We wtorek po południu na okupowanym przez Rosję Krymie doszło do eksplozji w rejonie lotniska wojskowego w pobliżu miejscowości Saki, znajdującej się ok. 200 km od linii frontu. Z tej bazy siły rosyjskie atakowały m.in. obwód zaporoski, mikołajowski i chersoński. W sieci zamieszczono nowe nagrania z Krymu. Wyraźnie widać na nich skutki wtorkowych eksplozji. Na jednym z parkingów obok lotniska doszczętnie spłonęły samochody. Według Ministerstwa Obrony Rosji, do serii wybuchów doszło na skutek detonacji amunicji. Jak powiadomiły władze okupowanego regionu, na skutek eksplozji zginęła jedna osoba, a sześć zostało rannych. Ukraina nie bierze odpowiedzialności za eksplozje na Krymie Do zdarzenia odniosło się Ministerstwo Obrony Ukrainy, twierdząc, że nie jest w stanie ustalić przyczyn pożaru na Krymie. Podkreślono, że eksplozje mogą zostać wykorzystane w "rosyjskiej wojnie dezinformacyjnej". - Ukraina nie bierze odpowiedzialności za wtorkowe eksplozje w rosyjskiej bazie lotniczej na Krymie - oświadczył we wtorek doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak, przekazała agencja Reutera, cytując wypowiedź Podolaka dla największej rosyjskiej niezależnej telewizji Dożd. Zdaniem doradcy Zełenskiego, za eksplozję mogą być odpowiedzialni partyzanci. "Będziemy odbijać Krym" Generał Dmytro Marczenko, były dowódca obrony Mikołajowa i obwodu mikołajowskiego w rozmowie z portalem RBK-Ukraina przyznał w środę, że Ukraina będzie odbijać okupowany przez Rosjan Krym. - Krym to Ukraina. To nasza ziemia. Tam są nasi ludzie, który zmuszeni są do siedzenia pod okupacją. Nikt nie pozwolił, by Rosja przyszła, wzięła kawałek ziemi i powiedziała 'to moje'. Będziemy odbijać Krym, tak samo jak będziemy odbijać Chersoń, Ługańsk i Donieck - powiedział Marczenko. Zdaniem generała, niezbędne przy pozbawianiu możliwości wzmacniania się okupantów na Krymie może być decyzja o zniszczeniu Mostu Krymskiego.