Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet"The Washington Post" podkreśla, że Europa walczy z czasem, by dozbroić UkrainęKijów już teraz racjonuje amunicje, a może być jeszcze gorzejFinlandia podwoiła produkcję amunicji artyleryjskiej. Zapowiada gotowość przekazania jej Ukrainie Trwa wyścig z czasem, który ma na celu zapobieżenie katastrofie w wojnie Ukrainy z Rosją. Rozgrywa się on na polach i w lasach Ukrainy oraz w mniejszym stopniu w cichym zalesionym obszarze południowo-zachodniej Finlandii. Ukraina. Brakuje amunicji. W Finlandii fabryki pracują pełną parą Jak to możliwe? Jesteśmy w fabryce amunicji artyleryjskiej Nammo Lapua koncernu Nammo. Obserwujemy, jak mechaniczne ramię podnosi masę stopionego metalu z płomieni prasy kuźniczej. Rozgrzany do czerwoności stalowy cylinder wkrótce zostanie schłodzony i wypełniony materiałami wybuchowymi, zanim dotrze do miejsca przeznaczenia: albo wzmocni zapasy państw NATO, albo skończy w ukraińskiej haubicy na froncie wojny z Rosją. Pracownicy zakładu - obecnie działa 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu - czterokrotnie zwiększyli produkcję 155-milimetrowych pocisków od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 r. Perspektywy dla pakietu prezydenta Joe Bidena o wartości 61 mld dolarów - największego jak dotąd pojedynczego wsparcia wojskowego dla Ukrainy - wyglądają ponuro. Republikanie nadal wstrzymują w Kongresie pomoc ze strony Stanów Zjednoczonych. Tymczasem Ukrainie zaczyna brakować kluczowych elementów do walki, pocisków artyleryjskich oraz rakiet przeciwlotniczych. Prezydent Wołodymyr Zełenski, przemawiając w Monachium do zachodnich przywódców, zaapelował o nowe dostawy broni i amunicji. Ich rosnący niedobór amerykańscy i ukraińscy urzędnicy uznali za główny czynnik, który wpłynął na decyzję o poddaniu miasta Awdijiwka siłom rosyjskim. Kraje europejskie w dwa lata po inwazji mają trudności z rozszerzeniem produkcji obronnej na taką skalę, by zaspokoić najpilniejsze potrzeby Ukrainy. Jednocześnie unijni urzędnicy przyznają, że państwa członkowskie będą w stanie zrealizować tylko połowę wcześniejszego celu, jakim było dostarczenie Ukrainie do wiosny tego roku miliona pocisków kaliber 155 mm. Ukraińscy żołnierze bez ogródek mówią, że Rosjanie dysponują obecnie większą liczbą uzbrojenia. Europa walczy z czasem. "Opóźnienie działa na korzyść Rosji" Rządy i przedstawiciele branży zgadzają się, że obecna sytuacja państw Europy ma związek z wieloma latami zmniejszania nakładów na zbrojenia po zakończeniu zimnej wojny. Wyzwaniem są także ograniczenia systemowe, w tym bariery prawne dla wspólnych inicjatyw zbrojeniowych. James Black, ekspert ds. obronności i bezpieczeństwa w think tanku RAND Corporation, podkreśla, że kraje Europy zmieniły w ostatnich dziesięcioleciach strukturę przemysłu obronnego, ponieważ siły zbrojne realizowały co najwyżej misje na mniejszą skalę poza Starym Kontynentem, a perspektywa wznowienia konfliktu między państwami wydawała się odległa. - Europa ściga się z czasem, by przestawić przemysł na tryb wojenny. Nie stanie się to jednak od tak po prostu - wskazuje Black. Jego zdaniem potrzeba miesięcy, a nawet lat na zbudowanie linii produkcyjnych, zatrudnienie i przeszkolenie pracowników oraz pozyskanie kluczowych materiałów. - To opóźnienie działa tylko na korzyść Rosji - mówi. Wyzwania stojące przed Europą są inne niż w przypadku Stanów Zjednoczonych. USA także usiłują zwiększyć zdolności produkcyjne, ale już na starcie mają przewagę w postaci znacznie większego rynku, większego budżetu i rządowej własności niektórych zakładów produkcyjnych. Kreml zdołał przeciwstawić się zachodnim sankcjom, przekierowując zasoby gospodarcze na przemysł obronny. Moskwie dzięki wsparciu Korei Północnej i Iranu udało się zwiększyć zapasy amunicji oraz dronów bojowych. W styczniu przywódcy Niemiec, Holandii, Danii, Estonii i Czech wezwali do zwiększenia wspólnych zamówień i natychmiastowych dostaw broni dla Ukrainy. "Obecnie pilne jest dostarczenie amunicji i systemów uzbrojenia, w tym haubic, czołgów, bezzałogowych statków powietrznych i obrony powietrznej, których Ukraina pilnie potrzebuje. Nie ma czasu do stracenia" - oświadczyli. Ukraina. Armia natychmiast potrzebuje dostaw amunicji Kijów ma ogromne potrzeby zbrojeniowe po nieudanej kontrofensywie w 2023 r. Próbuje powstrzymać znacznie większe rosyjskie siły, przy okazji odbudowując własne. Z linią frontu liczącą około tysiąc kilometrów artyleria stała się obecnie najważniejszym zasobem wojny. Urzędnicy w Kijowie twierdzą, że potrzebują ponad 200 tys. pocisków miesięcznie, tymczasem łączna produkcja państw Europy wynosi zaledwie około 50 tys. miesięcznie - z czego tylko część trafia na Ukrainę. Ukraińska armia już teraz racjonuje amunicję. Zmusza to dowódców do dokonywania trudnych wyborów. - Wydaje mi się oczywistością, że obawiają się wyczerpania zapasów - mówi anonimowo wysoki rangą urzędnik NATO. Potrzeby Kijowa nie ograniczają się do artylerii. Zachodni urzędnicy przyznają, że istnieje duże ryzyko zwiększenia strat wśród ludności cywilnej, jeśli w nadchodzących miesiącach zabraknie amunicji dla systemu obrony przeciwrakietowej. A przecież nic nie wskazuje, by Rosji zabrakło pocisków i dronów, którymi co kilka dni nęka ukraińskie miasta. Camille Grand, były wiceszef NATO, stwierdził, że europejscy przywódcy, pomimo zdecydowanych deklaracji, nadal nie zdołali przestawić gospodarek swoich krajów z normalnego trybu. - Produkcja jest daleka od potrzeb gospodarki wojennej. Zapowiedzi nie mają związku z rzeczywistością - dodaje Grand. Inny z obecnych urzędników NATO przekazał, że wyzwanie stojące przed Europą jest skutkiem "kryzysu, który narastał przez lata". Powody? Państwa UE nie były gotowe do ponoszenia kosztów utrzymywania wolnych mocy, co pozwoliłoby fabrykom w krótkim czasie na zwiększenie produkcji. Przedstawiciel NATO porównał sytuację do braku pługów w kraju, w którym rzadko pada śnieg. Jednak gdy przychodzi zamieć, trzeba ponieść pełne koszty zakupy potrzebnego sprzętu. - Dla wielu sojuszników kwestia produkcji amunicji była mało atrakcyjna. Jednak teraz znajduje się na szczycie agendy - dodał. NATO. Przed Europą trudny powrót do produkcji W styczniu sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg ogłosił zawarcie umowy przez NATO o wartości 1,2 mld dolarów na dostawy amunicji artyleryjskiej 155 mm. To oznaka zmian. Kolejne państwa przeznaczają większe środki na wydatki wojskowe. Przykłady? Niemiecki gigant zbrojeniowy Rheinmetall buduje nowe zakłady produkcji amunicji do artylerii. We Francji rząd wraz z firmami pracuje nad przyspieszeniem produkcji haubic Caesar i pocisków obrony powietrznej Mistral. Kraje wschodniej flanki NATO także znacząco zwiększają wydatki na obronność. Estonia wraz z Łotwą łączą siły w celu zakupu niemieckiego sprzętu obrony powietrznej. W wydatkach na zbrojenia w Europie przoduje Polska. Według Europejskiej Agencji Obrony (EDA) kraje UE w ostatnich latach przeznaczyły więcej środków na sprzęt obronny, wydając łącznie około 52 mld dolarów w 2022 r. - w ostatnim roku, dla którego są pełne dane. Według André Denka, zastępcy EDA, zdolności produkcyjne krajów europejskich w zakresie pocisków 155 mm wzrosły o 40 proc. od początku wojny w Ukrainie. Oczekuje się, że do końca 2024 r. produkcja osiągnie 1,4 mln pocisków rocznie. Wzrost ten będzie jednak wymagał trwałych inwestycji - i finalizowania kontraktów - ze strony rządów europejskich. - Nie można kupić pocisków artyleryjskich w supermarkecie. Słyszymy od przedstawicieli przemysłu, że potrzebują przewidywalności w zakresie zdolności produkcyjnych - podkreśla Denk. "Brakuje woli politycznej" Przedstawiciele przemysłu obronnego w Europie twierdzą, że koncerny już zainwestowały w zwiększenie produkcji, czasem wykorzystując własne pieniądze. Skarżą się jednak, że rządy nie wywiązują się z podpisywania kontraktów, a ich obietnice nie idą w parze z rzeczywistymi funduszami. Stowarzyszenie Aerospace Security and Defense Industries Association of Europe, do którego należą duże koncerny, jak Patria, Saab i Rheinmetall, wskazuje, że rządy muszą wziąć na siebie większe ryzyko, jeśli ma nastąpić dalsze zwiększenie produkcji. "Potrzebne są inwestycje, konkretne zamówienia oraz długoterminowa polityka" - wskazuje organizacja. Szef sztabu szwedzkiego wojska gen. Michael Claesson zwraca uwagę na zmiany strukturalne, które zaszły od czasów zimnej wojny, kiedy to przemysł obronny działał pod bardziej bezpośrednią kontrolą państwa. Dziś, podczas gdy firmy obronne chcą wziąć udział w wysiłkach na rzecz pomocy Ukrainie, wiele z nich musi również odpowiadać przed akcjonariuszami. "Słyszymy: możemy zwiększyć produkcję, ale potrzebujemy finansowania. A całe otoczenie jest obecnie niestabilne" - powiedział Claesson. Kusti Salm, sekretarz w estońskim ministerstwie obrony odrzucił twierdzenie, jakoby istniały duże bariery dla produkcji amunicji w Europie. Przekonuje, że jeśli popyt jest wystarczający, rynek sobie poradzi. Jego zdaniem brakuje jedynie woli politycznej. - To wykonalne. Nie jest to herkulesowe zadanie - powiedział. Produkcja amunicji. Przeszkodą brak koordynacji Europa musi przezwyciężyć skutki głębokiego rozdrobnienia przemysłu obronnego, który składa się w dużej mierze z firm mających ścisłe powiązania z rządami swoich krajów. Urzędnicy przyznają, że układ ten osłabił konkurencyjność i doprowadził do dublowania działań, co jest widoczne w Ukrainie. Lokalne siły zbrojne musiały zarządzać dużą gamą systemów przekazanych przez zachodnich sojuszników. Kraje europejskie posiadają na przykład 17 typów czołgów ciężkich, w porównaniu z jedną wersją amerykańską: M1 Abrams. Z analiz Parlamentu Europejskiego wynika, że bardziej skoordynowane inwestycje w obronność przyczyniłyby się do zaoszczędzenia nawet 80 mld dolarów rocznie. Kolejnym wyzwaniem jest przełamanie barier. Obawy o nadmierną kontrolę Brukseli i niechęć do dzielenia się wrażliwymi informacjami na temat bezpieczeństwa narodowego między państwami UE i NATO utrudniają efektywność i szybsze dostawy broni. Zintensyfikowało to debatę w sprawie ograniczenia zakupów broni przez unijne kraje do własnych firm. - Każdy chce, by rodzimy przemysł zbrojeniowy otrzymał zamówienia - podkreśla wysoko postawiony urzędnik NATO. - Nie możemy jednak podchodzić do tego zagadnienia w sposób zbyt ograniczony. Jeśli najlepszą ofertą dysponuje np. Korea Południowa, powinniśmy kupować produkty od Seulu - dodaje. Finlandia i Rosja. Helsinki inwestują w obronność Fabryka Nammo w pobliżu miasta fińskiego miasta Sastamala może w kolejnych miesiącach powiększyć się, jeżeli firmie uda się zdobyć około 20 mln dolarów, o które wystąpiła do UE w ramach programu wspierania produkcji amunicji. - Wraz z wojną rozpoczętą przez Putina okazało się, że artyleria, uważana za broń staromodną, znów stała się bardzo nowoczesna - przekonuje Mikko Myllykangas, były oficer artylerii, obecnie pełniący funkcję wiceprezesa Nammo Lapua. Finlandia - dzieli z Rosją ponad 1,3 tys. km granicy - po wojnie zimowej w latach 1939-1940 ze swoim wschodnim sąsiadem sukcesywnie wzmacniała obronność. Jak przekonują fińscy urzędnicy, ich kraj może pochwalić się największymi siłami artyleryjskimi w Europie Zachodniej. W zamieszkanej przez 5,5 mln osób Finlandii obowiązkowej służbie wojskowej podlegają mężczyźni. Władze od dawna współpracują z sektorem prywatnym w celu gromadzenia zapasów kluczowych artykułów pierwszej potrzeby na wypadek katastrofy lub ataku militarnego. - Nie ufaliśmy Rosji przez ostatnie 100 lat. Wiemy, przez co przechodzą Ukraińcy - powiedział niedawno fiński minister obrony Antti Hakkanen. Plaga Europy. "Kraje autokratyczne obserwują Zachód" Finlandia postawiła sobie za cel podwojenie produkcji pocisków artyleryjskich do 2027 r. Hakkanen odmówił podania dokładnych liczb, ale podkreślił, że większość lub całość dodatkowej produkcji może trafić do Ukrainy. W tym kontekście istotne wydaje się pytanie, czy kraje Europy przeznaczają wystarczającą ilość środków na ożywienie produkcji zbrojnej. W przeciwieństwie do Rosji, gdzie oczekuje się zdecydowanego zwycięstwa Putina w marcowych wyborach prezydenckich, rządy muszą brać pod uwagę nastroje opinii publicznej oraz różne priorytety przy przydzielaniu funduszy na zbrojenia. - Wszystkie kraje autokratyczne obserwują, co Zachód może zrobić z potencjałem przemysłu obronnego - wskazuje Hakkanen. Pomimo powszechnego poparcia dla Ukrainy, wydatki wojskowe są niepopularne w wielu krajach. I chociaż zagrożenie wojną ożywiło ambicje europejskich liderów, nie wiadomo, czy uda się podtrzymać ten trend przez dłuższy czas. - To plaga naszego kontynentu, gdzie ludzie mają tak wiele odmiennych poglądów - konkluduje Claesson. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: Missy Ryan, Emily Rauhala Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji. ---