieczni. "To najbardziej udana dywersja od początku 2022 roku" - pisał w sieci Franak Wiaczorka, współpracownik liderki opozycji Swiatłany Cichanouskiej. Białoruskie służby i telewizja oskarżają Polskę o udział w ataku na samolot Natomiast we wtorek białoruskie KGB podało, iż wśród "zbiegłych Białorusinów", którzy wzięli udział w szykowaniu sabotażu, a tym samym zniszczeniu samolotu A-50, byli agenci polskiego wywiadu. Taką samą narrację przyjęła kontrolowana przez Mińsk telewizja. "Oglądam materiał państwowej telewizji białoruskiej o ataku na rosyjski samolot. Niestety, jest skuteczny i całkiem nieźle wykonany. Co ważniejsze, wiele osób nie ma dostępu do alternatywnych informacji. Kluczowe są inwestycje w media" - napisała na Twitterze Hanna Liubakowa, niezależna dziennikarka z Białorusi. Przypomniała, że relacja w telewizji powstała w oparciu o "ustalenia KGB". "Wcześniej obwiniano Ukrainę i CIA. Jak myślicie, kto będzie następny?" - dodała. Reżim Łukaszenki nie podał żadnych dowodów, że Polacy uczestniczyli w zniszczeniu rosyjskiej maszyny. Mińsk twierdzi, że samolot nie jest poważnie uszkodzony. Są inne relacje Mińsk faktycznie zmieniał narrację wobec ataku na A-50. Wcześniej we wtorek białoruski dyktator informował, że aresztowano "terrorystę" należącego do ukraińskiego wywiadu, a także jego pomagierów. Wraz z nimi - jak podaje kontrolowana przez dyktatora agencja Belta - miał działać obywatel Rosji, który przeszedł na stronę Kijowa, mieszkał na Krymie i posiadał ukraiński paszport. Od tych doniesień odcinał się Kijów. "Uderzenie w samolot jest aktem antyterrorystycznym dokonanym przez lokalnych partyzantów" - odpowiadał doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. Zdaniem Łukaszenki samolot nie został poważnie zniszczony, ale Mińsk poprosił Kreml, by wymienił maszynę. Co innego mówią niezależne białoruskie kanały na Telegramie. Według relacji "Białoruskiego Hałuna", udało się uszkodzić przednią i centralną część, awionikę oraz radar A-50.