20 grudnia Julia Przyłębska została nowym prezesem Trybunału Konstytucyjnego, do składu TK zostali włączeni trzej sędziowie, których Andrzej Rzepliński nie dopuszczał do orzekania, a wiceprezes Stanisław Biernat, mimo cichych zachęt ze strony przeciwników rządu, nie wszczął buntu i zwierzchnictwo Przyłębskiej uznał. Wygląda na to, że trwający ponad rok kryzys konstytucyjny kończy się zwycięstwem obozu rządzącego. Michał Michalak, Interia: Czy wybór Julii Przyłębskiej na prezesa TK odbył się zgodnie z prawem? Pytam, ponieważ podnoszono kwestię tego, że podczas Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK na kandydatów głosowało jedynie sześcioro sędziów. Dr Ryszard Balicki: - Sytuacja jest bardziej skomplikowana. Ustawodawca wprowadził nadzwyczajny tryb, który został ujęty w ustawie wprowadzającej dwie inne ustawy (ustawę o organizacji i trybie postępowania przed TK oraz ustawę o statusie sędziów TK). Ten nadzwyczajny tryb sprowadzał się do rezygnacji właściwie ze wszystkich obostrzeń, które wcześniej były wprowadzane. Nagle okazało się, że wszystkie wymogi dotyczące np. kworum przestały być ważne. W tym nowym trybie tak naprawdę wystarczyło, żeby jeden z kandydatów dostał pięć głosów i już stawał się kandydatem, drugi mógł dostać jakąkolwiek liczbę głosów, mógł sam siebie zgłosić i też stawał się kandydatem. Czyli patrząc z punktu widzenia przepisów ustawy o wprowadzeniu ustaw: o organizacji i trybie postępowania przed TK oraz o statusie sędziów TK, wydaje się, że wszystko byłoby zgodne z tą regulacją. - Jednak na podstawie tej ustawy do składu Trybunału zostały wprowadzone osoby, które zostały wybrane przez Sejm VIII kadencji na miejsca już obsadzone. Z orzecznictwa TK wynikało, że one nie mają prawa uczestnictwa w obradach Zgromadzenia i wydawania orzeczeń przez TK. Sejm ich co prawda wybrał, ale wybrał w sposób niezgodny z prawem. Jeżeli w Zgromadzeniu Ogólnym uczestniczyły osoby nieuprawnione, to pojawia się wątpliwość, czy wybór dokonany przez takie Zgromadzenie jest zgodny z prawem. Trzej sędziowie, od których prezydent odmówił przyjęcia ślubowania, zostali, brzydko mówiąc, wygumkowani - choćby ze strony Trybunału. Czy to kończy temat czy też istnieje dla nich jakaś ścieżka dochodzenia swoich praw? - To są zbyt poważni ludzie, żeby zniżyli się np. do poziomu wytoczenia pozwu o świadczenie należne. Co, moim zdaniem, mogliby uczynić, ponieważ zostali prawidłowo wybrani przez Sejm VII kadencji. - Musimy sobie uświadomić, że ten wybór był zgodny z prawem. Nie ma takiej możliwości, żeby dwa razy wybierać sędziów na to samo miejsce. Pojawi się teraz problem funkcjonowania w Trybunale osób, które nie mogą orzekać. Czy wobec tego istnieje ryzyko, że wyroki TK będą kwestionowane czy też należy przyjąć za zasadę, że jeżeli Trybunał mówi, że coś jest wyrokiem, to jest to wyrok? - Pojawi się kłopot. Nie mamy procedur, które przewidywałyby taką sytuację. To nie jest sytuacja normalna. Prawo tego nie reguluje, niestety. Pojawi się też kwestia tego, jak sądy będą reagowały na sytuację w Trybunale. - Moim zdaniem wzrośnie znaczenie rozproszonej kontroli konstytucyjności, czyli orzekania przez sądy powszechne na podstawie artykułu 8, ustęp 2 konstytucji, czyli zasady bezpośredniego stosowania konstytucji. Przez ostatnie miesiące wyroki TK nie były publikowane w Dzienniku Ustaw, znamy argumentację rządu, dlaczego tak było. Czy teraz te sprawy będą rozpatrywane od nowa? - Nie widzę takiej możliwości, nie widzę ku temu podstaw i procedur prawnych. Te sprawy zostały już rozstrzygnięte. Ale w ostatnim czasie doszło do tylu sytuacji, które wymykają się klasycznej analizie prawnej, że trudno już powiedzieć. Z dzisiejszych słów sędziego Biernata wynika, że w Trybunale nie będzie sytuacji dwuwładzy, czego się obawiano i o czym spekulowano. Z punktu widzenia powagi instytucji państwowych to chyba dobrze? - Na pewno nie byłoby dobrze widzieć, że sędziowie Trybunału wzajemnie się blokują... - Zabierają sobie klucze... - Jednocześnie jedną z pierwszych decyzji pani sędzi Przyłębskiej było nakazanie, aby wiceprezes Trybunału opuścił swój gabinet. Jak można mówić o budowaniu autorytetu, jeżeli od takich decyzji zaczyna się urzędowanie?