Reklama

"The Guardian": Putin przygotowuje Rosję na wieczną wojnę z Zachodem

Władimir Putin unika mówienia o sytuacji na froncie i praktycznie przestał wspominać o jakichkolwiek konkretnych celach wojny. Nie proponuje też żadnej wizji, jak może wyglądać przyszłe zwycięstwo. Rosyjskie władze zdusiły opór obywateli, a obecnie przekonują, że ich kraj walczy o przetrwanie w wojnie z Zachodem. Putin kalkuluje, że zasoby jego kraju przeważą nad Ukrainą, gdy Zachód zmęczy się pomaganiem Kijowowi.

Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Założony w 1821 r. brytyjski dziennik "The Guardian", z którego pochodzi poniższy artykuł, jest jedną z najstarszych gazet na świecie. Jego dziennikarze wielokrotnie zdobywali najbardziej prestiżowe dziennikarskie nagrody, w tym m.in. Pulitzera.

Pewnego wieczoru pod koniec grudnia 2022 r., gdy mieszkańcy Moskwy spacerowali po jasno oświetlonych ulicach miasta w oczekiwaniu na obchody końca roku, grupa starych przyjaciół zebrała się na kolacji w mieszkaniu wysokiego urzędnika państwowego.

Reklama

Niektórzy z obecnych, wśród których byli członkowie rosyjskiej elity kulturalnej i politycznej, wznosili toasty za Nowy Rok, wyrażając nadzieję na pokój i powrót do normalności.

Późno w nocy do toastu wstał mężczyzna, którego nie trzeba było nikomu przedstawiać.

"Zgaduję, że spodziewacie się, że coś powiem" - powiedział Dmitrij Pieskow, wieloletni rzecznik Władimira Putina, relacjonują anonimowo dwie osoby, które uczestniczyły w spotkaniu. 

"To wszystko potrwa bardzo, bardzo długo" - kontynuował Pieskow.

Jego toast nieco popsuł nastrój. Wielu gości mówiło prywatnie, że sprzeciwia się wojnie w Ukrainie. "Słowa Pieskowa sprawiły nieprzyjemne wrażenie. Było jasne, że ostrzegał nas, że wojna potrwa długo" - podkreśla w rozmowie z "The Guardian" jeden z uczestników wieczoru. 

Rosjanie w Polsce zabierają głos - czytaj tylko w Interii

Wojna bez początku i bez końca

Po ponad roku od inwazji, która według rosyjskich planów miała trwać najwyżej kilka tygodni, Władimir Putin przekonuje społeczeństwo, że trwa wojna z Zachodem i nastawia się na wieloletni konflikt.

Przemawiając niedawno do pracowników zakładów lotniczych w obwodzie buriackim, Putin po raz kolejny przedstawił wojnę jako egzystencjalną walkę o przetrwanie Rosji.

"Dla nas to nie jest tylko geopolityka, lecz kwestia przetrwania rosyjskiej państwowości, stworzenia warunków dla przyszłego rozwoju kraju i naszych dzieci" - podkreślił.

Jak przekonuje rosyjski publicysta Maksim Trudolubow, słowa te wpisują się w schemat ostatnich wystąpień Putina, w których rosyjski przywódca coraz bardziej skłania się ku temu, co komentatorzy nazwali "wieczną wojną" z Zachodem.

- Putin praktycznie przestał mówić o jakichkolwiek konkretnych celach wojny. Nie proponuje też żadnej wizji, jak może wyglądać przyszłe zwycięstwo. Wojna nie ma wyraźnego początku ani przewidywalnego końca - zwraca uwagę Trudolubow.

Putin działa jak oficer KGB

Podczas lutowego orędzia rosyjski przywódca powtórzył niektóre z wielu pretensji, jakie ma do Zachodu, podkreślając, że Moskwa walczy o przetrwanie kraju i ostatecznie wygra.

Trudolubow twierdzi, że słabo ukryte przesłanie do narodu było takie, że wojna w Ukrainie nie skończy się w najbliższym czasie i że Rosjanie muszą się do niej przyzwyczaić.

Zachodni dyplomaci podkreślali z przerażeniem, że bojowe przemówienie Putina świadczy o tym, że pozostawia niewiele miejsca na odwrót w sprawie rozpoczętej wojny. 

Jeden z zachodnich dyplomatów w Moskwie stwierdził, że Putin chciał przygotować rosyjską opinię publiczną do "wojny, która nigdy się nie kończy".

Według niego nie jest jasne, czy Putin potrafi zaakceptować porażkę.

Rozmówca "The Guardian" podkreślił, że Putin nie jest w stanie zrewidować przyjętego stanowiska, ponieważ jako były oficer KGB został wyszkolony do kontynuowania realizacji przyjętych celów zamiast ich ponownego przemyślenia.

Wojna w Ukrainie. Putin unika mówienia o sytuacji na froncie

Inni zauważają, że rosyjski przywódca, który według zachodniego wywiadu osobiście podejmuje decyzje operacyjne i taktyczne dotyczące Ukrainy, przestał w swoich publicznych komentarzach omawiać sytuację na froncie.

Według analizy wystąpień Putina przeprowadzonej przez rosyjski dziennik "Verstka" po raz ostatni wspomniał on o walkach w Ukrainie 15 stycznia, mówiąc, że dynamika działań armii jest "zadowalająca".

Przemilczenia sytuacji na froncie mają świadczyć o trudnym dla Kremla pogodzeniu się z przebiegiem wojny - argumentuje znany rosyjski politolog Władimir Gelman, profesor Uniwersytetu Helsińskiego.

- Łatwiej jest nie mówić o wysiłkach wojennych, gdy armia nie robi postępów - dodał Gelman. 

- Ale wycofywanie się nie jest żadną opcją dla Putina. Oznaczałoby przyznanie się do porażki - podkreśla.

Rosja bez zdolności ofensywnych

Rosyjska wierchuszka oczekiwała, że wojna potrwa tylko kilka tygodni, zanim uda się odnieść zwycięstwo - wynika z tajnych rosyjskich planów, które wyciekły na początku marca. 

Przez zimę zachodni analitycy wojskowi i ukraińscy urzędnicy wielokrotnie ostrzegali, że Rosja, po zaciągnięciu 300 tys. ludzi jesienią ubiegłego roku, przeprowadzi nowy ofensywę.

Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata".

Jednak rozpoczęte w lutym działania Moskwy na ponad 200 kilometrowym odcinku we wschodniej Ukrainie przyniosły minimalne zyski przy sporych kosztach. Zachodni oficjele szacują, że po stronie rosyjskiej zginęło lub zostało rannych nawet 200 tys. osób.

- Rosja po prostu nie ma zdolności do przeprowadzenia dużej ofensywy - podkreśla jeden z czołowych amerykańskich ekspertów wojskowych Rob Lee.

Według Lee mniej niż 10 proc. rosyjskiej armii w Ukrainie jest zdolne do działań ofensywnych, a większość jej żołnierzy to obecnie poborowi z ograniczonym wyszkoleniem.

- Ich siły mogą odnieść kilka zwycięstw, ale nie mają zdolności do przebicia ukraińskich linii obronnych w sposób, który zmieniłby przebieg wojny - podkreśla ekspert. 

Putin liczy na znudzenie Zachodu

Aby zwiększyć siłę armii, minister obrony Siergiej Szoigu zaproponował w styczniu zwiększenie sił zbrojnych z 1,15 mln do 1,5 mln żołnierzy. 

- Widzimy, że wojsko Rosji przygotowuje się do długiej wojny. Putin kalkuluje, że zasoby jego kraju przeważą nad Ukrainą, gdy Zachód zmęczy się pomaganiem Kijowowi - wskazuje Lee.

Pomimo niepowodzeń na polu bitwy Kreml przetrwał sprzeciw wobec wojny w kraju, miażdżąc resztki rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego.

- Wiele osób w Rosji w pełni zaakceptowało fakt, że wojna będzie trwać i uważa, że muszą nauczyć się z tym żyć - przekonuje Andriej Kolesnikow, publicysta, autor książek, dyrektor programu "Rosyjska polityka wewnętrzna i instytucje polityczne" moskiewskiego centrum Carnegie.

Kolesnikow twierdzi, że zdolność i chęć ludności do przystosowania się do nowej rzeczywistości okazała się znacznie silniejsza, niż spodziewało się wielu obserwatorów.

Sukcesy propagandy

Kiedy we wrześniu Putin zarządził pobór 300 tys. rezerwistów, socjologowie zauważyli rekordowy wzrost strachu i niepokoju wśród Rosjan - mężczyźni obawiali się, że pójdą walczyć, a matki i żony martwiły się o swoich mężów, ojców i synów.

