Kilka, kilkanaście, a nawet ponad 60 pociągów bywa dziennie odwoływanych w województwie lubuskim. Nie jadą całkiem lub wycofywane są z jakiegoś odcinka. To, czy połączenie zostanie zrealizowane, czy nie, jest loterią. Zaskakiwani są pasażerowie na trasach takich, jak Kostrzyn - Krzyż, Zielona Góra - Małomice czy Gorzów Wielkopolski - Zbąszynek - Zielona Góra. Cierpią także mieszkańcy m.in. Żagania, Węglińca, Ruszowa oraz dolnośląskiego Głogowa i planujący odwiedzić niemieckie miasta: Frankfurt nad Odrą, Chociebuż, Goerlitz albo Guben. Za organizację lokalnej kolei odpowiadają rządzący województwami. To marszałkowscy urzędnicy decydują, ile pociągów w dobie pojedzie na danej trasie, wykładają na to pieniądze z budżetu, mogą też przekazać tabor. Niekiedy podróżnych wożą samorządowe spółki, jak Koleje Mazowieckie czy Koleje Wielkopolskie. W Lubuskiem zajmuje się tym Polregio, którego większościowym właścicielem jest rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu, a pozostałe udziały rozdzielone są między 16 urzędów marszałkowskich. . Dramat na kolei, a lotnictwo ma się dobrze. Zagraniczne rejsy "promują region" Wśród przyczyn problemów lubuskiej kolei na pierwszy plan wychodzi niewystarczająca liczba pociągów, przede wszystkim spalinowych. W regionie są niezelektryfikowane szlaki, a jeden z nich prowadzi ze Zbąszynka do Gorzowa. Polregio próbuje się ratować, wypożyczając pojazdy od prywatnego przewoźnika, ale sytuacji na razie nie udało się w pełni uzdrowić. - Część odwołań jest również związanych z brakiem pracowników - mówi Interii Paweł Kozłowski, rzecznik lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego. Instytucją tą kieruje Marcin Jabłoński z PO. Lepiej ma się lotnictwo. Regionalne władze dopłacają do wszystkich rejsów z lotniska Zielona Góra-Babimost, krajowych i zagranicznych. W latach 2018-2022 przeznaczono na ten cel 40,5 mln złotych. Dotacja obejmuje m.in. loty do Turcji, Egiptu, ale i Warszawy, mimo że z Zielonej Góry codziennie odjeżdżają bezpośrednie pociągi do stolicy. Po co te wydatki? Chodzi o "promocję regionu". Tymczasem pasażerowie kolei zostają na peronach albo jeżdżą podstawionymi autobusami. Paweł Kozłowski uważa jednak, że władze województwa "nigdy nie ograniczały środków przeznaczonych na kolej na rzecz połączeń lotniczych" i nie należy łączyć tych zagadnień. Jak podaje rzecznik, w 2023 roku dotacja na przewozy kolejowe wyniosła 117,6 mln zł, a w budżecie na obecny rok zapisano 135,9 mln zł. - Środki kierowane na kolej wzrastają każdego roku. Problemy związane z utrzymaniem taboru przez Polregio nie wynikają z braku pieniędzy, lecz z przyczyn organizacyjnych oraz częściowo rynkowych, w tym wydłużonego oczekiwania na części zamienne - mówi. Kolejowy "rollercoaster" w Zbąszynku. Chaos na ważnym węźle Raporty, gdzie i ile pociągów odwołano tym razem, publikują autorzy strony "Czy ZKA w Lubuskim dziś wyjechało?" (ZKA oznacza zastępczą komunikację autobusową). Opisują, że "istnym rollercoasterem" jest zwłaszcza stacja Zbąszynek. W tym pięciotysięcznym miasteczku krzyżują się trzy szlaki kolejowe. Węzeł i lotnisko Babimost dzieli 16 kilometrów. Zbąszynek to naturalne miejsce przesiadek - pod warunkiem, iż w ogóle dochodzą one do skutku. - Raz spalinowy szynobus z Gorzowa pokonuje całą trasę do Zielonej Góry, raz zmieniany jest w trakcie na jednostkę elektryczną, a niekiedy jedzie się autobusem do Zbąszynka i tam wsiada do EZT-a (elektryczny zespół trakcyjny - red.) - mówią Interii autorzy facebookowej witryny. Zaznaczają, że niekiedy wszystkie pociągi Polregio ze Zbąszynka do Gorzowa w dobie są odwołane. Wtedy na tej trasie jeździ wyłącznie PKP Intercity, którego zasadniczym zadaniem są przewozy dalekobieżne, a nie między pobliskimi miejscowościami. W ocenie twórców "Czy ZKA w Lubuskim...", jeśli musimy jechać pociągiem, trzeba czasem szukać alternatywnych tras, gdzie połączenia są stabilniejsze. Inaczej możemy czekać po kilka godzin na zastępczy autobus. - Trudno nie spotkać sytuacji, gdy w aplikacji Portal Pasażera (zarządzają nią PKP PLK - red.) jest wpisane, że wprowadzono zastępczą komunikację, ale faktycznie jest nią kolejny pociąg. Ryzykujemy tezę, że dla trzech czwartych odwołanych połączeń nie ma ZKA - wyliczają. Z ich raportów wynika, że od Nowego Roku w Lubuskiem odwołano co najmniej 584 pociągi. Uznałem więc, że na własne oczy zobaczę, jak wygląda stan tamtejszej kolei. W środę o ósmej rano wysiadłem z pociągu EIC "Berlin-Warszawa-Express" w Zbąszynku. Działa tam poczekalnia, ale kasa biletowa - od 2020 roku - już nie. Oko na tory i opustoszałe nieco perony ma dyżurny ruchu. On i jego zmiennicy mieli chyba dość ciągłych pytań, co z odwołanymi połączeniami, bo na drzwiach do ich pomieszczenia wiszą kategoryczne ostrzeżenia: "Zakaz wstępu", "Nie udziela się informacji o rozkładzie jazdy pociągów (i wiele wykrzykników)". Pociąg miał cofnąć się w czasie? W Zielonej Górze odjazd wcześniej niż przyjazd W Zbąszynku stała wymazana sprayem, stara jednostka Polregio, której maszynista szykował się w trasę do Rzepina. Ja jednak za 19 złotych kupiłem bilet do Zielonej Góry, podobnie jak dwie panie stojące pod wiatą. - Dojedziemy dzisiaj na miejsce? Bo ostatnio tyle odwołują... - zagadnąłem, na co jedna z pasażerek - nieco zdziwiona - zapytała, czy coś poważnego się stało. Druga wiedziała o lubuskich problemach transportowych. Jej koleżanka usiłowała ostatnio dostać się do Gorzowa i jej plany spaliły na panewce. Mieliśmy szczęście, bo nowy pociąg w barwach i z hasłem promocyjnym województwa lubuskiego zjawił się punktualnie. W środku tłumu nie było, wolnych miejsc do wyboru miałem sporo. Godzinna przejażdżka przebiegła spokojnie, głos informacji pasażerskiej instruował po polsku i niemiecku, a do Zielonej Góry wjechaliśmy z ledwie dwuminutowym opóźnieniem. Pytanie, na ile planowe było to, co wydarzyło się po chwili. Zanim na końcowej stacji wszyscy zdążyli wysiąść, do pojazdu zaczęli wchodzić inni pasażerowie, a obsługa w tym czasie uwijała się jak w mrowisku. Wyświetlacz na pociągu nadal pokazywał kierunek Zielona Góra, lecz peronowa tablica wskazywała, że o 9:56 odjedzie on w stronę Gorzowa Wielkopolskiego. Zauważmy, iż ten kurs realizował skład, który właśnie opuściłem. I tu zaskoczenie, bo rozkład jazdy przewiduje, że planowy przyjazd miał być o 9:57. "Kłodawka" z nawet dwugodzinnym opóźnieniem. To efekt domina Czy kolejarze założyli, że zegarki się cofną? Raczej wiedzieli, że kurs do Gorzowa rozpocznie się około 10 minut później niż w rozpisce odjazdów, bo maszynista musiał jeszcze zmienić kabinę i sprawdzić, czy hamulce działają prawidłowo. Takie "zmyślone obiegi", czyli listy połączeń obsługiwanych przez dany skład, których nie da się zrealizować bez spóźnienia albo zakrzywiania czasoprzestrzeni, to - jak uważają autorzy "Czy ZKA w Lubuskim..." - norma w tym województwie. Ich zdaniem Polregio "próbuje łatać, czym się da", aby połączenie zostało zrealizowane, jednak "to za mało". Jako przykład podają pociąg "Kłodawka" z Kostrzyna do Poznania. Spostrzegli, że od 12 do 16 stycznia jeden skład posiadał taki obieg, że pasażerów o 9:00 z Kostrzyna miał zabierać pociąg planowo zjawiający się tam dopiero o 9:59. A planowo nie przyjeżdżał, bo i jego poprzedni kurs zaczynał się wcześniej od rozkładowej pory przyjazdu. Opóźnienia rosły niczym lawina. - "Zmyślony obieg" spowodował, że 13 i 15 stycznia "Kłodawka" miała 115 minut spóźnienia, a 14 stycznia około 130 minut - wyliczają twórcy facebookowej witryny. Wróćmy do Zielonej Góry. Poszedłem na spacer po okolicy głównej stacji, gdzie miasto próbuje uwydatniać swoje związki z szynowymi środkami transportu. W przydworcowym parku Kolejarza ustawiono prawie 60-letnią lokomotywę. Ale troszczyć się o nią raczej nie ma kto, bo z zewnątrz jest zdewastowana, a w środku urządzono koczowisko pełne śmieci i brudu. W poszukiwaniu zastępczego autobusu. Trzeba mocno się spieszyć Po przechadzce znów znalazłem się na dworcu, gdzie na boku jednego z szynowych pojazdów widniały uśmiechnięta buzia i prośba "Umyj mie" (pisownia oryginalna). Mój pociąg natomiast, relacji Zielona Góra - Gorzów Wielkopolski, szykował się już do trasy. Starszego typu jednostkę pokryto chuligańskim graffiti niemal na całej długości. Wewnątrz była zadbana, a o liftingu świadczyły m.in. dobry stan toalety oraz niezabrudzone pokrycia foteli. Miała jednak pantografy, a to dowodziło, że w Zbąszynku czeka mnie przesiadka. Portal Pasażera ostrzegał, że "wprowadzono komunikację zastępczą" i "godziny przyjazdu oraz odjazdu mogą ulec zmianie". Alert w aplikacji opublikowano około dwie godziny wcześniej, lecz stacyjne tablice całkiem milczały o ZKA. Gdy dotarłem do Zbąszynka, nie było żadnych komunikatów o sposobie dalszej jazdy, podobnie jak instrukcji, gdzie podstawiono zastępczy autobus. Przypadkowo napotkana na peronie kolejarka wytłumaczyła: - Musi pan pójść do przejścia podziemnego, w prawo, do góry i jeszcze raz w prawo. Autobus stał na zatoczce nieopodal dworca. Złapałem go w ostatnim momencie, bo kierowca po chwili zamknął drzwi i ruszył z kilkunastoma osobami na pokładzie. Możliwe, że gdybym wcześniej zatrzymał się choć na pół minuty, odjechałby, zostawiając mnie w Zbąszynku. Wycieczki po zakamarkach Lubuskiego. I pustki na dworcu w Gorzowie Trasę zastępczej komunikacji wytyczono tak, aby zatrzymywać się jak najbliżej kolejowych stacji. Szosa często biegła jednak w sporej odległości od torów, dlatego szofer co rusz skręcał w boczne dróżki, także takie z kocimi łbami albo pełne kałuż. Stawał koło peronu, a następnie nawracał i z powrotem wjeżdżał na szosę. I tak do samego Gorzowa, z biletem za 33 złote. Na miejsce dotarłem pół godziny później niż powinienem. Przy dworcu PKP trwała modernizacja, dlatego na peron wszedłem dopiero po ominięciu ogrodzeń i błotnistego parkingu. Było po 15:00, to godziny szczytu, a ferie w Lubuskiem zaplanowano dopiero na drugą połowę lutego. Mimo to stacja świeciła pustkami. W dworcowej hali, nad kasami, wyświetlało się już, że następny pociąg, z którego chciałem skorzystać - 17:02 do Zbąszynka - odwołano na całej trasie. Z Gorzowa znów musiałem jechać autobusem, płacąc 24 złote, a tym razem przejażdżka połączona ze zwiedzaniem wiosek i miasteczek trwała dwie godziny. Pociąg pokonałby ten dystans w mniej więcej 90 minut. Pod koniec "wycieczki" w autobusie byłem ja, śpiąca pasażerka, kierowca oraz konduktor Polregio. Ze Zbąszynka do stolicy zabrał mnie "Berlin-Warszawa-Express", opóźniony ze względu na strajk kolejarzy w Niemczech. Ile pociągów odwołano w Lubuskiem? Polregio: Za wcześnie na tak szczegółowe dane Jak do sytuacji w Lubuskiem odnosi się Polregio? Zespół prasowy przewoźnika szacuje, że w ostatnich dniach "liczba odwołanych pociągów jest minimalizowana i jest ona poniżej 10 w dobie". "Wiąże się to z defektami pojazdów w trakcie realizowanej pracy czy wyniku zdarzeń losowych np. wypadek z udziałem człowieka, wypadek na przejeździe, potrącenie zwierzyny itp. W przypadku odwołanych połączeń uruchamiana jest komunikacja zastępcza, lub - na odcinkach np. z siecią trakcyjną - wystawiany jest tabor zastępczy w postaci EZT" - przekazuje Interii. Na pytanie, ile kursów w Lubuskiem nie zostało wykonanych w zeszłym roku, a ile od początku stycznia, Polregio odpowiada, iż jest za wcześnie, by podawać tak szczegółowe dane. "Podejmowane są działania mające na celu, aby za każdy odwołany pociąg uruchomić transport zastępczy. Jedynie w sytuacjach nagłych np. wypadek mogą wystąpić trudności w tym zakresie, tj. na przykład brak dostępnych autobusów czy kierowców" - deklaruje. Spółka potwierdza, że wprowadzane są niekiedy "zmyślone obiegi", ale uściśliła, iż zdarza się to w "sytuacjach awaryjnych". "Aby uniknąć odwołania pociągu to skracane są czasy przejść na stacjach zwrotnych, tzn. pociąg po przyjechaniu z danego obiegu przechodzi na inny obieg" - objaśnia. Polregio zapytane, czy w rozwiązywaniu komunikacyjnych problemów może działać samo, a może decyzyjność leży po stronie władz regionu, wyjaśnia: "Odpowiadamy w pełni za tabor własny oraz w części za tabor przekazany z urzędu marszałkowskiego. W tym drugim przypadku jesteśmy odpowiedzialni za naprawy bieżące oraz przeglądy (...)". Jak dodaje, duże przeglądy wymagające czasu są realizowane przez województwo. "Obecnie sześć składów urzędu marszałkowskiego oraz trzy Polregio przechodzą przeglądy wyższego rzędu" - podsumowuje przewoźnik. - Sytuacja na kolei ma ulec poprawie po sukcesywnych powrotach do ruchu pojazdów, które obecnie znajdują się w trakcie przeglądów okresowych i napraw. Ma to nastąpić najpóźniej do końca marca - deklaruje natomiast rzecznik Paweł Kozłowski. Wiktor Kazanecki Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tysięcy obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!