Zagraniczni dziennikarze na ŚDM: Praca i powołanie
Zapracowani i zabiegani, ale entuzjastycznie nastawieni do Polaków, Krakowa i odbywających się tutaj Światowych Dni Młodzieży – tak można ocenić dziennikarzy, z którymi Interia rozmawiała w centrum prasowym. Miejscu, gdzie dominującym odgłosem jest stukot palców uderzających w klawiaturę dziennikarskich laptopów.
Wspomniany na wstępie entuzjazm niektórych pracowników zagranicznych mediów był tak spory, że zgadzali się na krótką rozmowę po angielsku zapominając, iż władają tym językiem zbyt słabo, by wyrazić swoje wrażenia i emocje. Po kilku minutach prób rozmowy Jose Antonio Plata i Ivan Robles, którzy relacjonują Światowe Dni Młodzieży dla wydawnictwa uniwersyteckiego z Sewilli, rozłożyli ręce w geście przeprosin. - Musimy popracować nad naszym angielskim - przyznali.
Z tego samego powodu nie doszła do skutku rozmowa z wysłanniczką z Chin, która na pewno miałby wiele ciekawego do opowiedzenia na temat sytuacji chrześcijan, w tym rządzonym przez komunistyczny reżim kraju.
Praca i powołanie
- To moje pierwsze Światowe Dni Młodzieży. Bycie tutaj w Krakowie jako dziennikarz to z jednej strony moja praca, ale z drugiej też powołanie. I to jest dla mnie najważniejsze, bo dzięki temu służę Bogu - powiedział nam katolicki dziennikarz Nestor Diaz z Panamy, który do Krakowa przyleciał we wtorek. Panamski dziennikarz mieszka u jednej z polskich rodzin.
- To przemili ludzie. Byłem zaskoczony, że są tak gościnni i otwarci - przyznał dodając, że w Polsce czuje się bezpiecznie. - Nie boję się ewentualnego zamachu terrorystycznego. Jesteśmy z Bogiem i nie muszę się niczego obawiać.
Wiedza sympatycznego gościa z Panamy na temat naszego kraju była dosyć ograniczona. - Wiem tyle, że Jan Paweł II i Faustyna byli z Polski. Słyszałem również o Maksymilianie Kolbe - usłyszeliśmy. Być może dzięki Światowym Dniom Młodzieży w Krakowie będzie miał okazję dowiedzieć się więcej na temat naszego kraju.
Bez zaskoczenia
Maria Michela Nicolais, redaktor włoskiego serwisu Servizio Informazione Religiosa, rozmowę z Interią rozpoczęła od zachwytów nad Krakowem.
- Tutaj jest niesamowicie. Ludzie są bardzo mili i uprzejmi. Po mieście spaceruje tak dużo młodzieży. Czuję się świetnie w Krakowie. Poza tym to piękne miasto. Macie wspaniałe zabytki - skomentowała Rzymianka, dla której historyczne budowle nie powinny być przecież niczym wyjątkowym - wszak stolica Włoch jest ich pełna.
- O Polsce zawsze słyszałam same pozytywne opinie, dlatego - szczerze mówiąc - nie jestem zaskoczona przyjęciem, z jakim się spotkałam - dodała.
Nie mogliśmy nie zapytać Włoszki o to, co dzieje się w sąsiadujących z jej krajem Francji.
- Zamach w kościele w Normandii był przerażający. Wydaje mi się jednak, że radość, którą do Krakowa przywieźli młodzi pielgrzymi z całego świata, przysłania całe zło, które obecnie ma miejsce na świecie. Ci ludzie przyjechali tu, by spotkać się z papieżem i przeżyć to duchowo z innymi pielgrzymami. To jest o wiele silniejsze, niż te straszne informacje dochodzące do nas z Europy Zachodniej.
