Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski, konserwatywny "The Spectator", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1828 r., co czyni go najstarszym tygodnikiem na świecie. Czy udało się uniknąć kryzysu bankowego na pełną skalę? Bank UBS ogłosił przejęcie Credit Suisse za nieco ponad 3 mld dolarów - połowę jego wyceny sprzed tygodnia i jedną dziesiątą sprzed dwóch lat. Transakcja, która miała się zakończyć w poniedziałek przed otwarciem giełd, była próbą uniknięcia dalszych zawirowań w globalnej bankowości. Miała na celu powstrzymanie efektu domina, który mógłby powstać, gdyby Credit Suisse upadł w tym tygodniu. W związku z przejęciem akcje UBS niemal natychmiast spadły o 14 proc. Szczegóły przejęcia Credit Suisse Credit Suisse określił całą sytuację mianem "fuzji", UBS "przejęcia", ale można to również nazwać "operacją ratunkową". Szwajcarski rząd ma przeznaczyć ponad 9 mld franków na pokrycie strat UBS związanych z przejęciem Credit Suisse, a Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) pożyczył 100 mld dolarów, by wesprzeć to połączenie. To sytuacja bez precedensu. Po przejęciu przez UBS Credit Suisse poinformował o umorzeniu ponad 16 mld franków szwajcarskich (ok. 17 mld dol.) długu z obligacji AT1. Oznacza to, że ich posiadacze zostali z niczym, ponieważ papiery wartościowe w jednej chwili stały się bezwartościowe. Jeśli Credit Suisse był nierentowny (mimo wszystkich zapewnień, że jest inaczej), to nasuwa się oczywiste pytanie: co jeszcze przeoczyli regulatorzy? Saudyjczycy dobili szwajcarski bank Akcje banku osiągnęły w ubiegłą środę nowy rekordowo niski poziom - spadły o 30 proc. Ale jeszcze kilka dni wcześniej panowało przekonanie, że Credit Suisse może się podnieść. Jeszcze w czwartek nad ranem poinformowano, że szwajcarski bank o globalnym zasięgu pożyczy do 50 mld franków od SNB w ramach tzw. decydującej akcji, mającej na celu zwiększenie jego płynności. Przekonywano, że upadek Credit Suisse mógłby zagrozić stabilności światowego systemu finansowego. Jednak jeden z akcjonariuszy, Saudyjski Bank Narodowy (Saudi National Bank), ogłosił, że nie wesprze szwajcarskiego banku. To pociągnęło za sobą lawinę. Wieloletnia reputacja Credit Suisse jako słabo zarządzanej firmy nie mogła przetrwać regionalnego kryzysu bankowego, jaki rozpętał się w Stanach Zjednoczonych, a który objął m.in. upadek Silicon Valley Bank. Wygaszenie ogniska kryzysu W ubiegły piątek akcje Credit Suisse ponownie spadły, a w weekend ich wartość znacznie się pogorszyła: tydzień wcześniej szacowano je na 8 mld dolarów, ale w ciągu 48 godzin kupiono je za prawie 5 mld dolarów mniej. W wyniku całej operacji Saudyjczycy ponieśli stratę w wysokości miliarda dolarów. Niespodziewane transakcja została przyjęta z ulgą m.in. przez Bank Anglii czy Europejski Bank Centralny, które podkreśliły, że podjęte decyzje miały zasadnicze znaczenie dla przywrócenia uporządkowanych warunków rynkowych i zapewnienia stabilności finansowej. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata" Czy jednak przejęcie przez UBS zakończy obawy przed kryzysem bankowym? Brutalna decyzja o pozwoleniu na upadek obligacji AT1 Credit Suisse sprawi, że inwestorzy będą się zastanawiać, ile takie obligacje są naprawdę warte i czy są odpowiednio zabezpieczone. Możemy się spodziewać, że wzrosną obawy co do wiarygodności obligacji AT1 innych banków (w sumie szacuje się je na 275 mld dolarów). Oczywiście przypadek Credit Suisse może zostać uznany za "jednorazowy" problem. Szwajcarski bank zmagał się z nietrafionymi decyzjami kierownictwa oraz skandalami od wielu lat. Perturbacje dla gospodarki Po przejściu pierwszej burzy widać wiele problematycznych obszarów, chociaż jak na razie wydaje się, że można sobie poradzić ze wszystkimi kłopotami. Europejski Bank Centralny już zapowiedział kontynuowanie planu podwyżki stóp procentowych. EBC uznaje, że dla europejskiej gospodarki wysoka inflacja jest większym zagrożeniem niż perturbacje w sektorze bankowym. Ale istnieje wiele oznak, które wzbudzają większe zdenerwowanie na rynkach. Sześć kluczowych banków centralnych - amerykański Fed, EBC, Bank Japonii, Bank Anglii, SNB i Bank Kanady - ogłosiło, że zwiększą przepływ dolarów w globalnym systemie finansowym. Od poniedziałku wspomniane banki rozszerzyły dotychczasowy program, w ramach którego amerykański Fed oferuje dolary w zamian za waluty lokalne. Banki centralne będą codziennie oferować bankom komercyjnym dostęp do pożyczek w dolarach, by zapewnić odpowiednią płynność finansową na rynkach. Akcja ma być prowadzona co najmniej do końca kwietnia. Działania światowych banków To oznacza, że zamiast pożyczać dolary na wolnym rynku, brytyjskie banki będą mogły zwrócić się bezpośrednio do Banku Anglii, który będzie pożyczał od amerykańskiego Fedu. W ten sam sposób będzie to działać dla banków w strefie euro, Kanadzie, Japonii, Szwajcarii i USA. Ma to posłużyć jako ważne wsparcie płynnościowe, mające na celu zmniejszenie napięć na globalnych rynkach i zarazem ograniczenie wpływu takich napięć na podaż kredytu dla gospodarstw domowych i biznesów. Zapas ma pomóc utrzymać banki w przekonaniu, że mogą dalej pożyczać zarówno indywidualnym gospodarstwom, jak i przedsiębiorstwom pomimo utrzymujących się obaw inwestorów. To wszystko ma ich uspokoić, że nie ma się czym martwić. Tu pojawiają się ważne pytania do działań regulatorów systemu bankowego. Nie przewidzieli oni w zeszłym roku kryzysu na brytyjskim rynku obligacji, ani obecnych problemów banków w USA, a jeszcze niedawno zapewniano wszystkich, że z bankiem Credit Suisse jest wszystko w porządku. Należy się spodziewać, że upadek jednego z 30 najważniejszych banków na świecie sprawi, że inwestorzy będą bardziej uważnie przyglądać się sytuacji na globalnych rynkach, sprawdzając kondycję banków regionalnych oraz międzynarodowych, aby mieć pewność, że z ich pieniędzmi jest wszystko w porządku. Tekst przetłumaczony z "The Spectator". Autor: Kate Andrews Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji