Przed możliwością paraliżu warszawskiej komunikacji miejskiej przestrzega kilka związków zawodowych, które weszły w spór z zarządem Miejskich Zakładów Autobusowych, nazywając to "konfrontacją". W zeszłym tygodniu ich przedstawiciele poinformowali, że w środę 24 listopada spore grono kierowców pójdzie honorowo oddać krew, przez co nie stawi się w pracy.Taka "akcja społeczna" - oficjalnie organizowana oddolnie, a nie przez związkowców - ma sprawić, że władze spółki przyznają 800 zł podwyżki brutto, a także zmienią regulamin wynagradzania. We wtorek Adam Cebulski, szef Związku Zawodowego Kierowców RP przy MZA przekazał Interii, że do inicjatywy przyłączyła się także część motorniczych z Tramwajów Warszawskich, jak i taksówkarzy dawnego Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego, sprzedanego na wakacjach firmie iTaxi. MZA zaoferowały 300 zł podwyżki i rekompensatę. Związkowcy chcą "gwarancji wyższej pensji" Cebulski zapytany wówczas, jaki odsetek pracowników nie wyjedzie na trasy, odpowiedział, że nie posiada takich danych. Jednak według niepotwierdzonych wyliczeń sprzed kilku dni, akcję ma popierać nawet 80 proc. załogi samego MZA. Poza ZZKRP, w spór zbiorowy z MZA weszły: WZZKRP, WZZ Sierpień 80, OZZKiM, NZZK oraz NSZZ "Solidarność" 80. Tymczasem w czwartek zarząd spółki podpisał częściowe porozumienie, lecz z trzema organizacjami, które w sporze udziału nie biorą. W dokumencie ustalono, że podwyżka sięgnie "średnio" 300 zł brutto, a ponadto na konta pracowników trafi jednorazowe "świadczenie rekompensacyjne" w wysokości 1500 zł. - Ale co z tego? Domagamy się gwarancji wyższej pensji, a nie "rekompensaty" - komentował Cebulski w rozmowie z Interią. Deklarował również, że zapowiedź przeprowadzenia "społecznej akcji" jest aktualna. Ratusz: Będzie nowy projekt porozumienia Interia zapytała władz Warszawy, czy w mieście może dojść do paraliżu komunikacyjnego, zwłaszcza w kontekście, że w przypadku nieplanowanego wyłączenia kilku stacji metra czy odcinka sieci tramwajowej na drogi zwyczajowo wyjeżdżają zastępcze autobusy. Ratusz jednak uspokaja, zapewniając, że "robi wszystko, aby osiągnąć porozumienie". - We wtorek odbyło się spotkanie ze związkowcami, a w środę MZA przedstawi im (kolejny - red.) projekt porozumienia - powiedział Interii Dariusz Klimczak z wydziału prasowego Urzędu m. st. Warszawy. Jak dodał, przewoźnicy nad którymi pieczę sprawują władze stolicy są "przygotowani na ewentualne absencje pracowników". ZTM: Nie ma ryzyka paraliżu w Warszawie Również zdaniem Tomasza Kunerta, rzecznika Zarządu Transportu Miejskiego, "nie ma ryzyka", aby w środę część linii komunikacyjnych została zawieszona, a system warszawskiej komunikacji miejskiej - sparaliżowany. - Miejskie Zakłady Autobusowe i Tramwaje Warszawskie poinformowały nas, że nie przewidują braków w obsadzie, które skutkowałyby ograniczeniami przewozów. W przypadku połączeń autobusowych mamy także możliwość zlecenia kursów innym operatorom - wyjaśnił Interii. Rzecznik przypomniał tym samym, że warszawskie linie autobusowe obsługuje nie tylko MZA. Po ulicach stolicy i niektórych okolicznych miejscowości kursują również pojazdy innych firm, którym zlecono obsługę poszczególnych tras. Dla "zwykłego" pasażera jest to niedostrzegalne, bo autobusy Mobilisa, PKS-u Grodzisk Mazowiecki czy Arrivy wyglądają tak samo, jak te należące do miejskiej spółki. Według Tomasza Kunerta w punktach krwiodawstwa, a nie w pracy, może stawić się "grupa kilkunastu osób". Powołał się przy tym na informacje, jakie przekazali ZTM poszczególni operatorzy. Związkowcy wyliczają, dlaczego MZA "niesprawiedliwie traktują kierowców" Związki zawodowe, które spierają się z MZA, przedstawiły swój projekt porozumienia. "W przypadku, gdy Pracodawca po raz kolejny odmówi jego podpisania, opiszemy jego stanowisko i wyślemy protokół do Ministerstwa, aby przejść do kolejnego etapu sporu, czyli mediacji" - wyjaśnili związkowcy w opublikowanym wówczas komunikacie. W liście napisali również, że "atmosfera wśród załogi jest nadal bardzo napięta", a spotęgowało ją podpisanie wspomnianego wcześniej porozumienia z 18 listopada. Wytknęli również MZA, że niesprawiedliwie traktuje kierowców autobusów. "Są pozbawiani prawa do przeszeregowania nagrodowego za chociażby jeden dzień zwolnienia (...). Aby je otrzymać, należy otrzymać dwie kolejne premie roczne z dopłatą do stawki premii rocznej. Otrzymanie tej premii nie dopuszcza ani jednego dnia zwolnienia. Tak więc pracownik, który przepracował 23 i pół miesiąca nienagannie i bez zwolnienia, może jednym dniem na chorobie stracić prawo do przeszeregowania" - napisali. Ich zdaniem "limit dni na choroby to 200 godzin, a i stawka premii rocznej za przepracowaną godzinę jest uzależniona od ilości godzin zwolnienia", przez co premia "nie dla wszystkich jest równa". Jak dodali "przy równoważnym czasie pracy, jaki obowiązuje kierowców w ciągu jednego tygodnia, można 'złapać' ponad 40 godzin pracy". "Spora grupa pracowników umysłowych nie otrzymała nagrody" Związkowcy stwierdzili również, iż "jest duże prawdopodobieństwo, że w tym roku do godzin absencji zostanie doliczany czas, w którym pracownicy przebywali na kwarantannie, izolacji, czy zwolnieniu covidowym". "W ubiegłym roku odmawiano pracownikom prawa do dopłaty za szkolenia wojskowe, czy też dwa dni opieki nad małoletnim dzieckiem, jak również sprawującym opiekę nad dzieckiem do ósmego roku życia" - zauważyli. Opisali również, jak - ich zdaniem - wygląda wypłata środków z Funduszu Nagród. "W grupie zawodowej kierowców autobusu wypłacono kwotę 7600 zł na 3405,6 etatów, w grupie pracowników zaplecza wypłacono kwotę 62 300 zł na 598,75 etatów, w grupie pracowników umysłowych wypłacono kwotę 99 0830 zł na 419,5 etatów. Z przeprowadzonych przez nas rozmów z pracownikami umysłowymi wynika, że spora grupa z nich nie otrzymała tej nagrody, tak samo z resztą jak i w innych grupach. Nadmieniamy, że była to nagroda za rok 2020, podczas którego pracowano w warunkach większego ryzyka na zachorowanie na COVID-19" - wyjaśnili. Autorzy oświadczenia poruszyli też temat kosztów związanych z praniem odzieży roboczej, które - jak uznali - "znacząco obciążają budżety domowe kierowców w związku ze zwiększonym zużyciem prądu, wody, a co za tym idzie kosztami wywozu śmieci". "Pracodawca nie wypłaca pracownikom żadnego ekwiwalentu za konserwację odzieży, pomimo tego, że wymaga, aby praca odbywała się w czystym i schludnym ubraniu" - stwierdzili. Ile i jak zarabia się w MZA? Jak wynika z ogłoszenia o pracę, zamieszczonego przez MZA, kierowcy autobusów mogą liczyć na 5700 zł pensji brutto w ciągu pierwszego roku pracy. To nie oznacza jednak, że taka stawka za każdym razem będzie osiągalna, bo wliczono w nią np. obsługę linię nocnych oraz kursów w dni świąteczne. Poza wypłatą, miejska spółka oferuje także m.in. dofinansowanie do wypoczynku, darmowy bilet na komunikację miejską w 1. i 2. strefie, jak i grupowe ubezpieczenie na życie. Wiktor Kazanecki