Prof. Zbigniew Lewicki: - Z całą pewnością nie jest to interwencja, czy atak, jest to uderzenie w ściśle dobrane punkty w Syrii. Wielkie mocarstwo, jakim są Stany Zjednoczone nie może grozić ustami prezydenta, aby potem tej groźby nie zrealizować. Dlatego (uderzenie) jest przesądzone. - Nie ma wątpliwości, że atak nie powinien nastąpić w najbliższym czasie, skoro sam prezydent Obama ograniczył się potrzebą uzyskania zgody Kongresu. Jest długi weekend, czy to będzie w formie uchwały Kongresu, czy w formie konsultacji i tak dopiero we wtorek będzie można podjąć tego typu rozmowy. Oceniam, że nie wcześniej, niż w połowie tygodnia, albo i drugiej połowie tygodnia powinno dojść do uderzenia. - Nie sądzę, żeby to była zasłona dymna, bo to jest zbyt poważna kwestia, kiedy prezydent zobowiązuje się do konsultacji z Kongresem. - Obama nie będzie miał żadnego problemu z uzyskaniem akceptacji Kongresu, ponieważ ogromna większość polityków amerykańskich rozumie, jakie są zobowiązania wielkiego mocarstwa. To nie o to chodzi, że Stany Zjednoczone mają jakiekolwiek interesy w Syrii, bo nie mają, Obama wyraźnie to mówił i każdy to widzi, że nie mają tam bezpośrednich interesów. - To na pewno nie będzie jednogłośna rezolucja, czy uchwała Kongresu, ale ogromną większością przejdzie. Prezydent Obama nie ma co czego obawiać. - Od zawsze było tak, że wielkie mocarstwo jest odpowiedzialne za rozwój wydarzeń w świecie, za to żeby inne państwa zachowywały się w sposób odpowiedzialny, tak postępowała swego czasu Wielka Brytania, czy Francja, tak postępują obecnie Stany Zjednoczone. Politycy amerykańcy w ogromnej większości dobrze to rozumieją. - Nikomu nie jest spieszno do interwencji, ale politycy amerykańscy doskonale rozumieją, że gdyby udali, że nic się stało, to tylko ośmielą prezydenta Syrii Baszara el-Asada i jego ewentualnych naśladowców. - Rozmowy z NATO trwają od dłuższego czasu, wiemy jaki jest efekt tych rozmów w Wielkiej Brytanii, czy Francji. Stany Zjednoczone nie potrzebują jednak właściwie współpracy wojskowej od nikogo, raczej chodziło o stwierdzenie przez sojuszników, że istnieją powody, dla których Stany Zjednoczone mogą podjąć tego typu akcje. - Można być przeciwnym działaniom wojskowym, czy wojennym, to jest zrozumiałe, ale z kolei trudno być obojętnym wobec sytuacji, kiedy dyktator używa broni masowego rażenia przeciwko własnym obywatelom. Jeżeli raz się na to zgodzimy, to usankcjonujemy tego typu postępowanie. - Z drugiej strony, jednostronne uderzenie bez sankcji ONZ, a nawet wyraźnej akceptacji NATO, grozi stworzeniem precedensu, więc sytuacja jest - z prawnego punktu widzenia - niezbyt prosta i na pewno obfituje w komplikacje na przyszłość.