"Jestem zaskoczony, zrozpaczony, nie wiem co o tym sądzić. Coraz gorsze rzeczy dochodzą do mnie, gdy dowiaduję się z mediów o tej tragedii. Nie wiem, ja znałem zupełnie innego Darka. Człowieka, który był dobry, pomagał, kochał swoją rodzinę i <a href="http://mamdziecko.interia.pl" target="_blank">dzieci</a>" - mówi w rozmowie z "Faktem" ksiądz Zalewski. Podkreśla, że zachowanie mężczyzny po tragedii wydawało się autentyczne. "Pielęgniarki dzwoniły po mnie ze szpitala, żebym przyjechał, bo Darek z bólu i żalu biegał, jak szalony" - wspomina. Duchowny przyznaje, że zastanawiał się, dlaczego w życiu Dariusza P. zdarza się tak wiele nieszczęść. "Nie mogłem sobie tego wytłumaczyć, w logice boskiej też się to chyba nie mieściło. Tyle osób było poruszonych jego bólem, tylu pomagało. Dzisiaj słyszymy okrutne słowa, których rozum nie potrafi przyjąć" - podsumowuje. Przypomnijmy, że Dariusz P., podejrzany o podpalenie w ubiegłym roku w Jastrzębiu Zdroju własnego domu, w którym spali jego bliscy, był wcześniej uznany za niepoczytalnego. W pożarze zginęła żona P. i czworo ich dzieci. "Biegli uznali go za niepoczytalnego" Według informacji PAP wobec Dariusza P. prowadzone były wcześniej inne, gospodarcze sprawy karne. Podczas zleconych w ich ramach badań, przeprowadzonych w warunkach ambulatoryjnych, biegli uznali go za niepoczytalnego. Jak sygnalizowała wcześniej prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, w sprawie pożaru i śmierci pięciu osób z całą pewnością zostanie zlecona kompleksowa opinia na temat poczytalności podejrzanego. Bedzie sporządzona na podstawie obserwacji, która potrwa zapewne kilka tygodni. Dotychczas nie została zlecona. W czwartek prokuratura zarzuciła mężczyźnie zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej osoby - najstarszego syna. Motywem miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia Motywem miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia - Dariusz P. miał na krótko przed tragedią wykupić polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny. Według mediów P., który prowadził zakład produkujący meble, miał poważne długi. Jednym z dowodów w sprawie jest opinia biegłego z zakresu pożarnictwa, jednoznacznie wskazująca na podpalenie. Ogień podłożono w mieszkaniu w sześciu miejscach. Żaluzje domu były zamknięte i zablokowane w taki sposób, by nie można ich było otworzyć. W domu nie było też śladów włamania. Zginęła matka i czwórka dzieci Pożar miał miejsce 10 maja ub. roku w domu jednorodzinnym, w którym mieszkała 7-osobowa rodzina. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze, paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju.