Do ubiegłej niedzieli pasażerowie pociągów z całej Polski mieli czas, by zapoznać się z nowym rozkładem jazdy. Tamtego dnia zmieniły się godziny odjazdów, a także wznowiono połączenia - chociażby do świętokrzyskich Końskich. Ponadto po 20 latach TLK "Flisak" pozwolił pojechać z Sierpca (woj. mazowieckie) na Śląsk lub do Gdyni. Niezmienne na polskiej kolei od lat pozostają nieregularne godziny kursowania na przeważającej większości tras. Obojętnie, czy chcemy przemieścić się między kilkoma stacjami w obrębie Trójmiasta, a może pojechać z Krakowa do Poznania: pociągi raz odjadą np. pięć minut po pełnej godzinie, a innym razem kwadrans przed nią. "Sukcesem" jest, gdy różnica na podmiejskiej linii między porą odjazdu w jednej godzinie, a drugiej wynosi kilka minut.Usprawiedliwieniem dla kolejarzy są trwające modernizacje sieci kolejowej. Gdy prace kończą się w jednym miejscu, startują w drugim, a ponadto tymi samymi szynami często dzielą się składy dalekobieżne i regionalne - pierwszeństwo przejazdu mają te pierwsze. CZYTAJ TEŻ: Kolejowy "efekt motyla". Jedna zmiana wpływa na całą Polskę Stacja Krzewina Zgorzelecka. Regularne kursy i tylko niemiecki przewoźnik Istnieje jednak w Polsce stacja, na której pragnący odnaleźć rozkładowy ład i porządek poczują się spełnieni. Nazywa się Krzewina Zgorzelecka, leży w województwie dolnośląskim i... nie zatrzymuje się na niej żaden polski pociąg. Obsługują ją wyłącznie składy prywatnego, niemieckiego przewoźnika ODEG (Wschodnioniemiecka Kolej Żelazna) specjalizującego się w transporcie lokalnym. Dojechać stamtąd można do miast leżących za Nysą Łużycką. Między godzinami 5 rano a 22 pociągi do Hagenwerder, mającego około tysiąca mieszkańców, odjeżdżają 21 minut po pełnej godzinie, a w przeciwnym kierunku - do Żytawy (Zittau) - 23 minuty przed okrągłą godziną. To oznacza, że przychodząc na peron w Krzewinie przykładowo po godz. 19, mamy pewność, że skład w stronę Hagenwerder pojedzie o 19:21, a drzwi pociągu zawożącego do Żytawy zamkną się o 19:37. Zazwyczaj nie ma różnicy, czy w kalendarzu widnieje wtorek, czwartek, sobota, a może Boże Narodzenie czy Trzech Króli - kurs się odbędzie. Z Krzewiny nie dojedziemy do innych stacji w Polsce Wyjątków w rozkładzie odnajdujemy kilka: porę odjazdów pierwszych pociągów wyznaczono na 5:13 i 5:29, a nie 5:21 i 5:37, jak powinno wynikać ze wzoru. Dodatkowo sześć porannych połączeń jest zawieszanych w weekendy i niektóre święta. Niewielu rodzimych przewoźników może pochwalić się podobnym kursowaniem w takcie. Wyróżnić można Warszawską Kolej Dojazdową, komunikującą stolicę z Grodziskiem Mazowieckim i Milanówkiem. Ta samorządowa spółka korzysta z własnej infrastruktury, a nie należącej do narodowego operatora PKP PLK. Co jeszcze wyróżnia stację Krzewina Zgorzelecka? Nie da się dojechać z niej bezpośrednio na jakikolwiek inny dworzec w naszym kraju. Składy ODEG wjeżdżają do Polski na wysokości miejscowości Ręczyn, zatrzymują się w Krzewinie, a następnie jadą wzdłuż Nysy Łużyckiej. Chwilę przed "ucieczką" z Rzeczpospolitej obok Trzcińca Dolnego, z okien pociągów widać Elektrownię Turów - o funkcjonowanie związanej z nią kopalni toczymy bój z Czechami. Ponadto, mimo nazwy, z peronu Krzewiny Zgorzeleckiej zdecydowanie bliżej do zagranicznej miejscowości Ostritz niż polskiej Krzewiny - stacja leży około 10 minut pieszo od centrum niemieckiego miasteczka i to jego mieszkańcy najczęściej korzystają z dworca. Do wsi Krzewina w Polsce szlibyśmy niemal dwa razy dłużej. Przed II wojną stacja należała do Niemców Skąd tak nietypowa