Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski "The Economist", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie. W czasie wojen w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie oraz kolejnych napięć geopolitycznych stan światowej gospodarki niespodziewanie dodaje otuchy. Ale to się może wkrótce zmienić, gdyż na horyzoncie majaczą poważne problemy. Jeszcze rok temu niemal wszyscy byli przekonani, że wysokie stopy procentowe wkrótce doprowadzą do recesji. Tak się nie stało. To nie koniec zaskoczeń. Pierwsze z brzegu to stan gospodarki w USA, która bije rekordy. W trzecim kwartale urosła realnie o 4,9 proc. rok do roku, co jest najszybszym wzrostem od końca 2021 r. Pozytywy widać nie tylko w USA. Na całym świecie inflacja sukcesywnie spada, bezrobocie utrzymuje się na niskim poziomie, a banki centralne dużych państw mogły zaprzestać zacieśniania polityki pieniężnej. Niewykluczone, że skorzystają na tym także Chiny, które zmagają się z kryzysem na rynku nieruchomości. Niestety, taka sytuacja nie może trwać wiecznie. Fundamenty obecnego wzrostu wydają się być niestabilne. A zagrożeń nie brakuje. Czytaj także: Amerykanom może zabraknąć soku pomarańczowego USA. Rekordowa rentowność obligacji Jak może wyglądać przyszłość? Obecny stan gospodarki sugeruje koniec obniżek stóp procentowych przez największe banki centralne. I jakby na potwierdzenie w ostatnich dniach Europejski Bank Centralny i amerykańska Rezerwa Federalna (skr. FED; bank centralny USA - red.) utrzymały stopy procentowe na stałym poziomie. Między wierszami można wyczytać, że rynkowa cena pieniądza jest na tyle wysoka, że nie trzeba już podwyższać tej "oficjalnej" w postaci wyższych stóp. Oczekiwano, że Bank Anglii postąpi podobnie i rzeczywiście - 2 listopada pozostawił główną stopę procentową bez zmian na poziomie 5,25 proc. W związku z tym rentowności obligacji długoterminowych gwałtownie wzrosły. Rentowność 30-letnich amerykańskich obligacji skoczyła do 5 proc. w porównaniu z zaledwie 1,2 proc. w głębi pandemicznej recesji. Są to poziomy nienotowane od 2007 r. Nawet w krajach, gdzie obowiązują niskie stopy procentowe, odnotowano gwałtowne wzrosty tego wskaźnika. Jeszcze niedawno koszty pozyskiwania zewnętrznego finansowania w Niemczech były ujemne. Obecnie 10-letnie obligacje tego kraju osiągnęły najwyższy poziom rentowności od 2011 r. - prawie 3 proc. Nie inaczej jest w Japonii. Tamtejszy bank centralny pozostawił główną stopę procentową na poziomie minus 0,1 proc., praktycznie rezygnując z obietnicy utrzymania kosztów 10-letnich obligacji na poziomie 1 proc. Dlaczego to wszystko takie ważne? Inwestorzy mogą oczekiwać wyższych zwrotów z inwestycji w obligacje. Dzieje się tak, gdy stopy procentowe na rynku rosną lub rynek oczekuje wzrostu ryzyka związanego z danym krajem. W efekcie państwa muszą płacić inwestorom coraz wyższe odsetki - a więc rośnie koszt obsługi zadłużenia. Czytaj także: Słynna metropolia odkrywa... kontenery na śmieci Rządy kontra banki centralne Niektórzy, w tym Janet Yellen, amerykańska sekretarz skarbu, twierdzą, że wyższe stopy procentowe, a więc wyższa cena pieniądza, są dobrą rzeczą - i odzwierciedlają stan światowej gospodarki. W rzeczywistości są one źródłem dużego niebezpieczeństwa. W sytuacji, gdy prawdopodobne jest utrzymanie się obecnego poziomu wysokich stóp procentowych, dzisiejsza polityka gospodarcza może okazać się zawodna, podobnie jak wzrost, któremu sprzyjała. Aby zobaczyć, dlaczego to niebezpieczne, rozważmy jeden z powodów, dla którego amerykańska gospodarka radziła sobie lepiej niż oczekiwano. Gospodarka za oceanem jest rozpędzona i na horyzoncie nie widać oznak recesji. W górę idą wydatki konsumentów i dochody firm. Ci pierwsi wydają jeszcze gotówkę zgromadzoną podczas pandemii m.in. z funduszy pomocowych od państwa oraz ze środków zaoszczędzonych na pozostaniu w domach. Oczekiwano, że te nadwyżki oszczędności szybko się wyczerpią. Ostatnie dane sugerują jednak, że gospodarstwa domowe nadal mają bilion dolarów w nadmiarze. Po ich wydaniu prawdopodobnie dadzą o sobie znać wysokie stopy procentowe. Grozi to odrodzeniem się inflacji, co zmusi konsumentów do zaciskania pasa. Jeśli stopy procentowe utrzymają się na wyższym poziomie przez dłuższy czas, kłopoty zaczną pojawiać się w całej światowej gospodarce. W Europie i Ameryce już mamy do czynienia z bankructwami przedsiębiorstw. W konsekwencji, z powodu droższych kredytów hipotecznych, spadną ceny mieszkań, przynajmniej w ujęciu skorygowanym o inflację. A banki posiadające długoterminowe papiery wartościowe - które były wspierane przez krótkoterminowe pożyczki, w tym z Fed - będą musiały szukać nowego kapitału lub łączyć się, by załatać dziury w swoich bilansach, spowodowanych rosnącą ceną pieniądza. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata" Alarmujące sygnały z rynku Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW - red.) deficyt publiczny Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Japonii w 2023 r. pogłębi się do okolic 5 proc. PKB. We wrześniu deficyt budżetowy USA wyniósł oszałamiające 2 bln dolarów rok do roku, czyli 7,5 proc. PKB po skorygowaniu o zniekształcenia księgowe - około dwukrotnie więcej niż oczekiwano w połowie 2022 r. W czasach niskiego bezrobocia tego typu luźna polityka fiskalna wydaje się być szokująco lekkomyślna. Wystarczy zaznaczyć, że dług publiczny w krajach rozwiniętych jest obecnie wyższy, jako udział w PKB, niż kiedykolwiek po wojnach napoleońskich. I wciąż rośnie. Przy niskich stopach procentowych, a więc tanim pieniądzu, nawet ogromne długi były możliwe do spłacenia. Jednak przy wyższych stopach koszty odsetek od rosnącego zadłużenia będą coraz bardziej dotkliwe dla finansów poszczególnych państw. Grozi to sporami między rządami a bankami centralnymi. Pierwsi zazwyczaj są zwolennikami luźniejszej polityki fiskalnej, podczas gdy ci drudzy powinni trzymać demona inflacji w ryzach. Prezes Fed Jerome Powell zapewnił o kontynuowaniu restrykcyjnej polityki, dopóki nie nabierze pewności, że inflacja utrzymuje się na trwałej ścieżce do 2 proc. Dał więc do zrozumienia, że nie będzie obniżki stóp procentowych, by nieco ulżyć budżetowi rekordowo zadłużonego kraju. W efekcie inwestorzy na rynku obligacji żądają coraz wyższych odsetek za długoterminowe inwestowanie w amerykańskie obligacje. A im więcej trzeba płacić odsetek od obligacji, tym trudniej walczyć z inflacją. Czytaj także: Przez przypadek kupili ruderę w Szkocji. Pomyłka odmieniła ich życie Zadłużona Europa Stopy procentowe są w USA wyższe niż w strefie euro (drugim najbogatszym regionie świata) - wynoszą 5,5 proc. gdy w eurolandzie - 4,5 proc. W dodatku gospodarka europejska dużo gorzej znosi wyższe stopy procentowe niż amerykańska. Długi państw członkowskich UE są zbyt wysokie. Najbardziej zadłużone kraje to Grecja ze 171 proc. PKB i Włochy ze 144 proc. Włochy od dawna budzą niepokój urzędników EBC. Ministerstwo finansów tego kraju przyznało, że w przyszłym roku będzie musiało przeznaczyć aż 100 mld euro na refinansowanie swojego zadłużenia. Nie lepsza sytuacja jest w Japonii. Nawet gdy rentowność obligacji skarbowych tego kraju wynosiła w ubiegłym roku zaledwie 0,8 proc., to aż 8 proc. budżetu przeznaczono na spłatę odsetek. Wysokie stopy procentowe, które powodują wzrost kosztów zadłużenia, uderzają w budżety ministrów finansów wielu państw. W rezultacie niektóre rządy mogą być zmuszone do zaciskania pasa. Może się to jednak wiązać z turbulencjami dla gospodarki. Dlatego trudno jest wyobrazić sobie, w jaki sposób światowa gospodarka mogłaby osiągnąć cele formułowane przez rynki finansowe: uniknięcia recesji, niskiej inflacji, przy istnieniu rosnącego długu i wysokich stóp procentowych. Czytaj także: UE jako superpaństwo? Tylko część państw by na tym zyskała Potrzeba większej produktywności Nadzieją jest wzrost produktywności, być może dzięki generatywnej sztucznej inteligencji (AI). Wynikający z tego wzrost dochodów sprawiłby, że wyższe stopy procentowe byłyby do zniesienia. Potencjał sztucznej inteligencji do wyzwolenia dalszego wzrostu produktywności może wyjaśniać, dlaczego wyższe stopy procentowe jak dotąd nie wpłynęły na rynki akcji. Gdyby nie rosnące wyceny kilku gigantów technologicznych, w tym Microsoftu i Nvidii, indeks amerykańskich akcji w indeksie S&P 500 (500 spółek o największej kapitalizacji rynkowej na amerykańskiej giełdzie - red.) notowałby w tym roku spadki. Kluczowe w tym kontekście mogą okazać się wybory prezydenckie w USA w 2024 r. W przypadku nie tak nierealnego powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu należy spodziewać się wprowadzenia nowych ceł i barier handlowych, co skutecznie zablokowałoby wzrost produktywności. Jednocześnie rządy coraz bardziej zakłócają prace rynków poprzez własne polityki przemysłowe. Dodatkowo rośnie udział wydatków państwowych w gospodarce wraz ze starzeniem się społeczeństw. Rządy będą musiały w niedalekiej przyszłości znaleźć ogromne środki na transformację energetyczną, a konflikty na całym świecie wymagają większych wydatków na obronność. To ogromne obciążenia dla budżetów. W obliczu tego wszystkiego każdy, kto zakłada, że światowa gospodarka może po prostu pracować bez zakłóceń, podejmuje ogromne ryzyko. Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! ----- Tekst przetłumaczony z "The Economist" © The Economist Newspaper Limited, London, 2023 Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji --- CZYTAJ TAKŻE: Przełom na horyzoncie. Ludzkość o krok od sensacyjnego odkrycia Francja zakochuje się w czterodniowym tygodniu pracy