Stan alarmowy w Polsce. Czy pielgrzymi mają się czego bać?
Dramatyczne w skutkach terrorystyczne zamachy i ataki, których areną stały się Francja i Niemcy, wywołały pytania o bezpieczeństwo Polski i odwiedzających ją pielgrzymów. Służby postawiono w stan gotowości, czujność została wzmocniona maksymalnie, ale są dowody na to, że psychoza strachu przegrała z pozytywnym myśleniem.
Niepewna sytuacja na świecie i wzrastająca w dramatycznym tempie liczba aktów terroryzmu wymusiła na organizatorach Światowych Dni Młodzieży zastosowanie specjalnych środków bezpieczeństwa.
Od północy 20 lipca do 1 sierpnia obowiązuje stopień alarmowy ALFA i stopień alarmowy BRAVO, jeśli chodzi o cyberprzestrzeń. Dodatkowo w województwie małopolskim prowadzona jest akcja pod kryptonimem "Rubin".
Naturalną konsekwencją tych decyzji są tysiące funkcjonariuszy patrolujących dworce kolejowe, lotniska i centra handlowe. W Małopolsce w stan gotowości postawiono także - obok policjantów pionu prewencji, kryminalnego oraz ruchu drogowego - żołnierzy Wojska Polskiego, Żandarmerii Wojskowej i Służby Celnej.
Cała akcja jak na razie przebiega zgodnie z planem. - W Krakowie spodziewanych jest około półtora miliona pielgrzymów. Wyraźnie widać, że miasto się wyludniło i mieszkańcy powyjeżdżali na czas Światowych Dni Młodzieży, ale turystów ciągle przybywa. Obecnie pełnimy tak naprawdę rolę informacji turystycznej, a pytania przyjezdnych dotyczą najczęściej tego, jak gdzieś trafić - zdradzają w rozmowie z Interią funkcjonariusze prewencji patrolujący ulice Krakowa.
Czujność pozostaje wzmożona i żaden niepokojący symptom nie jest ignorowany ani bagatelizowany. - Najważniejszym wskaźnikiem jest zachowanie ludzi. Podczas patroli bardzo uważnie się rozglądamy, bo pewne niepokojące sygnały da się od razu wychwycić. Powodem do kontroli nie są tylko podejrzane pakunki, plecaki czy siatki. Tak naprawdę patrzymy na wszystkich, bo nigdy nie wiadomo, z której strony może przyjść niebezpieczeństwo - zaznaczają nasi rozmówcy.
Jednocześnie zapewniają, że są przygotowani na każdą ewentualność. - Mamy za sobą specjalne ćwiczenia przeprowadzone pod kątem samych Światowych Dni Młodzieży. Nabyliśmy też stosowną wiedzę, która pozwoli nam minimalizować zagrożenia - przekonują.
- Do akcji zmobilizowano tak duże siły zabezpieczające, że nawet jeśli ktoś będzie próbował coś złego zrobić, to uda nam się go złapać. Aczkolwiek wiadomo, że nie każdego można sprawdzić i zawsze jest jakiś margines - dodają funkcjonariusze.
Do reagowania w sytuacja nadzwyczajnych zostali także przećwiczeni czuwający nad pielgrzymami wolontariusze. - Poza szkoleniami głównymi, mieliśmy też te szczegółowe, między innymi z pierwszej pomocy. Prowadząca kurs policjantka opowiadała nam bardzo dużo o atakach terrorystycznych - mówi wolontariuszka Ania.
Obudzony w ludziach lęk może, ale wcale nie musi, mieć przełożenie na statystyki. W Krakowie spodziewanych jest półtora miliona pielgrzymów, ale czy pojawi się aż tylu, ze względu na bardzo trudną sytuacje na świecie, gdy cały czas dowiadujemy się, że coś złego gdzieś się dzieje, wciąż trudno orzec. - Na chwilę obecną zarejestrowanych pielgrzymów jest niecałe 500 tysięcy, ale ta liczba na pewno się zwiększy. Nie wiadomo tylko, o ile dokładnie - przekonuje wolontariuszka.
Zarówno w przypadku większości krakowian, jak i pielgrzymów miejsce psychozy strachu zajęło pozytywne myślenie. - Oczywiście, może się coś złego przydarzyć, ale to jest od nas tak naprawdę niezależne i mam nadzieję, że do niczego takiego nie dojdzie - przekonuje Anastazja.
- Tak naprawdę wszędzie może się coś stać. Jesteśmy wspierani nie tylko przez polskie, ale i europejskie służby, zatem uważam, że mamy na tyle ochrony, że nic się złego nie wydarzy. Wszyscy są w gotowości. Oczywiście, mogą być podejmowane jakieś próby, ale sądzą, że nie dojdą one do skutku - dodaje Justyna.
Źródła lęków - jak wskazują krakowianie - mogą mieć także swoje źródło w przewrażliwieniu. - Obawy wynikają tylko z tego, że teraz na świecie bardzo dużo się dzieje i ludzie są przewrażliwieni. Sytuacja Polsce wygląda jednak inaczej niż w Niemczech. My w przeciwieństwie do nich nie zapraszaliśmy uchodźców, a oni mają problem na własne życzenie - argumentuje Roksana.
Nie brakuje także głosów kierujących ostrze krytyki w stronę środków masowego przekazu. - Patrzę w przyszłość z optymizmem i myślę, że nic złego się nie stanie, a ci, którzy uprawiają czarnowidztwo, są w mniejszości. Ludzie się nakręcają, jak naoglądają się telewizji i stąd ich negatywne nastawienie - przekonuje nasza rozmówczyni.
- Pamiętajmy, że psychologia tłumu może działać zarówno negatywnie jak i pozytywnie. Odpowiednia liczba służb porządkowych sprawi, że wszystko zostanie bardzo dobrze zabezpieczone i myślę, że nie ma się czego bać - dodaje Anna Maria.
Kolorowe tłumy przetaczające się przez ulice Krakowa są dowodem na to, że wygrała wiara w lepsze jutro. - W tych wydarzeniach, w których tylko mamy okazję i możemy, na pewno będziemy uczestniczyć, bo nie wierzymy w te wszystkie pogłoski. Jakbyśmy się bały, to by nas tutaj nie było. Podobnie jak tych tysięcy osób, które zjechały do Krakowa - puentuje Natalia