Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetWydatki sztabu Kamali Harris są znacznie większe niż Donalda TrumpaDziennik "The Washington Post" zauważa, że różnicy nie widać w sondażachDemokraci zawsze mieli pod tym względem przewagę - wskazują sojusznicy Donalda Trumpa Na miesiąc przed wyborami prezydenckimi w USA Donald Trump i Kamala Harris w sondażach idą niemal łeb w łeb. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Zwłaszcza jeśli chodzi o kampanijne wydatki. Kandydatka demokratów prowadzi trzykrotnie kosztowniejszą kampanię niż republikanin. Według firmy AdImpact, zajmującej się śledzeniem wydatków na marketing, od zakończenia sierpniowej konwencji demokratów do 4 października Harris wyemitowała reklamy o wartości 263 mln dolarów. To prawie 2,5 razy więcej niż 109 mln dolarów wydanych przez sztab Trumpa. Wybory w USA. Kamala Harris wydaje więcej pieniędzy niż Donald Trump Obecna wiceprezydent może pochwalić się większą liczbą osób zaangażowanych w kampanię: pracowników, wolontariuszy, większą liczbą reklam w internecie, bardziej rozbudowanym programem organizacyjnym oraz mnóstwem pieniędzy przeznaczonych na gadżety: dzwonki, gwizdki, kubki itp. Niedawno w Filadelfii sztab demokratki zorganizował pokaz dronów świetlnych. Uczestnicy jej mityngów często otrzymują podświetlane bransoletki niczym na koncertach największych gwiazd muzyki pop. W planach jest emisja pod koniec października spotów reklamowych w stacjach telewizyjnych w tzw. stanach wahających się - kluczowych dla ostatecznego rezultatu w wyborach. Przewaga Harris jest większa niż w w przypadku dwóch poprzednich startów Trumpa w rywalizacji o Biały Dom. Biorąc pod uwagę wydatki na kampanię, wiceprezydent na obecnym etapie znacznie wyprzedza multimiliardera w porównaniu do poprzednich jego pojedynków: z Hillary Clinton w 2016 r. oraz Joe Bidenem cztery lata później. Po zsumowaniu wszystkich wydatków na kampanię wychodzi, że demokraci wydali o 225 mln dolarów więcej na reklamy prezydenckie między końcem konwencji a 4 października - czyli prawie 1,8 razy więcej niż 294 miliony dolarów wydane przez republikanów - wynika z szacunków AdImpact. Jak rozkładają się te wydatki? 97 mln dolarów przeznaczono na reklamy w portalach informacyjnych. To więcej o 34 mln niż republikanie. Z kolei na kampanijne reklamy na Facebooku i Google sztab Harris przeznaczył łącznie 278 mln dolarów - prawie trzykrotnie więcej niż konkurenci. I chociaż w 2020 r. demokraci również wydali więcej, ich przewaga była wówczas mniejsza. Okazuje się, że ośmiu z 10 największych reklamodawców o tematyce politycznej w ciągu ostatnich 90 dni na platformach koncernu Meta (Facebook, Instagram) to konta związane z kampanią Kamali Harris. Demokraci do 3 października wydali tutaj łącznie 89 mln dolarów - 10-krotnie więcej niż republikanie (8 mln dolarów). USA - sondaże. Kamala Harris i Donald Trump idą łeb w łeb Jednak jak dotąd różnica w wydatkach w niewielkim stopniu przyczyniła się do zdecydowanego przechylenia szali na korzyść demokratki. Trump ma obecnie znacznie lepsze sondaże niż w analogicznym okresie w 2020 r. Dlatego stratedzy Harris twierdzą, że różnica w listopadowym głosowaniu będzie niewielka. Wszystko ma rozstrzygnąć się w kilku kluczowych stanach. - Zawsze wiedzieliśmy, że rywalizacja będzie zacięta. Zbudowaliśmy kampanię z tą świadomością. Zamierzamy wygrać wybory - podkreśla Lauren Hitt, rzeczniczka kampanii Harris. - Nasza strategia wydaje się o wiele bardziej skuteczna niż plan Trumpa, by wysłać kogoś pod dom potencjalnego wyborcy i to na miesiąc przed dniem głosowania. Wyborcy potrafią odróżnić kogoś, kto stara się zasłużyć na ich głos, od kogoś, kto bierze go za pewnik - przekonuje. Średnia sondaży przeprowadzonych przez "Washington Post" z ostatnich tygodni pokazuje, że Harris prowadzi dwoma lub trzema punktami procentowymi w Wisconsin, Michigan i Pensylwanii, podczas