Tegoroczny kwiecień przyniósł kres sporej liczbie krótkich lotów wewnątrz Francji. Tamtejsi deputowani zakazali powietrznych rejsów krajowych, dla których istnieje kolejowa alternatywa. Postawili jednak warunek: podróż pociągiem musi trwać co najwyżej dwie i pół godziny. To i tak łagodniejsza restrykcja od tej, jakiej chciał prezydent Emmanuel Macron. Jednym z elementów jego konwencji klimatycznej, wspieranej przez organizacje ekologiczne, był szlaban na loty między miastami skomunikowanymi bezpośrednio przez kolej w czasie nie dłuższym niż cztery godziny. Wizja takiej regulacji przeraziła władze niektórych francuskich regionów, jak i przewoźników, m.in. Airbusa oraz Air France. Te pierwsze obawiały się komunikacyjnej dyskryminacji, natomiast lotnicze spółki martwiły się o finansową kondycję, nadszarpniętą przez kryzys epidemiczny. Francuski resort transportu wsłuchał się w apele lokalnych włodarzy i częściowo je poparł. Przy okazji skorzystało też Air France, któremu w zamian za 40-procentowe ograniczenie siatki połączeń wewnątrz kraju zagwarantowano sporą sumkę: 7 mld euro w ramach pożyczki. Zakaz lotów krajowych. Chcą go młodzi Niemcy, Austria nakłada podatek Podobny ruch do władz w Paryżu wykonali austriaccy rządzący. Wprowadzili 30 euro dopłaty do biletów na loty krótsze niż 350 kilometrów, co sprawiło, że przewoźnikom zwykle nie opłaca się ich uruchamiać. Tymczasem w Niemczech o całkowitym zakazaniu powietrznych rejsów krajowych myśli połowa społeczeństwa, co wynika z niedawnego sondażu zleconego przez RTL i ntv. Ideę łagodniejszych ograniczeń lub ich braku wsparło 43 proc. ankietowanych. Badanie wykazało również, że zwłaszcza młodzi Niemcy nie chcą, by to samoloty komunikowały poszczególne landy - przede wszystkim ze względu na zagrożenie dla klimatu.Decyzja Paryża odbiła się na tyle szerokim echem, że odniósł się do niej nawet rzecznik polskiej Rady Ministrów Piotr Müller. Zapytany o możliwość uchwalenia nad Wisłą bliźniaczych przepisów do tych wprowadzanych nad Sekwaną, odpowiedział: - Takich działań w chwili obecnej nie ma na rządowej agendzie. Koniec rejsów krajowych w Polsce? "Znikną, gdy będzie alternatywa" To nie oznacza jednak, że Polacy nigdy nie pożegnają się z lotami na trasach z Bydgoszczy do Warszawy czy ze stolicy do Lublina. Sebastian Gościniarek, partner w firmie BBSG doradzającej podmiotom z sektora lotniczego, przewiduje, że krótkodystansowe rejsy nie są przyszłościowe, w przeciwieństwie do szybkich połączeń kolejowych. - Krajowe loty znikną, gdy powstaną sensowne alternatywy: linie kolejowe, autostrady czy drogi ekspresowe pozwalające sprawnie dotrzeć na warszawskie Lotnisko Chopina albo planowany Centralny Port Komunikacyjny - zauważa w rozmowie z Interią.Jak dodaje, biznesowa sensowność krótkodystansowych, dowozowych połączeń ma obecnie sens. Na przekór stają jednak zmieniające się nawyki pasażerów oraz rosnąca świadomość ekologiczna. - Istotna stanie się również podwyżka kosztów uruchamiania takich rejsów, bo zgodnie z planem Komisji Europejskiej będą obciążane dodatkowymi opłatami - przypomina Sebastian Gościniarek. "Fit for 55" - ekologiczny program UE wpłynie na lotnictwo O czym dokładnie myśli Bruksela? Jednym z jej sztandarowych projektów jest teraz "Fit for 55", czyli największa w historii UE reforma klimatyczno-gospodarcza. Zgodnie z jej zapisami, linie lotnicze oraz właściciele statków zaczną więcej płacić za wydzielanie szkodliwych gazów do atmosfery. Pod jej wpływem przewoźnicy mają przekonać się do używania ekologicznych paliw. Unia chce, aby udział e-paliw, wynoszący obecnie 1 proc., urósł pięciokrotnie w ciągu obecnej dekady, a na półmetku XXI wieku przekroczył 60 proc. Dlaczego? Bo to właśnie samoloty - według autorów "Fit for 55" - są jednym z większych antropogenicznych (zależnych od człowieka) źródeł emisji dwutlenku węgla. Specjaliści wyliczyli, że awiacja odpowiada za około 3 proc. emisji CO2 w całej Unii Europejskiej, a wskaźnik ten drastycznie wzrósł po 2010 roku. "Szprychy" CPK. "To będzie jakościowa zmiana" Czy nałożenie nowych danin na lotnictwo sprawi, że pasażerowie skorzystają z jakościowej zmiany w transporcie wewnątrz Polski, również pod względem ekologicznym? W ocenie Sebastiana Gościniarka stanie się to, dopiero gdy - i jeśli - ruszy podprogram kolejowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, czyli "szprychy". - Zakłada on, że z większości dużych miast w Polsce dojedziemy pociągiem do CPK w ciągu około dwóch godzin - mówi Interii. Ekspert podkreśla, że ważny jest również zestaw usług, jaki przewoźnicy zaoferują pasażerom. Podaje przykład Air France oraz niemieckiej Lufthansy, które eksperymentują, wprowadzając na zachodzie Europy bilety łączone na pociąg i samolot.- Ich klienci mogą nadać bagaż po wejściu do wagonu i nie martwić się o niego po dojeździe na lotnisko. W Polsce obecnie komuś z Krakowa wygodniej jest wsiąść na Balicach w samolot do Warszawy, od razu nadać bagaż i w stolicy przesiąść się na lot do Nowego Jorku, wciąż nie przejmując się swoją walizką - zauważa Sebastian Gościniarek. Wiktor Kazanecki