Reklama

Gdy miał 13 lat, był molestowany przez księdza. Wstrząsające wystąpienie w Sejmie

- Szokuje mnie cały czas stanowisko naszego biskupa Andrzeja Czai. Księże biskupie, mój szacunek do ciebie nie istnieje w tym momencie. Przepraszasz parafian za to, co się stało. Kiedy przeprosisz mnie? - mówił w Sejmie pan Dariusz, który jako trzynastoletni ministrant doświadczył wykorzystywania seksualnego przez księdza.

- Szokuje mnie cały czas stanowisko naszego biskupa Andrzeja Czai. Księże biskupie, mój szacunek do ciebie nie istnieje w tym momencie. Przepraszasz parafian za to, co się stało. Kiedy przeprosisz mnie? - mówił w Sejmie pan Dariusz, który jako trzynastoletni ministrant doświadczył wykorzystywania seksualnego przez księdza.

Wczoraj w Sejmie miało miejsce posiedzenie parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania mowie nienawiści i ochrony praw człowieka. Na spotkanie zaproszono ekspertów zajmujących się tematem wykorzystywania seksualnego dzieci oraz przedstawicieli partii. - Z zaproszenia nie skorzystał episkopat, Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Rodziny oraz PiS, PO i PSL. Bardzo nad tym ubolewam - powiedziała posłanka Joanna Scheuring-Wielgus. Nagranie ze spotkania można obejrzeć na stronie Sejmu: --> tutaj.

Reklama

Tego dnia w Semie wystąpił także pan Dariusz, który w wieku 13 lat był wykorzystywany przez księdza wikarego z parafii, gdzie był ministrantem. Pojawił się na konferencji z matką.

- Przepraszasz parafian za to, co się stało. Kiedy przeprosisz mnie? - pytał, zwracając się do biskupa Czai. - Nie przepraszaj parafian za to co się stało, tylko przeproś za to, że przez lata okłamywałeś ich i proboszcza, mówiąc, że przenieśliście go [wikarego -red.] z uwagi na stan zdrowia - mówił pan Dariusz.

- "To, czego dopuścił się wikary, to akt świętokradztwa" - cytuję - "akt znieważenia Chrystusa i jego ciała". Nie... to nie jest znieważenie Chrystusa... - mówił ze łzami w oczach skrzywdzony mężczyzna.

Wcześniej pan Dariusz przytoczył wiadomości, jakie dostaje. "Weź się ogarnij", "Płaczesz o byle co", "Chłopie, miałeś 13 lat i się dałeś?", "Lecz się na głowę" - mieli pisać znajomi i nieznajomi. - Gdzie ucieknie 13-letnie dziecko? W samochodzie z 33-letnim księdzem. Na środku pola, nie widać samochodów, nie widać latarni, nie widać domów. Gdzie ma uciec takie dziecko? - pytał.

Matka: Kazali mi przysięgać, że nie nikomu nie powiem

Matka pana Dariusza zrelacjonowała swoją wizytę u biskupa Czai, do którego pojechała razem z przyjaciółką zaraz po tym, gdy syn opowiedział jej, czego dopuścił się wobec niego wikariusz.

- Nie byłam w stanie mówić, więcej mówiła za mnie moja koleżanka. Pierwsze słowa biskupa, jakie padły, brzmiały: najlepsze, co żeście zrobiły, to że przyjechałyście do nas, do mnie - miał mówić biskup. Jak wynika z relacji kobiety, hierarcha miał ją namawiać, by nie składać wniosku do prokuratury, "bo najlepsze dla dziecka jest, żeby nie mówić o tym". - Mówili mi, że tam dziecko będzie przeżywało katusze - opowiadała. Matka skrzywdzonego chłopca opowiedziała też, że bp Czaja miał jej zalecić, by nie mówiła o sprawie mężowi.

- Nic nie mówiłam, ufałam im (...) Zależało mi tylko i wyłącznie na dobru syna - przyznała.

- Zamknęli nam usta. (...) Kazali mi i mojej przyjaciółce złożyć przysięgę pod krzyżem, z jedną ręką na sercu, z drugą ręką na Piśmie Świętym, że nie możemy nikomu o tej sprawie powiedzieć - relacjonowała matka pana Dariusza, zauważając, że wówczas była bardzo wierzącą i praktykującą osobą. - Dla mnie przysięga na Pismo Święte była przysięgą, której nie mogłam złamać - opowiadała kobieta.

- Najbardziej boli mnie to, że bp Czaja w mediach zawsze podkreśla to, że matka usilnie prosiła o zatajenie tej sprawy, zamykając mi usta - powiedziała.

Na koniec wystąpienia pan Dariusz przypomniał sentencję, widniejącą na wszystkich dokumentach w diecezji opolskiej: "Powiedz prawdę i milcz".

Biskup: Przestrzegałem wszelkich przepisów

Diecezja opolska utrzymuje, że nieprawdą jest, że biskup ukrywał sprawę wykorzystywania małoletnich przez księży. Po opublikowaniu przez fundację "Nie Lękajcie Się" raportu dotyczącego przypadków pedofilii w Kościele, diecezja opolska wydała oświadczenie, gdzie przekonuje, że zestawienie zawiera "wiele nieprawdziwych informacji".

"Od momentu zgłoszenia sprawy w kurii diecezjalnej Biskup Opolski informował rodzinę pokrzywdzonego o możliwości zgłoszenia przestępstwa do prokuratury, jednakże wyraźną wolą najbliższych było zachowanie daleko idącej dyskrecji w tej sprawie ze względu na dobro pokrzywdzonego. Z tego powodu o całej sprawie nie został poinformowany proboszcz parafii, który uznał, że przyczyną nagłego odwołania wikarego z parafii były jego rzeczywiste problemy zdrowotne. Kiedy 13 lipca 2017 r. wprowadzony został prawny obowiązek zgłaszania do organów ścigania przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich, na początku sierpnia 2017 r. przedstawiciele biskupa zgłosili sprawę do prokuratury. Wobec sprawcy przestępstwa zostały natychmiast wyciągnięte konsekwencje kanoniczne: został odsunięty od posługi duszpasterskiej w parafii, zaś na polecenie Kongregacji Nauki Wiary zostało przeprowadzone postępowanie kanoniczne w wyniku którego w 2015 r. został on wykluczony ze stanu kapłańskiego. Nieprawdą jest również, że biskup ukrywał sprawcę przenosząc go do innej parafii i starał się go w jakikolwiek sposób chronić." - czytamy w oświadczeniu.

Biskup Czaja przekonuje, że w sprawie wikarego z Jemielnicy przestrzegał wszelkich przepisów. Jak zapewniał w wywiadzie dla "Więzi": "przede mną matka ofiary nie składała żadnej przysięgi"."Natomiast co do jej próśb o zachowanie dyskrecji, pamiętam je bardzo dobrze" - powiedział.

Diecezja opolska, jako jedna z pierwszych w Polsce opublikowała dane dotyczące małoletnich wykorzystywanych przez niektórych księży. W październiku 2018 r. biskup Andrzej Czaja poinformował w liście do diecezjan, że "dotąd uznano i orzeczono winę sześciu kapłanów diecezji opolskiej, którzy dopuścili się co najmniej raz aktu wykorzystania seksualnego wobec osoby małoletniej".  "Jesteśmy pełni bólu, zawstydzeni i bezradni wobec krzywdy, która już się dokonała i której nie da się naprawić. Wołamy do Boga o zmiłowanie i szczególne błogosławieństwo i opiekę Bożą dla wszystkich cierpiących z naszego powodu. Przepraszamy Was i prosimy o wybaczenie nam ciężkich grzechów naszych!" - pisał hierarcha w liście do wiernych (całość tutaj).

JtK

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy