Reklama

​Migracja. Wielki nieobecny szczytu Rady Europejskiej

Trwający w Brukseli szczyt Rady Europejskiej to pierwsze od dłuższego czasu spotkanie przywódców krajów członkowskich, na którym nie będzie poruszany temat migracji. Czy oznacza to, że UE rozwiązała już ten problem?


Po raz ostatni przed wyborami europejskimi do porozumienia w sprawie migracji próbowano dojść na początku marca. Wówczas na spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych znów nie osiągnięto kompromisu. Odkąd trzy lata temu Komisja Europejska zaproponowała siedem projektów prawnych regulujących różne aspekty unijnej polityki migracyjnej, państwa członkowskie nie potrafią się porozumieć. Jeden z projektów dotyczy relokacji migrantów między krajami członkowskimi. I to o niego toczą się największe boje. Jesienią zeszłego roku KE zaproponowała zatem podzielenie pakietu na części, które można by przyjmować oddzielnie. Wtedy te wzbudzające największe kontrowersje mogłyby zostać na przyszłość, a resztę udałoby się przyjąć przed wyborami europejskimi.

Reklama

Plan się nie powiódł, ponieważ kraje przeciwne relokacji mają w Radzie mniejszość blokującą.

Ten pat sprawił też, że obecny szczyt Rady Europejskiej jest pierwszym od dłuższego czasu, gdy temat migracji nie znalazł się w porządku obrad.

Mimo to polscy europosłowie, z którymi rozmawialiśmy w Brukseli przekonują, że gdyby w tym momencie powtórzył się kryzys migracyjny z 2015 roku Unia Europejska poradziłaby sobie znacznie lepiej.

"UE ma moc przyciągania. To symbol dobrego życia. Problem migracji będzie zatem istniał. Jednak coraz lepiej go rozwiązujemy, głównie tam gdzie się rodzi oraz poprzez uszczelnianie granic. W tym momencie do UE przedostaje się znacznie mniej migrantów" - przekonuje Janusz Lewandowski, europoseł PO.

Na fakt malejącej liczby migrantów zwraca uwagę także Zbigniew Kuźmiuk, europoseł PiS, tłumacząc, że to głównie dzięki umowie z Turcją, porozumieniom rządu włoskiego z libijskim oraz twardej polityce zamknięcia portów prowadzonej przez Matteo Salviniego.

Jednocześnie polityk PiS zauważa, że w UE jest obecnie wielu przeciwników wspólnej polityki azylowej. "Nie sądzę, by kiedykolwiek się na nią zgodzono, ponieważ to kompetencja krajów członkowskich. Przekazanie jej na poziom unijny jest nie do przyjęcia" - podkreśla Kuźmiuk.

"Polityka azylowa to w tym momencie jedna z najbardziej spornych kwestii w UE" - zgadza się Lewandowski.

Czy zatem Unia byłaby gotowa, gdyby jutro powtórzył się kryzys z 2015 roku? Zdaniem obu polityków - tak.

"Po odstąpieniu Komisji Europejskiej od absurdalnego postulatu administracyjnego podziału migrantów na rzecz dobrowolnego rozdziału, zdecydowanie wzrosły wysiłki na rzecz ochrony granic. Głównie w krajach południa. Problemem jest lewicowy rząd w Hiszpanii , ale sądząc po sondażach to po wyborach i to się zmieni" - prognozuje Kuźmiuk.

Lewandowski z kolei zaznacza, że UE nie może sobie powtórzyć na drugi taki kryzys. "Wiemy, czym jest masowa migracja, wiemy jak bardzo podsyca wszelkie uprzedzenia i nastroje antyeuropejskie. Musimy wyciągnąć z tego lekcję" - podkreśla europoseł PO.

Czy ta lekcja została wyciągnięta? Na razie wiadomo, że prace nad wspólną polityką azylową zostały wstrzymane na przynajmniej kilka miesięcy. Ten brak decyzyjności to woda na młyn sił populistycznych w Europie. Zwłaszcza w czasie przedwyborczej kampanii.

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy