Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetMaleńka Wyspa Bougainville'a jest zasobna w cenne surowce: miedź i złoto"The Washington Post" zwraca uwagę, że ich wartość może sięgać nawet 100 mld dolarówWysepka na Pacyfiku, która walczy o niepodległość, może stać się kolejnym polem bitwy między Chinami i USA Był ciepły listopadowy poranek 2023 r., gdy na Kapitolu pojawił się dobrze zbudowany mężczyzna z widocznymi bliznami na twarzy, odniesionymi w walce. Szramy były skutkiem trwającej ponad dekadę wojny między władzami papuaskimi i rebeliantami z prowincji Bougainville. Ishmael Toroama został przedstawiony dwóm członkom Komisji Izby Reprezentantów USA ds. Komunistycznej Partii Chin (Mike Gallagher, Neal Dunn) jako prezydent Autonomicznego Regionu Bougainville, wyspy na wschód od Papui Nowej Gwinei na południowym Pacyfiku. Oceania. Wyspa Bougainville’a chce niepodległości. Wielkie pieniądze w tle Toroama dwukrotnie omal nie zginął, prowadząc walkę o niepodległość Bougainville w latach 90. XX w. Przybył do serca amerykańskiej demokracji, by dokończyć dzieła. Towarzyszył mu starszy mężczyzna w prążkowanym garniturze. To on zaprezentował Toroamę kongresmenom. Nazywał się John D. Kuhns. W przeszłości był bankierem inwestycyjnym z Wall Street, powieściopisarzem i przedsiębiorcą. Sprawa Bougainville stała się dla niego ostatnim wielkim wyzwaniem. Mężczyźni mieli przed sobą zadanie opowiedzenia historii o niezbyt licznym, ale walecznym narodzie, mieszkającym w strategicznym miejscu, który pragnął wolności. Ale to tylko część opowieści. Bo w całej sprawie równie ważne są ogromne pieniądze. Na Wyspie Bougainville'a istnieje dawno nieużywana kopalnia odkrywkowa rudy miedzi i złota. Surowce mogą być warte nawet 100 mld dolarów. Oba metale będą kluczowe w kolejnych latach w kontekście światowej transformacji energetycznej. Od lat największe mocarstwa usiłują zabezpieczyć jak najwięcej źródeł metali, które będą im potrzebne w w niedalekiej przyszłości. Dawna prowincja Papui Nowej Gwinei zdecydowała po referendum w 2019 r., że w 2027 r. ogłosi niepodległość. 97,7 proc. mieszkańców melanezyjskiej wyspy poparło powstanie najmłodszego państwa na świecie. Ostateczna decyzja należy jednak do papuaskiego parlamentu w Port Moresby, a rozmowy między obiema stronami zostały zerwane. Władze wyspy maja plan, by sfinansować swoją wolność poprzez ponowne otwarcie kopalni Panguna i zostanie bliskim sojusznikiem USA, jak przekazał kongresmenom Taorama. Prezydent Bougainville miał przekazać, że potrzebuje wsparcia. Ostrzegł jednak, że niektórzy z jego rywali są wspierani przez Pekin. Dodał, że nawet on sam może być zmuszony, by zwrócić się do Chin, jeśli nie otrzyma wsparcia Waszyngtonu. Chiny i USA, czyli wielka geopolityka na Pacyfiku Kuhns chciałby część z zysków z kopalni w Panguna zarezerwować dla siebie. Biznesmen nie przebierał w słowach, mówiąc o sytuacji maleńkiej wyspy na Pacyfiku. "Wrażliwy status Bougainville i cenna kopalnia Panguna nie umknęły uwadze Komunistycznej Partii Chin" - napisał w notatce rozpowszechnionej przed wizytą na Kapitolu. "Chiny podjęły już kroki w celu kontrolowania Wysp Salomona i zamierzają zrobić to samo na całym Południowym Pacyfiku. Jeśli Ishmael Toroama i jego zwolennicy nie stawią oporu, Bougainville może być następne" - dodał. Takie postawienie sprawy miało wpłynąć na amerykańskich kongresmenów, którzy od dawna z niepokojem patrzą na poczynania Chin w Oceanii. Bo w miarę eskalacji napięć między Pekinem a Waszyngtonem w regionie Azji i Pacyfiku wszyscy, od dyplomatów po przedstawicieli poszczególnych państw skończywszy, nauczyli się, że napięcia te można obrócić na swoją korzyść. Pekin nie zamierza czekać na kolejny ruchy administracji Joe Bidena. Chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi, odwiedzając w kwietniu br. Port Moresby złożył propozycję umowy o wolnym handlu, zapewniając premiera Papui-Nowej Gwinei Jamesa Marape, że "Chiny będą najbardziej wiarygodnym partnerem". Ustępujący z końcem kwietnia premier Wysp Salomona Manasseh Sogavare ostrzegł w kampanii przed wyborami parlamentarnymi, że chińska pomoc skończy się, jeśli "zachodnie mocarstwa" dopną swego i jego partia straci władzę. Z kolei na początku br. prezydenci Palau i Wysp Marshalla wykorzystali zaniepokojenie działaniami Chin w regionie przez USA, uzyskując od Waszyngtonu ponad miliardową pomoc finansową. - Chiny są straszakiem na Pacyfiku dla USA. Pekin wykorzystuje Waszyngton w ten sam sposób - mówi Gordon Peake, ekspert ds. Bougainville w waszyngtońskim think tanku United States Institute of Peace. W Bougainville patrzą z podejrzliwością na plany zbicia majątków przez cudzoziemców, jak Kuhns. Najnowsza, czwarta już powieść Amerykanina przedstawia jego samego jako jedynego wiarygodnego - i bezinteresownego - a Toroamę jako jedyną nadzieję na niepodległość wyspy. W rzeczywistości doszło między nimi do wielu nieporozumień, zwłaszcza w sprawie kopalni. John D. Kuhns. Historia pewnego awanturnika Reporter "The Washington Post" spotkał Kuhnsa na pasie startowym lotniska w Buka, stolicy Bougainville. Był ubrany w szorty i t-shirt i od razu zaproponował oprowadzenie po kopalni, w której widzi tak duży potencjał. 74-latek, w przeszłości futbolista z sukcesami na Uniwersytecie Georgetown, wciąż ma sportową sylwetkę pomimo upływu lat. W trakcie spotkania jedyna oznaką jego przeszłości na Wall Street był widoczny na ręce rolex. Kuhns po raz pierwszy trafił na Wyspę Bougainville'a w 2015 r., kiedy jego kariera znalazła się na zakręcie. Dziesięciolecia budowania firm energetycznych zaprowadziły go do Pekinu, gdzie w 2006 r. założył China Hydroelectric Corporation. Wkrótce stała się ona największym zagranicznym przedsiębiorstwem energetycznym w Chinach. Jednak w 2012 r. mężczyzna został zatrzymany na lotnisku w Pekinie i zmuszony do porzucenia firmy i kraju. Incydent ten - temat jego pierwszej powieści - sprawił, że stracił zaufanie do Pekinu. Dlatego nazywa Chiny "długoterminowym zagrożeniem dla Ameryki". Cała sytuacja sprawiła, że Kuhns zaczął rozglądać się za nowym zajęciem. - Pewnego dnia do mojego biura przyszedł facet, który powiedział, że reprezentuje grupę osób z Bougainville. Dodał, że ma nowe licencje na złoto, o których chciałby porozmawiać - wspomina. Bougainville było wówczas ruiną, chociaż przez 15 lat wyspa była jedną z lepiej prosperujących części Papui Nowej Gwinei ze względu na Panguna, wówczas największą na świecie odkrywkową kopalnię miedzi i złota. Generowała prawie połowę eksportu kraju. Jednak niezadowolenie związane z podziałem dochodów i szkodami dla środowiska doprowadziło do sporów. Kopalnię zamknięto w 1988 r., co stało się przyczyną wojny domowej, w której zginęło 20 tys. osób. John D. Kuhns i Ishmael Toroama. Historia znajomości Prawie ćwierć wieku po zawarciu porozumienia pokojowego Wyspę Bougainville'a zamieszkuje około 300 tys. osób. Obecnie jest znacznie bezpieczniej niż przed laty, ale infrastruktura wciąż pozostaje w opłakanym stanie. Droga z Buka do największego miasta, Arawa, jest nieutwardzona i często nieprzejezdna. Arawa otoczona jest górami, w których znajdują się liczne bogactwa naturalne. To tutaj Kuhns osiedlił się w 2016 r. i rozpoczął handel złotem. Wraz z rozwinięciem działalności szukał ochrony i tak trafił na Toroamę, który wówczas prowadził firmę ochroniarską. Toroama miał 20 lat, gdy rozgorzały bratobójcze walki. Zgłosił się na ochotnika do Rewolucyjnej Armii Bougainville. Po niemal dekadzie walk został kluczową postacią w negocjacjach pokojowych. Porozumienie z 2001 r. dało Bougainville pewną autonomię - w tym kontrolę nad górnictwem - i przygotowało grunt pod referendum w 2019 r. Kuhns był pod takim wrażeniem Toroamy, że - jak mówi - w 2020 r. sfinansował część jego kampanii prezydenckiej. Obaj zbliżyli się do siebie podczas rozmów do powieści Kuhna pt. "They Call Me Ishmael" (niewydana w Polsce - red.), o amerykańskim biznesmenie i byłym partyzancie. 74-latek na początku zapewniał, że wszystko w książce jest prawdą. Z czasem przyznał jednak, że podrasował kilka istotnych szczegółów, w tym to, jak Toroama prawie stracił rękę. - Moja wersja jest lepsza - mówi. To jednak drobiazg przy różnicach w kontekście odmiennego spojrzenia na przyszłość kopalni w Panguna. Kopalnia w Panguna i nadzieja na wielki zysk Siła przyciągania Panguna jest wyczuwalna na długo przed ujrzeniem kopalni. Każdego dnia dziesiątki ludzi wędrują z Arawa ku górze. Na szczycie cel ich wędrówki staje się doskonale widoczny: to dziesiątki dzikich miejsc wydobycia. Kopalnia Panguna formalnie przestała funkcjonować w 1988 r., gdy Rewolucyjna Armia Bougainville zmusiła Bougainville Copper Ltd., spółkę zależną brytyjsko-australijskiej firmy górniczej Rio Tinto, do jej zamknięcia. W efekcie zaczęto wydobycie na mała skalę, bez stosownych pozwoleń. W pobliżu znajdowały się dziesiątki rozpadających się budynków, w tym dawne biura Bougainville Copper Ltd. i mieszkania, zajmowane obecnie przez setki biedniejszych mieszkańców. Stojąc na wzgórzu, Kuhns opowiedział reporterowi "The Washington Post" o szansie, którą dostrzegł. Jak zapewnił, za kilka lat i dzięki niezbędnym inwestycjom w nowy sprzęt, Panguna może się odrodzić. 74-latek powołuje się przy tym na boom na czyste technologie, który napędza globalny popyt na miedź. - Tutaj znajduje się 100 mld dolarów w surowcach: miedzi, złocie i srebrze. Trzeba je wydobyć - powiedział. Od zakończenia wojny domowej wielu próbowało to zrobić, jednak bezskutecznie. "Musimy być realistami" Kuhns ma własny plan dla Panguna. Pod koniec października, na kilka dni przed wyjazdem z Toroamą do Waszyngtonu, podpisali protokół ustaleń, by firma Kuhnsa, Lakeville Mines, znalazła dużego międzynarodowego partnera do ponownego uruchomienia kopalni. W praktyce oznaczało by to powstanie nowej spółki z udziałem międzynarodowego partnera, lokalnych właścicieli gruntów, rządu i Lakeville. Kuhns mógłby zarobić dziesiątki milionów dolarów. - Nie jestem tu po to, by być dobroczyńcą. Myślę, że robię dobrze - zapewnia. Toroama nie ogłosił jednak porozumienia w Waszyngtonie. Zamiast tego, wkrótce po powrocie do Bougainville, ponownie wydał licencję na poszukiwania w Panguna firmie BCL, która wcześniej zarządzała kopalnią. Decyzja wstrząsnęła Kuhnsem. Ale zamiast się poddać, postanowił przygotować się na porażkę Bougainville Copper Ltd. Tym bardziej, że wielu mieszkańców obwinia spółkę za obecny kryzys. - Musielibyśmy być naprawdę głupi, by ponownie powitać tego potwora - powiedziała Maggie Boring, której córka i matka zginęły na początku lat 90., gdy jej siostrzeniec przyniósł do domu znaleziony przypadkiem granat. Odpowiedzialnością za rodzinną tragedię obarczyła BCL. Zarzuty odpiera Mel Togolo, prezes wykonawczy BCL. Jego zdaniem obwinianie spółki za coś, co wydarzyło się po zamknięciu kopalni, jest "fanaberią". Dodał, że większość grup właścicieli gruntów zgodziła się z decyzją Toroama, choć przyznał, że nadal istnieje pewien opór. - Musimy być realistami. Nigdy nie uzyskamy całkowitego poparcia - powiedział. Chiny chcą kontrolować strategiczne surowce Kiedy Kuhns i Toroama spotkali się niedawno w domu prezydenta, dało się wyczuć między nimi napięcie. Rozmowa szybko zeszła na Panguna i BCL. Pomimo zawodu Kuhns nie zdecydował się na zmianę kursu i wciąż apeluje do Waszyngtonu o wspieranie Toroamy i jego dążeń niepodległościowych. Jednym z celów podróży prezydenta do Waszyngtonu było pokazanie amerykańskim urzędnikom, że jest poważnym partnerem. Omówił z kongresmenami kwestię cumowania kutrów amerykańskiej straży przybrzeżnej w Bougainville. Innym celem było znalezienie moderatora, który rozpocząłby negocjacje z Papuą Nową Gwineą. Jeśli rozmowy zakończą się fiaskiem, były rewolucjonista nie wyklucza, że Bougainville ogłosi niepodległość bez oglądania się na innych. Ta "opcja nuklearna", jak nazywa ją Kuhns, mogłaby otworzyć Pekinowi drzwi do uznania Bougainville. Gordon Peake i inni eksperci uważają, że jest to mało prawdopodobne, ponieważ groziłoby otwartym konfliktem z Papuą Nową Gwineą, o której przychylność zabiegają zarówno Pekin jak i Waszyngton. Dlatego bardziej prawdopodobne wydaje się utworzenie przez Pekin przedsiębiorstwa państwowego i w ten sposób zdobycie wpływu na cenne surowce. Toroama twierdzi, że jego rząd rozmawiał z chińskimi firmami na temat kopalni, w tym m.in. na marcowym spotkaniu w chińskim Guangzhou, ale wolałby innych partnerów. Wyspy Salomona wzorem Przynajmniej jeden z rywali w zaplanowanych na przyszły rok wyborach nie ma takich rozterek. Sam Kauona, który startował w wyborach w 2020 r., patrzył przychylnie na chińskie interesy na wyspie. Twierdzi, że ma wsparcie Pekinu i uważa za normalne nadanie ich projektom "priorytetu", jeśli zostanie wybrany. Zapytany, czego jego zwolennicy chcą w zamian za inwestycje, odpowiedział: "wszystkiego". Kauona pochwalił Manasseha Sogavare, ustępującego premiera Wysp Salomona, za jego "wszechstronne partnerstwo strategiczne" z Pekinem. Przekonuje, że byłby otwarty na zawarcie podobnej umowy. Wybór kandydata powiązanego z Chinami może urzeczywistnić ostrzeżenia Kuhnsa i zniweczyć jego plany biznesowe, ale i pisarskie. Jest w trakcie pisania drugiej, z zaplanowanych trzech, książek o Bougainville. - Jeśli Ishmael zostanie ponownie wybrany, trzecia książka będzie o najnowszym narodzie na ziemi - powiedział Kuhns. - Ale nie jestem pewien, czy wybory prezydenckie zakończą się jego sukcesem. W tej chwili wszystko jest możliwe. A ostateczne rozstrzygnięcie może zmienić całą historię - podkreśla. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: Michael E. Miller Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji. ---