Uczniowie pokazują plany lekcji. Zajęcia do późna, religia w środku
Córka Agaty chodzi do VII klasy szkoły podstawowej. Trzy dni w tygodniu lekcje zaczyna o 7:30. Ma ich osiem, a nawet dziewięć w ciągu dnia. Do tego religię w środku, na którą nie chodzi. - Zajęć jest tyle, że wychodzi etat w pracy. Dziecko będzie przemęczone - mówi nam mama dziewczynki. Uczniowie pokazują też swoje plany lekcji w mediach społecznościowych. Niektórzy kończą zajęcia nawet po godzinie 19. Są też szkoły, które lekcje z jednego dnia przełożyły na soboty.
Wioleta mieszka niedaleko Gliwic, ma dwie córki - w III klasie technikum i VIII szkoły podstawowej. Starsza w piątki zaczyna szkołę o 7:15, tego dnia ma dziewięć lekcji. Nie ma autobusu, aby dotrzeć na tę godzinę do placówki. - Musi przynieść kartkę z informacją od rodziców, że będzie się spóźniać cały semestr ze względu na brak dojazdu. W takiej sytuacji jest około 10 dzieci - opowiada. Młodsza córka uczy się zazwyczaj od godziny 8 do 15.
- Już osiem godzin zajęć to wystarczająco, dziewięć to przesada. Tym bardziej, że do naszej szkoły wielu uczniów dojeżdża. Gdzie czas na naukę, korepetycje? - pyta Wioleta. I obawia się, że jej córki będą po prostu przemęczone.
Córka Agaty z Krakowa zajęcia w VII klasie trzy razy w tygodniu zaczyna o 7:30. Również ma po osiem, a nawet dziewięć lekcji w ciągu dnia. - To prawie jak etat w pracy. Jak się pracuje umysłowo, to już o pewnej godzinie jest ciężko, a co dopiero uczyć się tyle godzin - komentuje.
Kobieta podkreśla, że wszystko może się jeszcze zmienić, bo plan wciąż nie został do końca ułożony.
- Plan wygląda tak, że ma dziury. Jest ich aż osiem. To raczej nie są tylko okienka, tylko jakieś braki. Dzieci już idą do szkoły, a ja nie mogę zapisać jej na zajęcia dodatkowe - wskazuje.
Swoje plany lekcji publikują też w mediach społecznościowych uczniowie. Jeden z nich zaczyna w środy zajęcia o godzinie 7:25. I już na początku ma trzy lekcje biologii.