Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetWładimir Putin chce stworzyć z Ukrainy ziemię niczyją i niezdatną do życia - pisze Julius Strauss na łamach brytyjskiego tygodnika "The Spectator"Strauss pojechał do miejscowości Wełyka Pysariwka, gdzie w marcu Rosja zrzuciła ciężką bombę termobaryczną Mieszkańcy miejscowości Wełyka Pysariwka w obwodzie sumskim na północnym wschodzie Ukrainy już prawie skończyli remont lokalnej biblioteki. Wyłożyli podłogę dużymi białymi płytkami, zbudowali specjalną sekcję dla setek kolorowych książek dla dzieci, a nawet namalowali na jednej ze ścian dużą żyrafę z kreskówki z dużymi okularami, by uczynić to miejsce przyjaznym. Chociaż ukraińska wioska znajduje się blisko granicy z Rosją, do zeszłego miesiąca uniknęła najgorszych skutków wojny. Dlatego w obliczu przedłużającego się konfliktu mieszkańcy zdecydowali, że muszą zająć się swoim życiem i zainwestować w przyszłość. Radość z odbudowy trwała do czasu, aż na Wełykę Pysariwkę zaczęły spadać ogromne rosyjskie bomby. Jedna z nich zniszczyła nową bibliotekę, inna pocztę. Kolejna zamieniła szkołę w kupę gruzu. Do czasu zakończenia ataku cztery dni później miejscowość została prawie całkowicie zniszczona, z budynków nie został kamień na kamieniu, a większość mieszkańców, w tym dzieci ewakuowały ukraińskie władze. Na wschodzie Ukrainy rosyjska machina wojskowa - wyposażona w nowych rekrutów, irańskie drony i północnokoreańską amunicję - powoli posuwa się naprzód. Po zajęciu Awdijiwki, małego miasteczka w pobliżu Doniecka, które miało jedne z najsilniejszych fortyfikacji spośród wszystkich ukraińskich pozycji, Kreml ma na celowniku kilka innych miast wzdłuż ponad tysiąckilometrowej linii frontu. Awdijiwka była wstępem. Na Kremlu wraca pomysł specjalnej strefy Władimir Putin może próbować stworzyć coś na kształt "strefy sanitarnej" wzdłuż północnej granicy Ukrainy z Rosją. W ostatnich tygodniach nasilił ataki na Charków, drugie największe miasto sąsiada, co wielu obserwatorów postrzega jako próbę uczynienia go niezdatnym do życia. Na dodatek siły rosyjskie zaczęły niszczyć takie miasteczka jak Wielka Pysariwka - przed wojną liczyła 4 tys. mieszkańców i znajduje się blisko granicy z Rosją. Kreml od jakiegoś czasu mówił o pomyśle stworzenia strefy sanitarnej wewnątrz Ukrainy. Pomysł ten zyskał ostatnio nowy impuls. W marcu Dmitrij Miedwiediew, zastępca przewodniczącego rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa i były prezydent, powiedział państwowej agencji informacyjnej TASS, że Rosja "musi stworzyć niezbędny kordon ochronny, który zabezpieczy przed wszelkimi wtargnięciami na nasze ziemie: nie tylko ostrzałami, ale także aktywnymi operacjami ofensywnymi". Zakres, w jakim Moskwa podejmie próbę wcielenia pomysłu w życie, jest jednak niepewny. Jedną z ulubionych broni Kremla w ostatnich miesiącach jest tzw. bomba szybująca (lotnicza bomba kierowana - red.) - znana pod akronimem KAB. Jest ona produkowana z głowicami o różnych rozmiarach i ma dużą siłę niszczenia. Rosja niszczy Ukrainę przy użyciu bomb szybujących Przed uderzeniem taka bomba może szybować wiele kilometrów, co pozwala Rosji uderzać w cele w Ukrainie bez narażania własnych myśliwców na atak baterii przeciwlotniczych. Bomby KAB odegrały kluczową rolę w upadku Awdijiwki. Według jednego z ukraińskich żołnierzy broniących miasta jedna taka bomba potrafi zamienić nawet najlepiej zbudowany bunkier w ziejący zniszczeniem krater. W ostatnich dniach ataku Rosjanie podobno zrzucali do 150 KAB-ów dziennie. Na początku kwietnia jechałem z Charkowa do Wełyki Pysariwki z fotografem. Na początku droga była ruchliwa, jednak po około godzinie jazdy w kierunku północno-zachodnim zaczęła pustoszeć. Pod koniec dotarliśmy do lokalnej drogi z wojskowym punktem kontrolnym. W tym miejscu Ukraińcy zaczęli budować systemy umocnień: okopy, bunkry wzmocnione drewnem. Zęby smoka - trójkątne betonowe bloki z przeznaczeniem do zatrzymywania czołgów - składowano na poboczach dróg. Od czasu do czasu widzieliśmy traktor pracujący na polu. Poza tym nikogo nie było w okolicy. Wkrótce jechaliśmy równolegle do rosyjskiej granicy, w odległości około ośmiu kilometrów. W końcu dotarliśmy do kolejnego punktu kontrolnego, tuż na skraju Wełyki Pysariwki i wkroczyliśmy do samej miejscowości. Ukraina. Wełyka Pysariwka w gruzach Na miejscu zastaliśmy gruzy, obraz rosyjskiej dewastacji. Dachy wielu domów zostały zdmuchnięte, gruz, beton leżały na drodze. Na początku myśleliśmy, że miasto opustoszało. W zasięgu wzroku nie było żadnej osoby ani samochodu. Ale na głównym placu znaleźliśmy mały sklep z oknami zabitymi deskami. W środku zastaliśmy 47-letnią Nataszę. Kobieta pilnowała towaru: papierosów, czekolady, papieru toaletowego, herbatników oraz wędlin i serów. - Oczywiście, że się boimy. Ale gdzie byśmy poszli? I co byśmy zrobili? - powiedziała, zapytana dlaczego nie uciekła po rosyjskich bombardowaniach. Okazało się, że oprócz Nataszy w sklepie były jeszcze dwie kobiety: Oksana i Wika. One także pilnują sklepu. Właściciel, co może nie jest zaskoczeniem, uciekł z dziećmi do bezpieczniejszego miasta oddalonego o 48 kilometrów. Przez godzinę siedzieliśmy przed sklepem na plastikowych krzesłach i rozmawialiśmy. W tym czasie nie było klientów. - Urodziłam się w sąsiedniej wiosce. Mojego męża, Żenię, poznałam na potańcówce po drugiej stronie ulicy. To było 16 lat temu - powiedziała Oksana. - Przed wojną wszystko wyglądało inaczej. Kiedy znudziła nam się nasza dyskoteka, chodziliśmy do sąsiedniej w rosyjskiej wiosce. Latem wszyscy zbieraliśmy się nad jeziorem, jedliśmy kebaby, graliśmy na gitarze i śpiewaliśmy - kontynuowała opowieść. Obwód sumski. Codzienność pod rosyjskimi bombami Zapytałem Oksanę o wojnę. Dlaczego do niej doszło? Kto ją wywołał? Kobieta nie była pewna odpowiedzi. - Tak naprawdę nie rozumiem polityki - powiedziała, marszcząc brwi. - Ale wiem jedno. To nie dzieci są winne. A to one cierpią najbardziej - dodała. Dzień był był ciepły i spokojny. Usłyszeliśmy dwie eksplozje, ale odgłosy wybuchów dochodziły z oddali. - Kiedy byłam mała, dziadek powiedział mi: "poszedłem na wojnę, byś nie musiała wiedzieć, czym ona jest". Nigdy nie mógł sobie tego wyobrazić - powiedziała. Kiedy nadszedł czas zamknięcia sklepu, Natasza zaczęła przygotowania do powrotu do domu. Korzysta z roweru, ponieważ ma niedaleko. Przed Oksaną godzinna podróż autostopem do miasta, w którym mieszkały jej dzieci, 14-letnia dziewczynka i 11-letni chłopiec. - Dlaczego po prostu nie wyjedziesz stąd na dobre? - zapytałem, patrząc na zniszczenia spowodowane przez rosyjskie bomby. - Zostaję z jej powodu - powiedziała, patrząc w stronę Nataszy. - A ona zostaje z powodu kogoś innego. A ten ktoś zostaje z powodu jeszcze kogoś innego. Tak to już jest - dodała. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Tekst przetłumaczony z "The Spectator". Autor: Julius Strauss Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! ---