W ramach majowego luzowania obostrzeń rząd postanowił zwiększyć liczbę pasażerów mogących naraz jechać jednym pojazdem transportu zbiorowego. Na razie w komunikacji miejskiej i pociągach lokalnych można zajmować co najwyżej 30 proc. miejsc stojących i siedzących liczonych razem, natomiast w dalekobieżnych autokarach oraz pociągach 50 proc. foteli. W tej drugiej grupie nie można przewozić podróżnych "na stojąco". Od soboty 15 maja limity te wzrosną. Będzie to odpowiednio 50 proc. wszystkich miejsc w połączeniach na krótszych trasach, a w przypadku dłuższych linii - 100 proc. siedzących i 0 proc. stojących. Pisaliśmy o tym tutaj. Stare limity trzymają się mocno Przewoźnicy na różne sposoby dostosowali się do tych epidemicznych ograniczeń, obowiązujących w różnej formie od ponad roku. Na większości pojazdów komunikacji miejskiej pojawiły się karteczki z maksymalną liczbą pasażerów. Natomiast PKP Intercity wprowadziło obowiązkową rezerwację miejsc we wszystkich składach, wykluczyło możliwość kupienia biletu u konduktora (chyba że na danej stacji nie działa kasa lub biletomat), a podróżnych w wagonach rozsadza w odstępach. Tę ostatnią metodę państwowego przewoźnika widać na graficznych schematach układu miejsc w pociągach. Pasażerowie używają ich, by podczas kupowania miejscówki w niektórych składach wybrać konkretne miejsce, np. w wagonie nr 5, przy stoliku. Taka możliwość istnieje, gdy kurs obsługiwany jest tzw. zespołami trakcyjnymi, których wagony są ze sobą połączone, a w ich wnętrzu zazwyczaj nie ma przedziałów.Okazuje się jednak, że mimo publikacji rozporządzenia łagodzącego limity w komunikacji zbiorowej, PKP Intercity w pociągach ruszających ze stacji 15 maja albo późniejszych dniach nadal oferuje jedynie 50 proc. miejsc. Spółka zapewnia jednak, że jest gotowa, by przewozić pasażerów z nowym, 100-procentowym limitem. - Zgodnie z deklaracją PKP Informatyka, właściciela systemu sprzedaży, zakup biletów na wszystkie miejsca siedzące w pociągach spółki będzie możliwy od 15 maja - powiedziała Interii Katarzyna Grzduk, rzeczniczka przewoźnika. To oznacza, że do końca piątku w systemie sprzedaży nadal będzie dostępnych co najwyżej 50 proc. miejsc, także na pociągi, które odjadą po złagodzeniu koronawirusowych restrykcji. Jak dodała rzeczniczka, we wszystkich kategoriach pociągów PKP Intercity nie rezygnuje z obowiązkowej rezerwacji miejsc. - Wszystko po to, aby ściśle kontrolować poziom zajętości miejsc zarówno w poszczególnych relacjach, jak i na każdym odcinku podróży, zapewniając bezpieczeństwo i nie dopuszczając do przekroczenia maksymalnej liczby podróżnych - zapewniła Katarzyna Grzduk. Ceny bawią się w chowanego To niejedyne utrudnienie w trakcie opłacania przejazdu przy pomocy strony internetowej PKP Intercity. Po wyszukaniu połączenia na interesującym nas odcinku nie widzimy, ile zapłacimy za bilet. System informuje jedynie o "braku możliwości sprawdzenia". O wysokości kwoty, którą musimy przelać na konto przewoźnika, dowiadujemy się po wyborze miejsca w pociągu. Tak dzieje się od około dwóch tygodni, gdy przed majówką system sprzedaży miejscówek spotkał się z wyższym niż zwykle zainteresowaniem. Wówczas cała witryna na pewien czas przestała działać. PKP Intercity przyznaje, że funkcja "zapytaj o cenę" jest "tymczasowo nieaktywna". "Pojawi się ona na kolejnym etapie (sprzedaży biletu). Przepraszamy za niedogodności" - informuje spółka. Wiktor Kazanecki