Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Założony w XIX w. "The Daily Telegraph" należy do najpoczytniejszych tytułów w Wielkiej Brytanii i od lat nadaje ton debacie politycznej w tym kraju. Poniżej przedstawiamy artykuł słynnego brytyjskiego historyka, w którym specjalista historii wojskowości i II wojny światowej Antony Beevor zastanawa się nad rolą wybitnej jednostki dla losów świata. W piątek na ekrany kin wszedł kolejny film Ridleya Scotta - epicka biografia poświęcona Napolenowi Bonaparte. Studiowanie relacji między osobami posiadającymi ogromne ambicje i usiłującymi dążyć do jak największej władzy - Napoleon jest idealnym przykładem wielkiej jednostki w historii - od zawsze fascynował reżyserów. Począwszy od Abla Gance'a, którego niemy film z 1927 r. poświęcony cesarzowi Francuzów jest dla wielu największym dziełem filmowym wszech czasów. Antony Beevor: Napoleon Bonaparte i teoria wielkiego człowieka Obecnie mamy jednak do czynienia ze zmianą podejścia w naukach historycznych. Wielu akademików występuje przeciwko przypisywaniu zbyt dużego znaczenia pojedynczym - nawet jeśli wybitnym - jednostkom w historii. Trudno znaleźć historyków gotowych bronić podobnej heroicznej opowieści, jak w przypadku Napoleona. Niemniej błyskawiczne sukcesy "małego kaprala" od wyprawy do Egiptu do niemal całkowitego podporządkowania sobie Europy uczyniły go wzorem do rozważań na temat teorii wielkiego człowieka (ang. Great Man Theory), która największą popularnością cieszyła się w XIX w. Zgodnie z nią uznano, że historia była determinowana przede wszystkim przez wielkich ludzi. A twórca teorii, Thomas Carlyle, jeden z największych propagatorów heroizmu, posunął się nawet do stwierdzenia, że "historia świata to nic innego jak biografia wielkich ludzi". Stosownie do powyższego, po śmierci Napoleona w 1821 r. wielu okrzyknęło go bohaterem. W XIX w., w czasach panowania głęboko reakcyjnego Świętego Przymierza Rosji, Prus i Austrii - sojuszu mającego na celu przywrócenie i utrzymanie w Europie ładu sprzed rewolucji francuskiej, postrzegano go jako liberała i modernizatora. A we Francji dla wielu był świeckim świętym. Jednak nie wszyscy z tym się zgadzali. Część osób postrzegała Korsykańczyka jako tyrana i megalomana, który sprowokował mnóstwo nieszczęść w całej Europie. Słynny rosyjski pisarz Lew Tołstoj był oburzony, gdy podczas wizyty w paryskim kompleksie budowli Les Invalides - gdzie pochowany jest Napoleon - zobaczył, że francuskie zwycięstwa wyryte na jego sarkofagu wymieniają m.in. Borodino na przedpolach Moskwy. Słynnego Rosjanina oburzyło, że w rzeczywistości była to bitwa, która śmiertelnie zraniła Wielką Armię Napoleona w 1812 r. Z pewnością to doświadczenie zainspirowało Tołstoja do sformułowania w pisanej w latach w 1863-1869 r. "Wojnie i pokoju" "prawa przyczynowego zbiegu okoliczności", tj. nagromadzenia czynników, które ostatecznie popchnęły Napoleona do fatalnej decyzji o inwazji na Rosję. Według Tołstoja nawet król był "niewolnikiem historii". Na początku XX w. twórca psychoanalizy Zygmunt Freud poszedł o krok dalej i postawił pomysł Carlyle'a na głowie, próbując zbadać ludzką potrzebę szukania ochrony w silnym mężczyźnie. Według Freuda sama idea wielkiego człowieka była ostatecznie wyrazem ogromnej tęsknoty za postacią opiekuńczego ojca. Rola wybitnej jednostki a przypadek w historii Na przestrzeni wieków debata na temat roli wybitnych jednostek w historii często przeradzała się w następujący spór: czy wszyscy "wielcy" prowokują wydarzenia, czy też wydarzenia stwarzają okazję do wyłonienia się lidera? Oczywiście zamieszanie, niepewność, a nawet apatia pośród chaosu dają ogromną przewagę wytrwałej i zdeterminowanej osobie, czy to Napoleonowi po rewolucji francuskiej, czy Włodzimierzowi Leninowi po rewolucji lutowej w 1917 r. wymierzonej we władzę cara Mikołaja II. Zarówno cesarz Francuzów, jak i wódz rewolucji w Rosji przejęli władzę podczas bezkrólewia, które rosyjski pisarz Aleksander Herzen określił obrazowo mianem "ciężarnej wdowy" tj. czasu po obaleniu starego reżimu, a jeszcze przed narodzinami nowego. Wiele katastrof historycznych wynika z indywidualnych działań i decyzji. Ambrose Bierce, wspaniały amerykański satyryk, który zaginął w tajemniczych okolicznościach w 1913 r. podczas relacjonowania rewolucji meksykańskiej, powiedział kiedyś, że "wojna jest