Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetKalifornijska Dolina Śmierci to najbardziej suche miejsce w AmeryceW ostatnich miesiącach dzieją się tam niespotykane zjawiska"The Washington Post" sprawdził na miejscu, w jaki sposób słynna amerykańska pustynia zamieniła się w żyzną oazę Czasami pustynia skrywa swoje sekrety, zdradzając je tylko tym, którzy uważnie się przyglądają. Ale w tym roku najgorętsze i najbardziej suche miejsce w USA nie musi niczego ukrywać. Niespotykane zjawiska mówią same za siebie, a wręcz krzyczą. USA. Dolina Śmierci odżyła. Niespotykane zjawisko na znanej pustyni W kalifornijskim Parku Narodowym Doliny Śmierci ostatnie miesiące były wyjątkowe. Dolina przywodzi na myśl pewien konkretny obraz: pył, czaszki zwierząt i niezbyt wiele oznak życia. Tymczasem w ostatnich tygodniach niespodziewanie przyozdobiły ją dzikie kwiaty i dzięki mozaice wszelkich kolorów - żółci, fioletu czy różu - przełamały krajobraz odcieni brązów i szarości. Najnowsze zjawisko pojawiło się zaledwie w kilka tygodni po tym, gdy ogromne ulewy przyczyniły się do powstania w Dolinie Śmierci tymczasowego jeziora. Doszło do tego w miejscu zwanym Badwater Basin - najniżej położonej depresji w USA. Jezioro w takim miejscu niemal od razu przyciągnęło turystów z całego kraju. Mogli oni pierwszy raz w życiu wiosłować po tym niezwykłym zbiorniku wodnym, wyschniętym od czasów prehistorycznych. Skąd tyle wody w najsuchszym miejscu w Ameryce? Powodem niecodziennej aktywności przyrody były potężne opady, które w sierpniu nawiedziły Kalifornię wraz z huraganem Hilary. Najobficiej padało 20 sierpnia, gdy park został kompletnie zalany. Ale był to tylko przedsmak kolejnych dni. W efekcie rekordowe opady przygotowały grunt pod jeden z najlepszych sezonów dzikich kwiatów od 2016 r., a naukowcy szacują, że przy okazji zazieleniają się dziesiątki tysięcy akrów suchej jak wiór ziemi. Niezwykły rok przyciągnął tłumy turystów żądnych podziwiania niespotykanych zjawisk. Przybywają oni również do odległych miast na obrzeżach parku, jak Tecopa i Shoshone, gdzie najbardziej widać feerię kolorów dzięki kwiatom. - Normalnie, gdy nie ma tu kwiatów można pomyśleć, że to jałowe i opustoszałe miejsce. Nic dziwnego, że nazywają to Doliną Śmierci - mówi Naomi Fraga, amerykańska botaniczka, dyrektor ochrony w Kalifornijskim Ogrodzie Botanicznym. - Rozkwit roślin zmusza do uświadomienia sobie obfitości życia, które znajduje się tutaj. Nagle mamy do czynienia z tymi wszystkimi jednorocznymi roślinami. Są wszędzie i to jest niesamowite. To magiczne, piękne uczucie - dodaje. USA. Zjawisko "superkwitnienia" przyciąga uwagę turystów Dla ludzi takich jak Fraga (specjalistki od roślin pustynnych) i jej współpracownika Patricka Donnelly'ego, który mieszka w Shoshone i pracuje jako dyrektor w Centrum na rzecz Różnorodności Biologicznej, bujny sezon dzikich kwiatów jest pokrzepiający. Bo przecież praca w jednym z najbardziej ekstremalnych miejsc na świecie - gdzie efekty zmian klimatycznych są namacalne, jak nigdzie indziej - daje się ostro we znaki. Normalnie, tj. w latach, gdy temperatury są wysokie a deszcz rzadko spotykany, dwójka naukowców spędza dni na przemierzaniu pustyni Mojave w poszukiwaniu dzikich kwiatów, by ukoić duszę. - W pracy mam poczucie zbliżającej się zagłady 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu - wskazuje Donnelly. - Dlatego zamierzam się tym cieszyć. Potrzebuję tego. Uwielbiam pustynne kwiaty. To coś, co czyni mnie najszczęśliwszym na świecie. Można się od tego uzależnić - opowiada z pasją. Rośliny na pustyni gdy kwitną, produkują i rozsiewają nasiona - i w ten sposób uzupełniają naturalną podziemną sieć magazynową ukrytą w glebie. Nasiona mogą przetrwać w ten sposób przez lata, a nawet dziesięciolecia, przeczekując trudne warunki w podziemnym "banku nasion" do następnego "dużego" kwitnienia. Naukowcy również wykorzystują ten czas, ponieważ wiedzą, że czekają ich coraz trudniejsze lata. Botanicy uważają, że wszystkie rośliny są wartościowe. Jednak uwagę opinii publicznej w ostatnich latach przykuwa głównie zjawisko "superkwitnienia" jako całość. To jednak termin niespecjalnie lubiany przez naukowców. Dlaczego? Nie ma naukowej definicji. Jego dokładne pochodzenie jest niejasne, ale wydaje się być zakorzenione w tradycji pracowników Służby Parków Narodowych. Organizacja zarządza