gdy Trump ma dwupunktową przewagę w Arizonie i Georgii. Różnice w Karolinie Północnej i Nevadzie wynoszą mniej niż jeden punkt procentowy. Wynik w każdym ze stanów mieści się w granicy błędu, wynoszącego 3,5 pkt. Ostateczny wynik może być korzystny dla oby pretendentów. - Kamala Harris wydaje setki milionów dolarów, a nadal ma gorsze wyniki przeciwko prezydentowi Trumpowi niż jakikolwiek demokrata - wskazuje rzeczniczka Trumpa Karoline Leavitt. - To dlatego, że prezydent Trump zebrał najlepszy zespół kampanijny - dodała. Niektórzy republikanie blisko związani z Trumpem obawiają się, że jeśli różnice w sondażach pozostaną minimalne, na ostateczny wynik głosowania może wpłynąć różnica w wydatkach w stanach, gdzie mobilizacja wyborców będzie decydująca. Obawy republikanów o wynik wyborów. Wskazują na pieniądze Doradcy kampanii republikanina wezwali do zwiększenia wydatków na działania mające na celu zachęcenie wyborców do głosowania. Trump miał powiedzieć swoim strategom, by skupili się nie tylko na pozyskiwaniu nowych wyborców, ale także na programie monitorowania "integralności wyborów", tj. ochrony przed ewentualnymi fałszerstwami. Ma być w to zaangażowane 175 tys. osób. Inicjatywa ta nie przekłada się jednak bezpośrednio na zwiększenie frekwencji. Jak nieoficjalnie słyszymy, Trump chce też mieć środki m.in. na procesy sądowe - twierdzą jego współpracownicy. Lara Trump, synowa prezydenta i współprzewodnicząca Republikańskiego Komitetu Narodowego, postuluje, by w kampanii wydawać więcej pieniędzy na reklamy w internecie. Sam Trump z kolei organizuje serię zbiórek pieniędzy w ostatnim miesiącu przed głosowaniem. Dwóch innych rozmówców "Washington Post" z obozu Trumpa przyznało, że byli zaskoczeni dużą liczbą reklam wyborczych Kamali Harris w części stanów, które odwiedzili. Ich zdaniem jej materiałów było znacznie więcej niż Trumpa. - W siedmiu kluczowych stanach różnica w głosowaniu będzie wynosić od 350 tys. do 400 tys. wyborców - powiedział Kevin Madden, główny doradca kampanii republikanina Mitta Romneya w 2012 r. Liderzy kampanii Trumpa utrzymują, że republikanin ma niezbędne zasoby, by wygrać. Przekonują, że i tak przekroczyli już własne wewnętrzne założenia w kontekście pozyskiwania funduszy. Twierdzą, że zgodnie z założeniami demokratom udało się zebrać więcej gotówki. Ale ich zdaniem kluczowa może okazać się zdolność Trumpa do przyciągania uwagi za pośrednictwem telewizji i mediów społecznościowych. Ma to zrekompensować niedobór płatnych reklam. - Gdyby pieniądze decydowały, Hillary Clinton kończyłaby właśnie drugą kadencję na stanowisku prezydenta - podkreśla James Blair, dyrektor polityczny kampanii Trumpa. - Naszym zadaniem jest znalezienie sposobu na wygraną bez względu na wszystko i jestem przekonany, że mamy pomysł i zasoby, by tego dokonać - dodaje. Kamala Harris planuje ofensywę medialną Kamala Harris, która rozpoczęła kampanię pod koniec lipca, jak dotąd przyjęła znacznie ostrożniejsze podejście do tradycyjnych mediów informacyjnych, chociaż jej zespół twierdzi, że w nadchodzących tygodniach udzieli większej liczby wywiadów, włącznie z tradycyjną przedwyborczą rozmową w specjalnej edycji programu "60 Minutes" w telewizji CBS (tak też się stało po publikacji artkułu - przyp. Interia). Ma się także pojawić w lokalnych stacjach w kluczowych stanach. Od czasu rezygnacji Joe Bidena z ubiegania się o reelekcję Harris i Trump ruszyli w objazd po kraju i pod tym względem nie ma między nimi dużych różnic. Zespół demokratki zwraca uwagę, że oba ugrupowania mają do czynienia z już utwardzonym elektoratem, a decydujące będzie przekonanie niewielkiej części niezdecydowanych w kluczowych stanach. Doradcy wiceprezydent przekonują, że pod tym względem trudniejsze zadanie stoi przed Donaldem Trumpem. Ich zdaniem zmiany polityczne w ostatniej dekadzie pozwoliły demokratom na zdobycie poparcia wśród bardziej nawykłych do głosowania wyborców. Ma to być jednym z powodów lepszego od oczekiwań wyniku głosowań w tzw. wyborach środka kadencji w 2018 i 2022 r. - Trump ma elektorat, który pod pewnymi względami wymaga dużej kampanii. Częściowo dlatego, że wiele osób, które muszą przekonać, to sporadyczni wyborcy - analizuje jeden ze strategów kampanii Harris. - Z definicji trudniej do nich dotrzeć - dodaje. Doradcy miliardera twierdzą, że to Harris ma problem z frekwencją. - Mają setki tysięcy wyborców w każdym stanie, którzy nie oddali głosu do 2020 r. w żadnych wyborach i tym razem nie otrzymają karty do głosowania pocztą - odpowiada Blair. Pod koniec września sztab Harris przekazał, że ma łącznie 330 biur i ponad 2,4 tys. pracowników. W ostatni weekend ubiegłego miesiąca udało im się skontaktować z ponad milionem wyborców w ciągu trzech dni. Dobili do 100 tys. wydarzeń w trakcie kampanii. Blair odpowiada, że kampania Trumpa ma ponad 300 biur inicjatywy "Trump Force 47" (47, ponieważ w listopadzie Amerykanie wybiorą 47. prezydenta - red.), skierowanej na pozyskanie nowych wyborców. Sztab republikanina chwali się liczbą 30 tys. zaangażowanych wolontariuszy, nie licząc innych osób pracujących przy kampanii. Elon Musk wspiera Donalda Trumpa. "Błagali darczyńców o pieniądze" Oba ugrupowania dysponują także siecią zewnętrznych firm lub organizacji, które działają na rzecz ich kandydatów w terenie. Jedna z takich inicjatyw, America PAC, została zorganizowana na rzecz Trumpa przez szefa Tesli Elona Muska. Zgodnie z ujawnionymi wydatkami we wrześniu przeznaczyła 17 mln na aktywności związane z kampanią. Cody Hall, główny doradca republikańskiego gubernatora Georgii Briana Kempa, powiedział, że w stanie panuje "szał aktywności". - Elon ze swoją inicjatywą puka od drzwi do drzwi wyborców. My mamy z kolei swoje zadania - podkreśla. Hall zwraca uwagę, że rozbieżność w wydatkach i niepewność co do mobilizacji wyborców sprawiają, że obawia się wyniku głosowania. Trzech prominentnych republikanów stwierdziło, że w Michigan istnieją obawy dotyczące braku wolontariuszy i samej organizacji kampanii Trumpa. W Arizonie szefowa lokalnych struktur Gina Swoboda prywatnie wyraziła podobne obawy, ale w oświadczeniu zapewniła, że sprawy idą w dobrym kierunku. - W Arizonie jestem nie tylko zadowolona z programu terenowego, ale także przekonana, że nasz zespół angażuje się i komunikuje z wyborcami, których potrzebujemy, aby przywrócić prezydenta Donalda J. Trumpa do Białego Domu - przekazała. - Mamy strategicznie rozmieszczone biura sztabu. Możemy pozytywnie wpłynąć na frekwencję i dysponujemy siłą, by zwiększyć rejestrację wyborców, zwiększyć wysiłki związane z głosowaniem i skutecznie przekazać przesłanie prezydenta - dodała. Współpracownicy Trumpa twierdzą, że rozbieżności w wydatkach na reklamę polityczną nie są tak złe jak w 2020 r., kiedy po sporych wydatkach w początkowej fazie kampanii w końcówce zabrakło już finansowego paliwa. Miało dojść do tego, że w ostatnich tygodniach nie mieli nawet reklam w telewizji w Georgii i błagali darczyńców o pieniądze. - Pod koniec zostaliśmy zdeklasowani - powiedział anonimowo jeden ze współpracowników Trumpa. Osoba ta powiedziała, że różnica w wydatkach była jednym z powodów, dla których republikanin przegrał. Inny ze współpracowników miliardera przyznał, że wydatki będą jeszcze większym problemem niż w 2020 r. - To nie jest dla nas nowość - podkreślił. Rozmówca "Washington Post" przyznał, że "dysproporcja w wydatkach" zaszkodziła w 2020 r. Ale - jego zdaniem - Trump przegrał głównie z powodu zarządzenia kryzysem związanym z pandemią koronawirusa - Przewyższają nas wydatkami, a sondaże mimo tego nie zmieniają się. To naprawdę niesamowite - zakończył. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autorzy: Josh Dawsey, Michael Scherer, Clara Ence Morse, Theodoric Meyer Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji. ---