Bożym sposobem na nauczenie Amerykanów geografii". Równie dobrze mógłby powiedzieć, że wojna jest Bożym sposobem na nauczenie nas katastrofy ludzkiej historii. Zbyt często tzw. wielcy ludzie wciągali swoje narody w makabryczne konflikty, zwykle z powodu własnych obsesji i egoizmu. Adolf Hitler i III Rzesza jest jednym z najbardziej jaskrawych przykładów. Edward Gibbon, XVIII-wieczny historyk i polityk, zdefiniował historię jako "zapis zbrodni, szaleństw i nieszczęść ludzkości". Możemy instynktownie nie lubić teorii wielkiego człowieka w historii, ponieważ nie docenia ona tak wielu innych czynników, a ponadto niesie ze sobą obraźliwie fałszywy pogląd, że kobiety nie mogą być wielkimi przywódcami, mimo że są znacznie mniej podatne na heroiczne i narcystyczne narracje, które tak lubią męscy królowie i dyktatorzy. Nie oznacza to jednak, że teoria ta jest całkowicie błędna lub że jest zupełnie przestarzała. Kluczowe pytanie jest banalnie proste: czy jedna osoba może zmienić historię i wpłynąć na życie milionów ludzi? Jak powiedział angielski historyk Diarmaid MacCulloch, "fakt, że jedna osoba może spowodować radykalną zmianę w sytuacji ludzi, wydaje się tak oczywisty, że nie trzeba o tym mówić". Argumentował, że gdyby Czyngis-chan nie istniał, wielu ludzi w Azji Środkowej w średniowieczu żyłoby dłużej". Ile przykładów potrzeba, by to udowodnić? Postaci z perskiej dynastii Achemenidów: Cyrusa Wielkiego, Dariusza Wielkiego czy Kserksesa Wielkiego? A może Aleksandra Wielkiego, Hannibala, Karola Wielkiego, a nawet samego Czyngis-chana, którzy swoimi podbojami doprowadzili do ogromnych zmian historycznych. Oczywiście klęski żywiołowe, susze, powodzie, trzęsienia ziemi i zarazy również przyczyniły się do wielkich przemian. Ale powstanie i upadek imperiów starożytności często było spowodowane ambicjami i talentami lub niekompetencją militarną pojedynczej jednostki. W typowy dla nas sposób, my, Brytyjczycy, mamy skłonność do lekceważenia historii Starego Kontynentu we wczesnej nowożytności. A przecież w niewiele ponad 100 lat Gustaw Adolf stworzył szwedzkie imperium w trakcie wojny 30-letniej, a Karol XII stracił je, gdy najechał Rosję w wielkiej wojnie północnej i został pokonany pod Połtawą w 1709 r. Należy ona do najbardziej decydujących bitew w historii świata, choćby dlatego, że zwycięstwo cara Piotra I w dużej mierze dało początek Imperium Rosyjskiemu. Najlepsza weryfikacja teorii wielkiego człowieka Najlepszym sposobem na przetestowanie teorii wielkiego człowieka jest z pewnością zadanie pytań kontrfaktycznych, czyli popularne gdybanie. Jak wyglądałaby Europa bez Napoleona? Nie mamy możliwości weryfikacji. Ewentualne konsekwencje są nieskończone. Wystarczy spojrzeć, w jaki sposób upokorzenie Prus z rąk Napoleona pomogło przyspieszyć wzrost ich potęgi i doprowadziło w konsekwencji do zjednoczenia Niemiec. Innym przykładem jest Adolf Hitler i początek II wojny światowej. Wydaje się jasne, że nowy podział granic powzięty w trakcie konferencji pokojowej w Wersalu po I wojnie światowej mógł doprowadzi do napięć i konfliktów w Europie Środkowej. Ale za skalę II wojny światowej i masowe zagłady odpowiedzialny był jeden konkretny człowiek. Czy można uniknąć sytuacji, gdy ma się do czynienia z przywódcą o mesjanistycznych skłonnościach, stojącego na czele największej i najskuteczniejszej armii na kontynencie, który jednoznacznie prze do wojny? Jesienią 1938 r. Hitlera rozwścieczył premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain, który w ramach polityki ustępstw zgodził się w Monachium na aneksję części Czechosłowacji przez III Rzeszę. Pozbawiło to Hitlera możliwości dokonania inwazji przy użyciu wzmocnionego Wehrmachtu. Oczywiście nie jest tak, że wyłącznie pojedyncze jednostki kształtują historię. Na przestrzeni wieków do wojen przyczyniały się walki o żywność, źródła energii, spory religijne czy ideologiczne oraz wszelkie inne konflikty. Na dowód mnogości podejść i odchodzenia od teorii wielkiego człowieka należy przypomnieć, że w ciągu ostatniego półwiecza byliśmy świadkami, jak tradycyjne podejście do historii podzieliło się na naszych oczach na coraz większą liczbę subdyscyplin: ekonomicznych, kulturowych, prawnych czy dotyczących historii nauki, a ich lista jest niemal nieskończona. Gdzie są dziś wielcy mężowie stanu? Wydaje się, że teoria wielkiego człowieka ma znacznie więcej sensu, gdy odnosimy się do wydarzeń z minionych stuleci niż z czasów współczesnych. Częściowo dlatego, że w zglobalizowanym świecie suwerenność narodowa jest mniejsza, zarówno w gospodarce, jak i polityce. W końcówce XX w. doszło do wielu definiujących zmian, włącznie z zakończeniem zimnej wojny i rozpadem Związku Radzieckiego. Jednocześnie szybki rozwój technologii komunikacyjnych i wynalezienie internetu zintensyfikowały międzynarodową konkurencję cenową. Skutkiem było m.in. przenoszenie produkcji do państw z tańszą siłą roboczą i wynagradzanie ogromnymi pensjami dyrektorów korporacji. Odnoszę wrażenie, że historycy będą potrzebowali wiele czasu, by dowiedzieć się, w jakim stopniu wszystkie te wydarzenia były spowodowane czystym przypadkiem, a na ile były ze sobą współzależne. Na tym tle symptomatyczne i nieco ironiczne wydają się częste pytania komentatorów, dlaczego obecnie nie ma wielkich mężów stanu: gdzie są ci wszyscy Rooseveltowie, Churchillowie, De Gaullowie czy Adenauerowie? Odpowiedzi należy szukać w coraz większej roli mediów. W efekcie politycy dbający o słupki popularności nieustannie spoglądają w kierunku czwartej władzy, próbując sobie poradzić z kolejnymi kryzysami. Teoria wielkiego człowieka nadal wywiera niebezpieczny wpływ na dzisiejszych liderów politycznych. Politycy i media systematycznie ulegają pokusie dramatyzowania znaczenia danego kryzysu i zestawiania go z II wojną światową i jej najważniejszymi bohaterami. II wojna światowa była konfliktem bezprecedensowym i przez to stała się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń. W czasach zawirowań ludzie odczuwają potrzebę łatwych porównań, ale historia nigdy nie jest i nie może być mechanizmem perfekcyjnym. Musimy być czujni, gdy politycy i media nazbyt chętnie ulegają pokusie szukania zbyt łatwych analogii historycznych i obsadzają w roli Hitlera zagranicznych dyktatorów. Przykładów nie brakuje. Wielkie jednostki w zglobalizowanym świecie W 1956 r., w trakcie kryzysu sueskiego, ówczesny premier Wielkiej Brytanii Anthony Eden porównał prezydenta Egiptu Gamala Abdela Nasera do Hitlera i odrzucił wszelkie możliwe próby negocjacji. Bezpośrednio po 11 września George W. Bush zestawił zamach na World Trade Center z japońskim atakem na Pearl Harbor. Premier Wielkiej Brytanii Tony Blair i neokonserwatyści w Waszyngtonie twierdzili zaś, że Saddam Husajn był nowym Hitlerem. Nawet Ridley Scott nie był w stanie powstrzymać się od porównywania Napoleona do Hitlera i Stalina, gdy mówił o swoim filmie. W czasach międzynarodowych wstrząsów pokusa przywódców, by zrównać się z Churchillem lub Rooseveltem, może być nie do powstrzymania. Ale historyczne podobieństwa prowadzą do niebezpiecznych nieporozumień. Odwoływanie się do Pearl Harbor w przypadku szokującego ataku terrorystycznego Al-Kaidy na Nowy Jork przyczyniło się do stworzenia mentalności wojny między państwami, zamiast traktować ją jako bardzo istotny problem bezpieczeństwa. Jednak nawet w nowym zglobalizowanym świecie nie można całkowicie odrzucić teorii wielkiego człowieka. Wystarczy spojrzeć na współczesne autokracje: obsesję Władimira Putina na punkcie odbudowy rosyjskiego imperium czy pragnienie prezydenta Xi Jinpinga dotyczące podbicia Tajwanu i wzmacniania chińskiej dumy po upokorzeniach zadanych przez Zachód w przeszłości. Jednocześnie dziś władza tzw. wielkiego człowieka nie ogranicza się do podbojów militarnych, jak miało to miejsce w przeszłości. Obejmuje ona również przywódców - tych wszystkich Donaldów Trumpów, Viktorów Orbanów, Slobodanów Milosewiczów - którzy są w stanie podsycać i wykorzystywać strach i nienawiść, zatruwając politykę. Jak stwierdził historyk Diarmaid MacCulloch, w obliczu tak nagannych i głupich jednostek można by pokusić się o zmianę nazwy teorii wielkiego człowieka na teorię "bękarta we właściwym czasie". Kiedy nienawiść jest używana jako broń, staje się formą wojny za pomocą innych środków. Niestety dla ludzkości, każdy, kto przeżył ostatnie dziesięciolecia, musi przyznać, że "wielki człowiek" wciąż żyje i ma się dobrze. Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii -- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Tekst w oryginale dostępny na stronie "The Telegraph" © Antony Beevor / Telegraph Media Group Limited 2023 Tłumaczenie Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---