Dziś i jutro w Warszawie o bezpieczeństwie państw Sojuszu będą dyskutować przywódcy i czołowi politycy państw NATO.Po upadku Związku Radzieckiego ryzyko konfliktu atomowego między głównymi mocarstwami znacząco spadło, ale w ostatnich latach Kreml coraz częściej zaczął przypominać, że ma do dyspozycji broń jądrową i nie zawaha się jej użyć, nie tylko w tradycyjnym celu odstraszania przeciwnika. Dariusz Jaroń, Interia: Jakie oczekiwania wiąże pan ze szczytem NATO w Warszawie w zakresie polityki nuklearnej Sojuszu? Dr Brad Roberts: - Spodziewam się wzmocnienia politycznej deklaracji - bardziej niż dotąd oczywistego dla rosyjskich przywódców sygnału, że wykorzystanie broni jądrowej przeciwko członkom Sojuszu skończyłoby się dla Rosji katastrofą. Ponadto można oczekiwać zapewnienia dalszej modernizacji sił nuklearnych NATO i zwiększenia zaangażowania państw Sojuszu w program Nuclear Sharing (porozumienie dot. współdzielenia taktycznej broni nuklearnej - przyp. red). Jak ocenia pan obecny poziom zagrożenia nuklearnego wobec państw Sojuszu? Wspomniał pan o Rosji. Czy to najbardziej prawdopodobny kierunek ewentualnego konfliktu? - NATO funkcjonuje w złożonym środowisku bezpieczeństwa, zmagając się z licznymi wyzwaniami zarówno na swojej wschodniej, jak i południowej granicy. Największe zagrożenie rzeczywiście pochodzi od Rosji, jej cynicznego wymachiwania nuklearną szabelką i stosowania strategii eskalacji i deeskalacji napięcia. - Obawy wśród państw Sojuszu budzi ponadto rozpowszechnianie broni masowego rażenia i rakiet dalekiego zasięgu. Istnieje prawdopodobieństwo, że tzw. Państwo Islamskie może wejść w posiadanie takiej broni i wykorzystać ją w celach terrorystycznych. - Europa nie stoi dziś zatem przed widmem nuklearnej zagłady - znanym z czasów zimnej wojny, ale przed rosnącym ryzykiem wystąpienia różnego typu zagrożeń atomowych. Argument nowej zimnej wojny często jednak pada w rozważaniach ekspertów. Czy prawdopodobieństwo nuklearnego konfliktu między głównymi mocarstwami jest dziś największe od tamtych lat? - Wydaje się, że to ryzyko rośnie, ale nie sposób ocenić jak bardzo jest wysokie. Rosyjscy przywódcy chcą żebyśmy wierzyli, że mogą przeprowadzić i wygrać wojnę nuklearną o ograniczonym zasięgu. - W ciągu ostatnich kilku lat, w tym także na ostatnim szczycie NATO w Walii, Sojusz podjął wiele istotnych kroków, mających na celu zademonstrowanie, że potrafi się obronić przed ewentualnym atakiem i ma ku temu odpowiednie środki. Zdecydowane działania, uświadamiające Rosji, że potencjalna agresja spotka się z odpowiedzią nuklearną Sojuszu, a dla Rosji będzie oznaczać katastrofę, to skuteczny sposób na ograniczanie ryzyka wybuchu konfliktu. Czy pańskim zdaniem oparta dotąd na odstraszaniu polityka nuklearna NATO powinna zostać zmieniona? - Od zakończenia zimnej wojny Sojusz skoncentrował się na ograniczaniu roli broni nuklearnej w strategii odstraszania, a także na współpracy z Rosją w zakresie zmniejszania arsenałów jądrowych. Rosja okazała się jednak partnerem nieskorym do współpracy, a dziś stanowi znaczące zagrożenie dla NATO. Sojusz musi jasno podkreślić, że rozumie zmiany, jakie zaszły we wzajemnych relacjach, a także wzmocnić politykę odstraszania, co przełoży się na jego wiarygodność w oczach przywódców Rosji i nas samych. Zmiana ta będzie miała wpływ w kolejnych latach nie tylko na politykę nuklearną NATO, ale też na obronę przeciwrakietową, czy też przed atakiem cybernetycznym lub konwencjonalnym. Rozmawiał Dariusz Jaroń