Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazetNie ma nic złego w nielubieniu naszej pracy - pisze na łamach "The Guardian" Tessa West, wykładowczyni psychologii na Uniwersytecie NowojorskimZdaniem West zaczęliśmy wierzyć, że zakochanie się w naszej karierze powinno nastąpić natychmiast i nadać sens naszemu życiuW Interii publikujemy w całości artykuł ekspertki w dziedzinie komunikacji i interakcji międzyludzkich Kilka lat temu byłam na imprezie z okazji przejścia na emeryturę blisko 90-letniej osoby, która niemal całą ponad 60-letnią karierę spędziła w roli nauczyciela akademickiego na Uniwersytecie Nowojorskim. Mężczyzna ten był zaangażowany w każdy aspekt życia akademickiego, od relacji ze studentami, badań po pozyskiwanie funduszy. Na jego zajęciach: "Wprowadzenie do psychologii" przez lata przewinęło się prawie 100 tys. studentów. Prof. Ted Coons, bo o nim mowa, może opowiedzieć, jak wyglądał nowojorski uniwersytet w 1965 r. A przecież obecnie większość ludzi nie wytrzymuje w jednej pracy dłużej niż cztery lata. Nie lubisz swojej pracy? To wspaniale Wchodząc na imprezę Teda, byłam przekonana, że będą na niej głównie studenci oraz inni profesorowie. Nic bardziej mylnego. Było tam wiele osób związanych z różnymi środowiskami - ludzie, których główny bohater poznał w trakcie długiego życia, ze środowiska teatralnego, bywalców jego ulubionego piano baru czy maniacy muzyki techno. Ted miał mnóstwo zainteresowań i tożsamości, które rozwinął z biegiem lat, i nie wszystkie były związane z jego karierą naukową. Teraz jest emerytem, ale nadal przychodzi do swojego biura na kilka godzin każdego dnia, by utrzymywać kontakty towarzyskie. Niektórzy mogliby pomyśleć, że trudno mu się rozstać z dobrze znanym miejscem, ponieważ jest tak przywiązany do swojej pracy, że nie wie, co ze sobą zrobić. Ale Ted nie cierpi na lęk separacyjny. Jest dokładnie odwrotnie. Przez te 60 lat Ted umiejętnie oddzielał obowiązki zawodowe od życia prywatnego. Bycie nauczycielem akademickim nigdy nie było dla niego najważniejszym celem ani centralną tożsamością. Był to jeden z wielu aspektów jego życia. I chociaż uwielbiał wiele ze swojego życia zawodowego, istniały dziedziny, których zwyczajnie nie lubił. Ted miał tyle samo upadków w karierze, co wzlotów. I zawsze był w stanie utrzymać zdrowe podejście w byciu nauczycielem. Lubię zestawiać podejście Teda z tym, co często staje się celem współczesnego karierowicza - osoby, która ponad wszystko ceni sobie życie "nastawione na konkretny cel", osoby, która jest gotowa do ogromnych poświęceń, by odnieść sukces. Już dawno minęły czasy, gdy praca była tylko pracą. Pomimo licznych dyskusji na temat równowagi między życiem zawodowym a prywatnym - posiadanie psychologicznego dystansu do naszej kariery nie stało się szczególnie modną wartością. Nawet ci, którzy nie definiują siebie poprzez osiągnięcia zawodowe i zamiast tego opierają się na innych tożsamościach - często boją się do tego przyznać. Martwią się, że ludzie zinterpretują ich sposób myślenia jako znak, że są apatyczni, brakuje im pasji, nie są wystarczająco zaangażowani. "Rób to, co kochasz, a będziesz szczęśliwy" Nie jest zaskakujące, że dotarliśmy do tego punktu, biorąc pod uwagę wiadomości, na które jesteśmy wszędzie wystawieni. Media społecznościowe są wypełnione starannie wyselekcjonowanymi treściami. Sprawiają one, że "robienie tego, co kochamy" wydaje się łatwe i naturalne, często prowadząc do bolesnych porównań z naszą własną sytuacją. Przecież liderzy biznesu mówią, że znalezienie pasji w pracy jest tym, co pozwoliło im osiągnąć sukces. Ta narracja doprowadziła nas do przekonania, że jeśli tylko dobrze wykorzystamy naszą szansę, możemy cieszyć się tym samym rodzajem zadowolenia. Po zbadaniu źródeł nieszczęść związanych z pracą i przeanalizowaniu przypadków tysięcy ludzi w różnych miejscach "spektrum spełnienia", obawiam się, że narracja pt. "kochanie swojej pracy jest niezbędnym warunkiem zarówno szczęścia, jak i skuteczności" jest nie tylko problematyczna, ale także niebezpieczna dla naszego zdrowia psychicznego. Dzieje się tak z trzech głównych przyczyn. Po pierwsze, wielu z nas nigdy nie znajdzie tej "miłości", chociaż "pluralistyczna ignorancja" sprawia, że wierzymy, że wszyscy inni ją mają. Pluralistyczna ignorancja ma miejsce wtedy, gdy myślimy, że wszyscy wokół nas angażują się w pewne zachowania lub mają zestaw przekonań, podczas gdy w rzeczywistości nie jest to prawdą. Pogoń za idealna pracą może być niebezpieczna Mój ulubiony przykład tego zjawiska w naukach społecznych pochodzi z artykułu naukowego "Pluralistic Ignorance and Hooking Up" (Pluralistyczna ignorancja i spotykanie się - red.). Zgodnie z nim na kampusach uniwersyteckich panuje przekonanie, że wszyscy mają partnerów seksualnych na jedną noc i uwielbiają to - ale tak naprawdę nikt tego nie robi. Uleganie iluzjom może być niebezpieczne. Przekonanie, że inni ludzie kochają swoją pracę bardziej niż my, może rodzić złe emocje: zazdrość, rozgoryczenie, a w niektórych przypadkach depresję. Negatywne odczucia prowadzą do gorszych wyników, a czasem do samolubnych zachowań, jak ukrywanie wiedzy przed współpracownikami. Pogoń za niespełnioną miłością (pracą - red.) może wydobyć z nas to, co najgorsze. Zaczęliśmy wierzyć, że zakochanie się w naszej karierze powinno nastąpić natychmiast - w ciągu kilku miesięcy od podjęcia pracy. W rzeczywistości jednak potrzeba czasu i doświadczenia, by docenić to, co dobre. Trudno docenić sukcesy bez doświadczania upadków, na przykład długich okresów nicnierobienia poza monotonną, żmudną pracą, która charakteryzuje dużą część wielu zawodów. Ted przetrwał okres burzy i naporu, poświęcając się innym zajęciom, ale współczesny karierowicz interpretuje takie sytuacje jako tzw. czerwone flagi. Stwierdza, że coś "nie jest dla niego". Jak na ironię, oczekiwanie, że pokocha się swoją pracę, oznacza większe prawdopodobieństwo, że się ją porzuci. I w końcu nawet ci, którzy znaleźli swój ideał, są często narażeni na negatywne skutki, jak chroniczny stres i wypalenie zawodowe. Ta swoiście rozumiana "miłość" oznacza poświęcenie się pracy całym sobą, a co za tym idzie, odczuwanie każdej porażki i niepowodzenia jako poważnego ciosu. Dlatego posiadanie wielu "awaryjnych źródeł poczucia własnej wartości" - rzeczy, do których można się odwołać, by czuć się dobrze, gdy jeden aspekt naszego życia idzie słabo - jest kluczem do zabezpieczenia się przed stresem. Trzeba zwracać uwagę na sygnały alarmowe Ale uwaga! Uwielbienie pracy może zniekształcać postrzeganie rzeczywistości, może wiązać się z ignorowaniem wyraźnych sygnałów, że nie jest ona dla nas odpowiednia. Może to zachęcać do znoszenia toksycznego szefa i niesprawiedliwego obciążenia pracą, zamiast szukać czegoś lepszego gdzie indziej. W książce pt. "The All-or-Nothing Marriage" (Małżeństwo "wszystko albo nic" - red.) badacz związków Eli Finkel opisuje, jak stopniowo zaczęliśmy oczekiwać, że nasi romantyczni partnerzy zaspokoją wszystkie nasze potrzeby: rozwój osobisty i odkrywanie siebie, romans i przyjaźń. Ten sam trend obserwujemy w przypadku kariery zawodowej, oczekując, że zapewni nam ona poczucie sensu. Konsekwencje takiego sposobu myślenia są podobne do tego, co obserwujemy w przypadku małżeństw: jest o wiele więcej rozwodów. Dlatego, by rozwinąć zdrową, długoterminową relację z naszą karierą, powinniśmy pożegnać się z oczekiwaniem wielkiej "miłości". Zamiast tego postarajmy się zachować zdrowy dystans do pracy. Cieszmy się z części obowiązków, ale nie oczekujmy, że będziemy czuć motyle w brzuchu w odniesieniu do wszystkiego. I, przede wszystkim, porzućmy oczekiwanie, wedle którego, by być w czymś naprawdę dobrym, musimy być w tym po uszy zadurzeni. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Tekst przetłumaczony z "The Guardian" - www.theguardian.com Autor: Tessa West Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---