sytuacja? Musimy cofnąć się do czasów, gdy po II wojnie światowej na nowo wytyczano granice europejskich państw. Wtedy dworzec, leżący na wschodnim brzegu Nysy Łużyckiej, znalazł się w Polsce, chociaż od momentu powstania w 1875 roku zajmowali się nim Niemcy. Wówczas do Krzewiny Zgorzeleckiej z reszty kraju nie dało się dojechać i teoretycznie, i praktycznie, bo nie istniał żaden kolejowy szlak, który łączyłby się z poniemieckim fragmentem linii. Sytuacja zmieniła się pod koniec lat 50., gdy dobudowano odcinek Bogatynia - Zawidów. Dzięki temu stację zaczęły obsługiwać również polskie pociągi. Niemal równolegle władze PRL porozumiały się z rządzącymi NRD ws. tranzytowego ruchu niemieckich składów. Przez nasze terytorium jeździły z zasłoniętymi oknami, a pasażerów wysiadających w Krzewinie strażnicy graniczni prędko odprowadzali na drugą stronę granicy. Polska i Niemcy zawarły umowę o tranzytowe korzystanie z linii kolejowej Od 2000 roku - czyli w czasach "wielkiego cięcia", bo tak nazwano ówczesne masowe zamykanie połączeń PKP - na stacji nie wsiądziemy do pociągów z Polski. Jednocześnie od lat 90. stopniowo łagodzono reguły, na jakich realizowany jest tranzyt. ZOBACZ: "Wielkie cięcie" na kolei. Pociągi znikały bez ostrzeżenia Piętnaście lat temu, zanim Polska była jeszcze w strefie Schengen, wspomniane zasady tak opisał wiceminister spraw wewnętrznych Arkadiusz Czartoryski: "Pociągi w komunikacji z miastem Ostritz mogą zatrzymywać się na stacji Krzewina Zgorzelecka. Ponadto umowa zawiera postanowienia graniczne i celne. Osoby, bagaż, przesyłki bagażowe, ekspresowe i towarowe oraz tabor kolejowy, podlegają ogólnemu nadzorowi celnemu. Towary są wolne od należności celnych i innych opłat. Nie stosuje się także formalności dewizowych oraz zakazów lub ograniczeń przywozu, wywozu lub tranzytu". W odpowiedzi na interpelację posła Karola Karskiego dodał: "Do lipca 2005 roku obowiązek zabezpieczania pociągu w czasie postoju na stacji i przeprowadzanie kontroli granicznej podróżnych spoczywał na polskich organach granicznych. Obecnie zadanie to realizowane jest przez funkcjonariuszy obu państw w ramach wspólnych patroli. Podstawą dla wspólnej granicznej służby patrolowej jest Umowa między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o współpracy organów policji i straży granicznych na terenach przygranicznych z dnia 18 lutego 2002 roku". Wejście RP do strefy Schengen pozwoliło na inną polsko-niemiecką współpracę. W 2008 roku do użytku oddano trasę Uznamskiej Kolei Nadmorskiej (UBB) do Świnoujścia. "Przemytnikiem" przez Związek Radziecki. PKP też jeździły tranzytem Również Polska swego czasu korzystała z podobnej tranzytowej "życzliwości" sąsiedniego państwa. Po II wojnie światowej odcinek najkrótszego szlaku łączącego Zagórz z Przemyślem znalazł się w granicach ZSRR. Ominąć radzieckie państwo dało się, jadąc przez Sanok, Krosno, Jasło i Rzeszów, a więc naokoło, omijając przy tym Ustrzyki Dolne i Krościenko. W 1963 roku władze ZSRR zgodziły się jednak, by pasażerowie PKP przejeżdżali przez ich terytorium. Korzystającym z pociągu zwanego "przemytnikiem" nikt nie sprawdzał paszportów, bo "u Sowietów" oficjalnie nie dało się ani wysiąść, ani wsiąść, a nawet otwierać okien. Porządku w wagonach pilnowali radzieccy żołnierze. Po upadku ZSRR takie kursy zlikwidowano, ponieważ nowo powstała niepodległa Ukraina podwyższyła opłaty za korzystanie z torów. Obecnie przez kolejowe przejście w Krościenku nie przejeżdża żaden pociąg - linia nr 108 jest nieczynna na odcinku Uherce Mineralne - granica państwa.