- W stosunku do pierwszych dni i tygodni konfliktu Rosjanie zredukowali swoje cele i teren, na którym działają. Trwa wojna, którą można określić jako pozycyjną, a aktywność skupia się obecnie przede wszystkim w obwodzie ługańskim, w Siewierodoniecku i jego okolicach, na łuku rzeki Doniec - uważa redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej Mariusz Cielma. Jeszcze w kwietniu władze ukraińskie, spodziewając się rosyjskiej ofensywy i obserwując przegrupowanie sił agresora, zapowiadały "wielką bitwę o Donbas", ostrzegając, że będą to ciężkie i długotrwałe walki. Te prognozy potwierdziły się. Rosjanie tygodniami atakowali wzdłuż całej linii styczności w obwodach ługańskim i donieckim, a obecnie koncentrują się na pozostałej pod kontrolą Ukrainy części obwodu ługańskiego. Atakują również cele w obwodzie donieckim. - Rosjanie wykorzystują taktykę miażdżenia ogniem artyleryjskim. Wobec zdecydowanie mniejszych zasobów artyleryjskich po stronie obrońców udaje im się posuwać do przodu - mówi Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych w Polityce Insight. Wojna w Ukrainie. "Moskwa wielokrotnie redukowała cele swoich działań" Chociaż Rosjanie w ostatnich dniach chwalili się "sukcesami", m.in. wejściem do Siewierodoniecka w obwodzie ługańskim, to, jak podkreśla Mariusz Cielma, w stosunku do pierwotnych zamierzeń, Moskwa wielokrotnie redukowała cele swoich działań, przynajmniej te, o których można było wnioskować, analizując przebieg walk. - Od zamiaru wejścia do Kijowa i przejęcia kontroli politycznej nad całym krajem, punkt ciężkości, przesunął się najpierw na cały Donbas, a obecnie wydaje się, że najbliższym celem Moskwy jest zajęcie całości obwodu ługańskiego - uważa Cielma. ZOBACZ: Koniec kontrofensywy pod Chersoniem. Ukraińcy musieli się wycofać Nie mogąc dojść do Kijowa od północy, zarówno ze swojego terytorium, jak i z Białorusi, siły rosyjskie wycofały się na przełomie marca i kwietnia z obwodów kijowskiego, czernihowskiego i sumskiego. Obecnie Rosjanie okupują część terytoriów na południu, zajętych stosunkowo szybko jeszcze na początku wojny, niemal cały obwód ługański i część donieckiego, a także charkowskiego. Sytuacja w rejonie Siewierodoniecka Na ostatnim etapie konfliktu Rosjanom nie udało się zamknięcie w kotle sił ukraińskich w rejonie Siewierodoniecka i wydaje się, że Ukraińcy stopniowo wycofują się z tego miasta, by nie powtórzyć tragicznego scenariusza z Mariupola, gdzie ukraiński garnizon został otoczony przez Rosjan. - Prawdopodobnie siły ukraińskie stopniowo się wycofają w głąb swoich pozycji i stamtąd będą prowadzić kolejny etap obrony - ocenia Świerczyński. ZOBACZ: Ukraińcy walczą o Siewierodonieck. Uwięzili Rosjan w mieście Również Cielma przewiduje, że jeśli Rosjanie zajmą Siewierodonieck, kolejnym punktem ich ataku będzie Lisiczańsk w obwodzie ługańskim, a dalej - prawdopodobnie - będą się przygotowywać do ofensywy na pozostałą pod kontrolą Ukrainy cześć obwodu donieckiego. Wojna w Ukrainie. Dalszy przebieg konfliktu Dla dalszego przebiegu konfliktu, jak zaznacza Świerczyński, kluczowe będzie to, czy dość szybko i w odpowiedniej ilości dotrą do Ukrainy dostawy ciężkiego sprzętu, w tym