Będąc w Krakowie, Nicolais zwiedziła również muzeum w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz. - To było ogromne przeżycie. Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo mnie to dotknie - przyznała. - Wiem, że Auschwitz odwiedzi również Franciszek i złoży milczący hołd zamordowanym więźniom. To będzie symbol, że pokój może zapanować również w miejscu o tak potwornej historii - powiedziała włoska dziennikarka. - Franciszek w prosty sposób potrafi wiele przekazać. To bardzo istotne, także ze względu na jego relacje z młodzieżą - dodała.
Papież jest liberalny. Argentyńczycy tacy są
Długą drogę do Krakowa przebyć musiał Guillermo Stucchi, który do Polski przyleciał aż z Paragwaju.
- Jesteśmy szczerze zaskoczeni pozytywnym nastawieniem Polaków. W Paragwaju zastanawialiśmy się, w jaki sposób zostaniemy przyjęci. Mieliśmy nawet pewne obawy. Jak się okazuje - niepotrzebnie.
Poza dziennikarską pracą w trakcie Światowych Dni Młodzieży, Stucchi zamierza pozwiedzać Kraków. - Czytałem, że jest tu mnóstwo zabytków. Chcę je zobaczyć - zapowiedział.
Zapytaliśmy Paragwajczyka o ewentualne obawy związane z groźbą zamachu terrorystycznego. - Czy się boję? Nie, jestem z Ameryki Południowej, gdzie żyją sami odważni ludzie - powiedział ze śmiechem. - Widziałem sporo policji na ulicach. Jestem pewien, że nic się nie stanie - dodał już poważniej.
Z Ameryki Południowej pochodzi również papież Franciszek. - To wspaniały człowiek, choć niektórzy uważają, że jest zbyt liberalny. Ale nie powinno to dziwić nikogo, kto miał okazję spotkać Argentyńczyków. Oni właśnie tacy są. Franciszek jest w pewnych aspektach liberalny, ale w innych można go nazwać konserwatywnym papieżem - ocenił Paragwajczyk.
Bóg zadba o nasze bezpieczeństwo
Nailton Pontes Diniz de Oliveira z Brazylii to prawdziwy wyga Światowych Dni Młodzieży - był już na sześciu zjazdach, po raz pierwszy w Toronto w 2002 roku. - Na trzech pierwszych Światowych Dniach Młodzieży byłem pielgrzymem. Później to się zmieniło. Jestem weteranem - uśmiecha się dodając, że wcześniej był również już w Polsce. - W zeszłym roku odwiedziłem wasz kraj, byłem tu na wakacjach. Polacy są bardzo otwarci i ciepli, choć zdarzają się wyjątki - przyznał.
Po raz pierwszy Światowe Dni Młodzieży odbywają się w cieniu tak drastycznych ataków terrorystycznych w Europie. Nigdy wcześniej obawy, że islamistyczni zamachowcy mogą uderzyć w święto chrześcijan, nie były aż tak poważne, jak teraz w Krakowie.
- Atak na kościół we Francji był straszny. Nie wydaje mi się jednak, by tutaj wydarzyło się coś złego. Nie oznacza to, że nie musimy być czujni. Choć Światowe Dni Młodzieży to impreza masowa jak wiele innych, to jednak wierzę, że Bóg zadba o nasze bezpieczeństwo.
Nailton przyznał też, że nie może doczekać się przylotu Franciszka do Krakowa.
- Kocham papieża Franciszka. Jest Latynosem, tak jak ja, więc być może łatwiej jest mi go odbierać jako człowieka i duchownego. Miałem okazję doświadczyć spotkania z Janem Pawłem II, Benedyktem XVI i obecnie Franciszkiem. Nie chcę ich porównywać, ale według mnie to Franciszek ma niesamowity dar docierania do ludzi i oceniania spraw z ich perspektywy. Być może jego decyzje właśnie z tego powodu są inne, niż poprzedników. Ale dzięki jego działaniu, więcej ludzi poczuło, że Kościół katolicki jest dla nich i zbliżyło się do Kościoła. To wielkie dzieło - ocenił.