Akcja sił Baszara al-Assada jest skierowana przeciwko opozycji i mieszkańcom, którzy licznie poparli antyreżimowe demonstracje. Czołgi i samochody opancerzone wjechały do miasta wczoraj. Dziś świadkowie mówili o ostrzelaniu dzielnicy mieszkaniowej z broni maszynowej przez marynarkę wojenną. Po wejściu wojska do Latakii masowo uciekają z niego mieszkańcy, wśród nich jest wiele kobiet i dzieci. Świadkowie donoszą też o fali aresztowań demonstrantów. Odcięto tam internet i łączność telefoniczną, nie jeżdżą też pociągi. Wybuchy słychać też na przedmieściach Latakii, w Ramel. Wśród ofiar może być wielu Palestyńczyków, gdyż znajduje się tam obóz dla palestyńskich uchodźców. Brutalną operację przeciwko syryjskim cywilom potępia wspólnota międzynarodowa. W czwartek na temat sytuacji w Syrii ma rozmawiać Rada Bezpieczeństwa ONZ Wczoraj prezydent Stanów Zjednoczonych i król Arabii Saudyjskiej po raz kolejny wezwali władze w Damaszku do natychmiastowego zaprzestania przemocy wobec uczestników antyrządowych demonstracji. Barack Obama i król Abdullah rozmawiali telefonicznie. Biały Dom poinformował w komunikacie, że przywódcy Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej są zgodni, że "brutalna kampania przemocy" syryjskiego reżimu musi zakończyć się niezwłocznie, a sami będą na ten temat rozmawiać także w najbliższych dniach. Reżim prezydenta Syrii próbuje siłą zdławić protesty, które wybuchły w tym kraju w połowie marca, na fali podobnych rozruchów w innych państwach Afryki północnej. Według obserwatorów, od tego czasu w walkach zginęło ponad 2150 osób. Syryjscy demonstranci domagają się ustąpienia prezydenta Baszara al-Assada, którego rodzina sprawuje autorytarne rządy w kraju od 41 lat.