zapowiedziane już przez USA wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe HIMARS i brytyjskie systemy MLRS oraz - ewentualnie - podobny sprzęt od innych państw zachodnich. - Dostawy takiego ciężkiego uzbrojenia o zasięgu do 80 km to zupełnie nowy etap wsparcia Zachodu dla Ukrainy i ważny sygnał, ale by dotarły na front potrzebny jest czas, w tym na przeszkolenie ukraińskich żołnierzy. Obecnie Ukraina nie posiada odpowiedniego sprzętu, by ekwiwalentnie odpowiadać Rosjanom - mówi Świerczyński. ZOBACZ: Ukraiński sztab: Białoruś zaminowuje tereny przy granicy z Ukrainą - Ukraina nie ma na razie wystarczających sił, by przejść do ofensywy, którą zapowiadała na czerwiec, a i Rosjanie są już zbyt osłabieni, by dokonać na froncie decydujących zmian - dodaje Cielma.- Trwa bardzo brutalna wymiana ciosów, a strona rosyjska, choć również poniosła duże straty, gra na "wyniszczenie" przeciwnika, licząc, że w końcu dostanie swoją szansę, że nastąpi kryzys po stronie ukraińskiej, który można będzie wykorzystać - dodaje Cielma. Wojna w Ukrainie. Straty po stronie wojsk rosyjskich Cielma zwraca uwagę, że Rosjanie sięgają po zeskładowany stary sprzęt, m.in. radzieckie czołgi T-62, które już kilka lat temu miały być wycofane z uzbrojenia armii. To potwierdza informacje o dużych stratach poniesionych w dotychczasowych działaniach zbrojnych.- Strona ukraińska mówi o zniszczeniu ponad 1300 rosyjskich czołgów. Amerykanie podają liczbę trochę mniejszą, około tysiąca, ale to i tak jest bardzo dużo jak na nieco ponad trzy miesiące wojny - zaznacza analityk. ZOBACZ: Ministerstwo Obrony Rosji: Flota Pacyfiku rozpoczęła manewry W ostatnich dniach prezydent Ukrainy przyznał, że codziennie ginie od 60 do 100 ukraińskich żołnierzy, a ok. 500 odnosi rany. Rosjanie swoich strat od dawna nie komentują, a według danych ukraińskich zginęło ich już ponad 30 tys. Nawet biorąc pod uwagę, że są to dane zawyżone, rosyjskie straty są bardzo duże.Analitycy, w tym projekt śledczy Conflict Intelligence Team (CIT), mówią o dużych stratach osobowych w rosyjskiej armii, które trudno będzie uzupełnić, niskim morale i rosnącej niechęci żołnierzy do udziału w walkach. Starszy i mniej skomplikowany sprzęt może być wprawdzie łatwiejszy w obsłudze dla nowych "rekrutów", ale niekoniecznie zapewni odpowiedni poziom walki.- Rosjanie mają dużo sprzętu i niewystarczającą ilość ludzi, a Ukraińcy na odwrót - mają żołnierzy, lecz nie dość sprzętu, którym mogliby walczyć - podkreśla Świerczyński. Analitycy: Ukrainie może potrwać jeszcze długo Analitycy wojskowości, w tym rozmówcy , przewidują, że wojna w Ukrainie może potrwać jeszcze długo.- Jeśli ktoś zapyta, czy wojna potrwa kolejne sto dni, to powiem, że na pewno. Czy potrwa do końca roku? Zapewne. Czy będzie się ciągnąć jeszcze kilka lat - jest to prawdopodobne - mówi Świerczyński. - Rosjanie nie deklarują swoich długofalowych celów, ale na pewno chcą zająć co najmniej całe obwody ługański i doniecki. Z kolei władze ukraińskie jasno mówią, że nie ma mowy o ustępstwach terytorialnych. W tej sytuacji, również wobec faktu, że obecnie nie toczą się żadne rozmowy pokojowe, należy oczekiwać, że ten konflikt będzie trwał - ocenia Cielma.