Jednak w ciągu kilku miesięcy emocje uspokoiły się, jak twierdzi Kolesnikow.

- Kampania propagandowa odniosła sukces mimo początkowego sprzeciwu ludzi - przekonuje anonimowo rozmówca z bliskiego kierownictwa służ prasowych na Kremlu, nawiązując do wczesnych protestów antywojennych, które doprowadziły do ponad 15 tys. aresztowań w całym kraju w pierwszych tygodniach po inwazji.

- Władzy udało się zjednoczyć ludzi wokół flagi. Sposób, w jaki konflikt został ujęty w ramy, pomógł ludziom go zaakceptować - podkreśla rozmówca "The Guardian" z Kremla.

Wykorzystano pełną moc machiny państwowej do rozpowszechniania przesłania, że wojna jest konieczna dla tożsamości i przetrwania Rosji. Ważną rolę w tym procesie odgrywa państwowa telewizja, której programy przekazują propagandowy przekaz.

Szkoły poinstruowano, by wprowadzić dodatkowe lekcje "patriotyzmu" oraz szkolenia wojskowe. Państwowa retoryka, w tym wezwania Putina do pozbycia się "szumowin i zdrajców", doprowadziły do fali donosów zwykłych Rosjan na swoich kolegów, a nawet przyjaciół.

- Kraj oszalał - mówi Aleksiej, były nauczyciel historii w elitarnej szkole z internatem pod Moskwą, który niedawno odszedł z pracy, gdy nie wyraził zgody na nowy "patriotyczny" program nauczania. - Musiałem przestać rozmawiać z kolegami i przyjaciółmi. Żyjemy w innych realiach - powiedział.

Partia wojny w ofensywie

Ale podczas gdy setki tysięcy Rosjan zostało uciszonych lub uciekło z kraju, to grupa zwolenników wojny jest najbardziej słyszalna.

Oni również zauważają rosnące koszty działań wojennych, ale wzywają do większego zaangażowania opinii publicznej i coraz częściej przedstawiają wojnę jako globalną potyczkę z Zachodem.

Na zorganizowanej w marcu moskiewskiej imprezie inaugurującej działalność Międzynarodowego Ruchu Rusofilów, grupy wspieranej przez rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, przyjechali przedstawiciele 42 państw, aby pokazać, że "nie chcą podporządkować się Zachodowi". 

Wśród uczestników byli m.in. Steven Seagal czy wnuk generała Charlesa De Gaulle'a. - Rosjanie nie wypowiedzieli wojny kolektywnemu Zachodowi. Ale wróg sam narzucił nam tę wojnę, bo my stanowimy przeszkodę na drodze do ich dominacji w świecie. To nie tak. My po prostu widzimy neonazizm, widzimy klasyczny nazizm, który ogarnia coraz więcej europejskich krajów - powiedział w trakcie kongresu Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych.

Na obradach brylował stojący za kongresem Konstantin Małofiejew, nazywany "prawosławnym oligarchą". Małofiejew, który jest właścicielem Cargrad TV, jest w USA oskarżony o finansowanie separatyzmu na Krymie i został objęty sankcjami w 2014 r. 

"Nie widzieliśmy takiej nienawiści od czasu, gdy rosyjscy żołnierze zakończyli wojnę zwycięstwem w Berlinie (II wojnę światową - red.). Zatrzymaliśmy tę wojnę, a teraz my, zwycięzcy, po raz kolejny stajemy przed faktem, że zło powstało z piekła przeciwko nam" - mówił Małofiejew. 

Jednak bezpośrednich aluzji do sytuacji na froncie w Ukrainie było niewiele, a na marginesie konferencji niektórzy mówili o trudnym położeniu rosyjskiej armii i rosnących kosztach konfliktu.

"Jeszcze nie wszyscy w tym kraju rozumieją, ile będziemy musieli zapłacić za wygraną" - powiedział Aleksandr Dugin, radykalny rosyjski filozof i zwolennik wojny, promujący ideologię opartą o neoimperializm oraz euroazjatyzm.

"Ludzie w naszym kraju muszą zapłacić za miłość do Rosji swoim życiem. Nie wszyscy byliśmy na to gotowi" - dodał. 

Tekst przetłumaczony z "The Guardian" - www.theguardian.com

Autor: Pjotr Sauer, Andrew Roth

Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk

Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosja | Ukraina | wojna

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy