Wróciły pociągi do Ustrzyk Dolnych. Kontrowersyjny rozkład i niska frekwencja
- To nie jest prawdziwy powrót kolei w Bieszczady. Pociągiem nikt nie przyjechał, do Sanoka pojechało kilka osób - stwierdził Bartosz Romowicz, burmistrz Ustrzyk Dolnych. Mieszkańcy tego miasta po ponad dekadzie przerwy znów mogą korzystać z pasażerskich połączeń, jednak skromny rozkład jazdy - obowiązujący wyłącznie w wakacyjne weekendy - wywołuje kontrowersje. Pierwszym kursem relacji Sanok-Ustrzyki pojechali prominentni działacze PiS z Podkarpacia. - Obecnie przewozy mają charakter testowy - wyjaśniał starosta bieszczadzki Marek Andruch.
Pod koniec maja pisaliśmy w Interii, że po 12 latach przerwy wrócą regularne połączenia kolejowe do Ustrzyk Dolnych, zwanych "stolicą Bieszczadów". W każdy wakacyjny weekend szynobusy obsługiwane przez Polregio miały odjeżdżać z Sanoka o godz. 5:15 i 19:31, a z Ustrzyk ruszać o 6:59 i 21:15.
Koszt uruchomienia tych połączeń Urząd Marszałkowski w Rzeszowie oszacował na 168 tysięcy złotych. Ich rozkład jazdy wzbudził kontrowersje, ponieważ zakładał, że pociągi przez większość dnia będą stały na stacji w Sanoku, zamiast wykonywać więcej przelotów tam i z powrotem.
Dodatkowo sporą część szlaku kolejowego nr 108 szynobusy miały pokonywać z prędkością najwyżej 20 km/h. Nie zaplanowano także skomunikowań ze składami PKP Intercity do i z Krakowa, co ułatwiłoby dojazd w Bieszczady turystom z głębi Polski. Przesiadki przewidziano tylko na połączenia Polregio w stronę Komańczy i słowackich Medzilaborec.
Aleksandra Gorzelak-Nieduży z Urzędu Marszałkowskiego informowała również, że rozpiska odjazdów musi uwzględniać istnienie Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych - atrakcji dla przyjezdnych, użytkującej linię nr 108. Mówiła też o cotygodniowych przelotach ustrzyckich pociągów "na pusto": z Rzeszowa przez małopolski Tarnów oraz podkarpackie Jasło i Krosno w piątki, a także z powrotem co niedzielę.
Tzw. przejazdy techniczne, których nie widać w rozkładzie jazdy udostępnionym pasażerom, wprowadzono, ponieważ szlaki na południu Podkarpacia są w większości niezelektryfikowane.
Szynowe pojazdy trzeba więc tankować i - jak tłumaczyły władze - dzieje się to w największym mieście województwa. Gorzelak-Nieduży nie wyjaśniła jednak, dlaczego pociągi nie mogą wtedy zabierać podróżnych, chociażby tylko w obrębie Podkarpacia.
- Jeżeli Bieszczady stoją turystyką to każda transportowa propozycja powinna być przemyślana i "z głową", a nie powstawać tylko dla wzmianki, że na nowo ruszają szynobusy - mówiła Interii europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska, wybrana z tego regionu.
Po publikacji naszego artykułu nieco zmieniono rozkład jazdy pociągów do Ustrzyk. Otrzymały "zgodę", by po linii kolejowej nr 108 jechać szybciej. Dzięki temu godziny pierwszych odjazdów przesunięto na 6:18 w przypadku Sanoka i 7:32 dla Ustrzyk. Dodatkowo wieczorny kurs z bieszczadzkiego miasta odjeżdża wcześniej, bo o 20:43.
Innych zmian nie dokonano, a połączenia ruszyły w sobotę 25 czerwca. Na pokład pierwszego szynobusa relacji Sanok-Ustrzyki Dolne wsiedli m.in. politycy związani z PiS: poseł do Parlamentu Europejskiego Bogdan Rzońca, wicemarszałek Piotr Pilch, starosta bieszczadzki Marek Andruch i starosta sanocki Stanisław Chęć.
- Przez wiele lat staraliśmy się o wznowienie tej linii kolejowej (...). Obecnie przewozy mają charakter testowy, jednak mam nadzieję, że w przyszłym roku po remoncie torowiska i zmianach w rozkładzie jazdy, pociągi będą kursować codziennie - przekonywał Andruch, cytowany przez "Korso Sanockie".
Natomiast wicemarszałek Pilch uzupełniał na spotkaniu zorganizowanym z okazji uruchomienia połączeń: - Niestety, potrzeba było wojny, aby w krótkim czasie uświadomić sobie rolę i znaczenie kolei w ruchu przygranicznym. Cieszę się, że pociągi wróciły po długiej przerwie w Bieszczady, tym bardziej, że jest duża szansa, żeby zostały z nami już na stałe.
Na powrót regionalnej kolei do Ustrzyk zwrócił też uwagę burmistrz tego miasta Bartosz Romowicz z Polski 2050. Na facebookowym nagraniu przyznał, że pierwszego dnia kursowania "frekwencja dopisywała", lecz "tak jest na początku". - Zweryfikowaliśmy, ile osób przyjechało, a ile wyjechało z Ustrzyk (drugiego dnia) - dodał.
Do swoich wypowiedzi dołączył nagranie ze stacji końcowej wykonane w niedzielę, 26 czerwca. - Jak widać, nikt pociągiem nie przyjechał, a do Sanoka pojechało kilka osób. To nie jest prawdziwy powrót kolei w Bieszczady - ocenił.
Romowicz zapewnił przy tym, że jest "ogromnym zwolennikiem" tego środka transportu. - Ale najpierw musimy zainwestować w torowisko, przebudowę infrastruktury. Nie może być tak, iż pociąg jedzie z prędkością 24 km/h, narażając się na wykolejenie - wyjaśnił.
Na Facebooku burmistrz zapytał dodatkowo: "Czy o to naprawdę chodziło?".
Szlak nr 108 łączy Stróże w Małopolsce z polsko-ukraińskim przejściem granicznym w Krościenku na Podkarpaciu. Od 2010 roku w ruchu pasażerskim użytkowany był wyłącznie na odcinku ze Stróż do Zagórza, leżącego tuż za Sanokiem.
Gdy za naszą wschodnią granicą wybuchła wojna, PKP Polskie Linie Kolejowe postanowiły w przyspieszonym trybie udrożnić odcinek tej linii od Uherzec Mineralnych, gdzie od zeszłego roku zaglądają składy PKP Intercity, do Krościenka.
Misja, by prace zakończyć w kilka dni, zakończyła się jednak niepowodzeniem, ponieważ pierwszy pociąg z 240 uchodźcami wykoleił się w Ustjanowej Dolnej. Po tym wydarzeniu robotnicy wrócili na tory, aby dokonać niezbędnych poprawek. Ruch składów ewakuacyjnych wrócił tam pod koniec marca.