cennymi krajobrazowo terenami w USA. Według byłego strażnika Doliny Śmierci Alana Van Valkenburga starsi pracownicy w parku używali tego terminu w latach 90., wymieniając się opowieściami o największych okresach kwitnienia, jakich byli świadkami. Dolina śmierci zakwitła. Poligon doświadczalny dla naukowców Fraza "superkwitnienie" była rzadko spotykana przed 2016 r., kiedy to Dolina Śmierci po raz ostatni wybuchła mnogością kolorów, przyciągając tłumy turystów i dziennikarzy. Doniesienia medialne sprzed kilku lat opisywały to wydarzenie jako bez precedensu w obecnym stuleciu, ale na próżno szukać w relacjach używanych obecnie superlatywów. Niezależnie od źródła nazewnictwo wzbudza sprzeciw ekspertów. Uważają oni, że w ten sposób niepotrzebnie sensacjonalizuje się zwykły z ich punktu widzenia proces przyrodniczy. Otwartą kwestią pozostaje, co powinno kwalifikować się jako superkwitnienie. - Uważam, że jeśli zbliży to ludzi do przyrody, podziwiania roślin, należy to zaakceptować - wskazuje Fraga, idąc przez pole jaskrawożółtych pustynnych złocieni, czasami określanych jako pustynne słoneczniki. Tej wiosny na ogromnej przestrzeni parku można zaobserwować feerię barw: przekonać się, jak długie pasma jasnego złota pustyni odbijają ostre promienie słoneczne po obu stronach drogi stanowej 127, która biegnie na północ w kierunku miejscowości Baker na pustyni Mojave. W innych miejscach pstrzą się różne odcienie fioletów macierzanki piaskowej lub wysokich łodyg lilii pustynnych. Fraga wskazuje, że to, co czyni ten rok wyjątkowym, to wielkość roślin i czas ich kwitnienia. Ma za to odpowiadać niezwykła mieszanka letnich i zimowych opadów. Ale bogactwo roślin to dla botaników także okazja do zbierania próbek rzadkich okazów oraz nasion, które posłużą w kolejnych mniej obfitych w opady sezonach do odbudowy kwiatostanu. Dziwne zjawisko w Dolinie Śmierci. "To chaos klimatyczny" Nietypowe zjawiska w Dolinie Śmierci wpływają także na ożywienie dawnych górniczych osad w regionie. Susan Sorrells, której pradziadek założył miasteczko Shoshone na początku XX w., zwróciła uwagę, że obfite opady deszczu oraz odrodzenie się dawno wyschniętego jeziora Manly pomogło nadrobić straty po ulewnych deszczach, które zmyły drogi i utrudniły uprawianie turystyki. W ostatnim czasie prowadzony przez nią rodzinny zajazd cieszył się ogromną popularnością. - Statystyki są świetne, ponieważ wiele osób zdaje sobie sprawę, jak małym kawałkiem raju jest ten obszar i że należy go chronić - podkreśla Sorrells. Kobieta dorastała w Shoshone, a teraz prowadzi biznes ekoturystyczny, dzięki któremu pokazuje gościom ziemię, którą kocha. - Uwielbiam to, że wszyscy doceniają piękno, którym możemy cieszyć się na co dzień. - Ale pamiętamy, że ludzie muszą być częścią rozwiązania, a nie zachwycać się przyrodą tylko okazjonalnie - dodała. Nie tak dawno temu Donnelly i Fraga spacerowali w trakcie megasuszy wśród hektarów martwego krzewu kreozotu (larrea tridentata), jednej z najtwardszych roślin na świecie. Niedługo potem, niemal w tym samym miejscu, spacerowali po zielonej, tętniącej życiem okolicy wśród feerii kolorów oraz niezliczonych kwiatów. - To chaos klimatyczny - przekonuje Donnelly. - Jezioro tworzące się w Dolinie Śmierci po najbardziej mokrych sześciu miesiącach w historii, a następnie ten dziwaczny rozkwit roślin, który nie przypomina niczego, co obserwowaliśmy wcześniej - nic lepiej nie zobrazuje zmian klimatu - dodaje. Ale w związku z sytuacją w Dolinie Śmierci Fraga i Donnelly zachowują optymizm. Być może jest to wspomnienie spływu kajakowego po jeziorze Manly, ośnieżonego pasma gór Panamint, a może zapachu bujnej roślinności. - Rośliny zawsze pomagają mi spojrzeć na wszystko z odpowiedniej perspektywy - mają tak wielką zdolność do przetrwania w tych tak bardzo trudnych czasach - podkreśla Fraga. Mówiąc to, stoi blisko bladozielonego krzewu solnego, wystającego z niewielkiej sterty ziemi. - Nie mogę czuć rozpaczy, gdy (w najsuchszym miejscu na świecie - red.) rośnie krzew solny. Jeśli taka roślina może sobie poradzić, to i ja mogę - dodaje. A przynajmniej może zbierać nasiona, dosłownie i w przenośni, by przygotować się na trudne czasy, które nieuchronnie powrócą. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autorzy: Reis Thebault, Alice Li, Bridget Bennett Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji. ---