Reklama

W nalotach zginęli przywódcy Państwa Islamskiego, w tym ci powiązani z atakami w Paryżu

Dziesięciu przywódców tzw. Państwa Islamskiego zginęło w grudniu w trakcie amerykańskich nalotów w Syrii i w Iraku. Poinformował o tym rzecznik koalicji prowadzącej naloty. Jak twierdzi, wśród zabitych są osoby bezpośrednio związane z napastnikami, którzy w listopadzie dokonali zamachów terrorystycznych w Paryżu.

Według amerykańskich dowódców, wśród zabitych ma być m.in. Charaffe al Mouadan. Mężczyzna miał mieć bezpośredni kontakt z Abdelhamidem Abbaoudem, który był mózgiem zamachów w Paryżu. Al Mouadan miał planować kolejne ataki na Zachodzie Europy. Stany Zjednoczone poinformowały, że zginął w Wigilię w trakcie jednego z nalotów w Syrii.

Wśród zabitych ma być także Abdul Kader Hakim. Mężczyzna także miał mieć bezpośrednie powiązania z paryskimi zamachowcami, z których część była w ubiegłym roku w Syrii. Hakim był odpowiedzialny za operacje zagraniczne tzw. Państwa Islamskiego. Według Pentagonu zginął on 26 grudnia w nalocie na irackie miasto Mosul.

Reklama

Amerykańscy dowódcy twierdzą, że efekty tych nalotów już teraz widać w sukcesach, jakie odnoszą irackie i kurdyjskie wojska w walce z islamistami na lądzie. Wczoraj poinformowano, że iracka armia odzyskała kontrolę nad strategicznym miastem Ramadi na zachodzie kraju.

13 listopada w zamachach w Paryżu zginęło 130 osób oraz siedmiu napastników. Ośmy z nich Salah Abdeslam wciąż pozostaje na wolności.

Informacyjna Agencja Radiowa

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy