Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetTym razem dzięki "The Economist" przyglądamy się problemom kanclerza Niemiec Olafa ScholzaKrytycy zarzucają mu, że zachowuje się jakby kierował co najwyżej ministerstwem, a nie najważniejszym krajem w Europie 161 lat to długi okres w polityce. W tym czasie niemieccy socjaldemokraci (SPD) często partycypowali we władzy na poziomie federalnym. Ugrupowanie było podmiotem dominującym albo mniejszym z koalicjantów w niemal każdym rządzie w ostatnim ćwierćwieczu, z wyjątkiem lat 2009-2013. Olaf Scholz jest ósmym (od 1919 roku) kanclerzem z ramienia partii. Obecnie przewodzi tzw. koalicji świateł drogowych, nazwanej tak ze względu na kolory tworzących ją ugrupowań. Koalicja powstała w 2021 r. na skutek porozumienia SPD z partią Zielonych oraz liberałami z Wolnej Partii Demokratycznej (FDP). Niemcy. Ogromne kłopoty Olafa Scholza Jednak od tego czasu popularność SPD i Scholza spada. Jesienią 2021 r. socjaldemokraci zanotowali szczyt poparcia w sondażach - 28 proc. Obecnie nie przekracza ono 15 proc. i sondaże dają im co najwyżej trzecie lub czwarte miejsce. Spadki są tak szybkie, że o ile nie dojdzie do odwrócenia trendu, SPD może przegrać z kretesem czerwcowe głosowanie do Parlamentu Europejskiego oraz jesienne wybory regionalne w trzech wschodnich krajach związkowych. Kłopoty SPD przypominają los ich kolegów i koleżanek z francuskiej Partii Socjalistycznej, której wyniki w kolejnych wyborach od kilku lat szorują po dnie. Scenariusz ten nie jest jednak nieunikniony. Wielu Niemców nadal wspiera wartości, którym hołduje SPD: hojne państwo opiekuńcze, silna ochrona praw pracowniczych, postępowy program społeczny, proeuropejskość. W ostatnich tygodniach setki tysięcy ludzi zebrało się na ulicach niemieckich miast, zachęcanych przez kanclerza Scholza do potępienia polityków skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Na wizerunku socjaldemokratów ciąży jednak szereg czynników. Najważniejsze z nich to spadek poparcia wśród tradycyjnej bazy wyborczej - pracowników fizycznych. Do tego dochodzi kulejąca gospodarka, otoczenie międzynarodowe oraz spory wewnątrz koalicji. W połączeniu z technokratycznym stylem zarządzania Scholza, pozbawionym silnego przywództwa, daje to wybuchowy efekt. Protesty wymierzone w rządową koalicję Jednym z powodów problemów jest gniew na rząd w bardzo różnych sektorach społeczeństwa. Gdy na początku stycznia rolnicy zablokowali drogi w całym kraju, protestując przeciwko rządowemu planowi zniesienia zwolnień podatkowych, dołączyli do nich kierowcy ciężarówek i handlowcy. Pomimo utrudnień sondaże wykazały, że ponad trzy czwarte Niemców sympatyzuje z protestami. Duże firmy również nie są zadowolone. Rainer Dulger, szef Federacji Niemieckich Związków Zawodowych przyznaje, że członkowie organizacji stracili zaufanie do rządu. - Boli mnie, gdy widzę, jak nisko upadły Niemcy w ciągu ostatnich dwóch lat - mówi. Oczywistą przyczyną społecznego gniewu jest skurczenie się siły nabywczej Niemców w ciągu ostatnich dwóch lat, gdy inflacja wzrosła do poziomów niespotykanych od początku lat 90. Rząd Scholza próbował złagodzić podwyżki, częściowo podnosząc zasiłki dla bezrobotnych. I nawet jeśli udało się wspomóc około 5,5 mln osób, polityka rządu spotkała się z krytyką z powodu "nagradzania" bezrobotnych oraz podważania etyki pracy. Z niedawno opublikowanego sondażu wynika, że 62 proc. zwolenników partii uważa podobne programy za zniechęcające ludzi do pracy. Niemcy: FDP i Zieloni, czyli koalicjanci przyprawiają o ból głowy Ale krytyki i sporów nie brakuje też w samym niemieckim rządzie. Christian Lindner, minister finansów i lider koalicyjnej FDP wielokrotnie potępiał politykę SPD. "Czy to wciąż stara dobra SPD, dbająca o pracujących, czy też działania w obronie osób, które pobierają świadczenia socjalne od państwa?" - stwierdził w styczniu. Lindner - jego partia uznawana jest za reprezentanta interesów kół biznesowych - przyczynił się także do zablokowania hojnej polityki budżetowej. Minister finansów zaciągnął tzw. budżetowy hamulec bezpieczeństwa - konstytucyjny próg wydatków - i nakazał pozostałym resortom zamrożenie programów z planu finansowego państwa na 2023 r. To jeden z głównych powodów zawirowań politycznych, które zmusiły rząd do sprowokowania tegorocznych protestów rolników poprzez m.in. obcięcie ulg podatkowych. Trzeci partner koalicji, Zieloni, także zaszedł za skórę Niemcom. Dla dużej części społeczeństwa polityka klimatyczna ugrupowania okazała się zbyt radykalna. Wielu rodaków uważało ich żądania dotyczące wyłączenia trzech ostatnich elektrowni jądrowych w kwietniu 2023 r. za kompletne szaleństwo, zwłaszcza w obliczu kryzysu energetycznego spowodowanego wstrzymaniem dostaw rosyjskich surowców. Wkrótce potem partia wicekanclerza Roberta Habecka podpadła wyborcom pomysłem masowego wdrożenia pomp ciepła, za sprawą przepisów, które od 2024 r. praktycznie uniemożliwiłyby montaż nowych kotłów gazowych, bardzo popularnych ze względu na dostępność taniego surowca ze wschodu przed rosyjską agresją na Ukrainę. SPD traci kontakt z bazą wyborczą SPD, jak wiele tradycyjnych partii, mierzy się z przemianami społecznymi, które mają wpływ na preferencje wyborcze. Likwidacja lub ograniczenie tradycyjnego przemysłu wpływa na oddalenie od tradycyjnej bazy wyborczej, tj. pracowników fizycznych. Częściowo dlatego, że znaczna część Niemców podjęła pracę w usługach lub zasiliła szeregi pracowników umysłowych. Z kolei w upadających regionach przemysłowych, a także w dawnych Niemczech Wschodnich, wielu byłych socjalistów przesunęło się na prawo. Badania pokazują, że zwolennicy AfD znacznie częściej wyrażają obawy dotyczące inflacji niż wyborcy SPD. Zmiany wśród głosujących widać także w średniej wieku członków partii. Od 2000 r. liczba osób zapisanych do ugrupowań spadła o prawie połowę, do zaledwie 365 tys. w 2023 r. Około 57 proc. z nich ma ponad 60 lat. To naturalne, że z czasem partie zmagają się z podobnymi wyzwaniami. Mniej wymówek można znaleźć dla niepowodzeń przywództwa Scholza. Niemcy nie zapomnieli, że były burmistrz Hamburga wygrał wybory w 2021 r. niekoniecznie dzięki swoim szczególnym zasługom. Gdy jego przeciwnicy popełniali w kampanii błąd za błędem, on przede wszystkim dbał o ich uniknięcie. Scholz przedstawił się jako kontynuator odchodzącej kanclerz Angeli Merkel. Pokazał się jako polityk umiarkowany. Na wyborczych plakatach skopiował nawet z popularnej liderki CDU charakterystyczny układ złączonych rąk, tworzący swoisty romb. Jednak w odróżnieniu od słynącej ze zdecydowania i otwartości dla mediów poprzedniczki, lider socjaldemokratów wydaje się być zdystansowany i niezdecydowany. Nie przepada za wielkimi gestami i gardzi prasą. Preferuje rozmowy w kuluarach niż publiczne występy. Krytycy zarzucają mu także nazbyt pobłażliwe zarządzanie koalicją. Niejednokrotnie Scholz reagował na konflikty w rządzie w ostatniej chwili, gdy nie dało się już rozwiązać sporu bez strat politycznych. - Olaf przyjmuje podejście angażowania się tylko w walki, w których można wygrać. Innych kwestii lepiej nie dotykać - mówi jedna z osób z partii. I dodaje, że takie podejście jest do przyjęcia, gdy kieruje się ministerstwem, ale nie jest już tak dobre z pozycji szefa rządu najważniejszego kraju w Europie. Minister obrony zastąpi Scholza? Scholz wciąż ma jednak obrońców w kraju i za granicą, którzy chwalą jego ostrożność w trudnych czasach. Niemiecka opinia publiczna znajduje się jednak pod mniejszym urokiem szefa rządu. Popularność kanclerza wzrosła na krótko w marcu 2022 r., gdy ogłosił Zeitenwende - punkt zwrotny w polityce bezpieczeństwa - w odpowiedzi na inwazję Rosji na Ukrainę. Od tego czasu jego wskaźnik poparcia spadł do 20 proc. - najniższego dla jakiegokolwiek kanclerza od czasu, gdy w 1997 r. zaczęto przygotowywać sondaże DeutschlandTrend. Tylko 12 proc. badanych twierdzi, że polityk "skutecznie się komunikuje" z wyborcami. Nic dziwnego, że w szeregach SPD słychać pomruki niezadowolenia. W większości jednak, jak narzeka inna z osób z partii, panuje samozadowolenie. Niektórzy wiążą nadzieje ze zmianą przywództwa w połowie kadencji na dużo bardziej popularnego ministra obrony Borisa Pistoriusa. Jednak niedawny sondaż przeprowadzony przez Instytut Forsa, sugeruje, że w nowych wyborach do Bundestagu Pistorius zwiększyłby wyniki macierzystej partii o zaledwie trzy punkty procentowe. Wygląda więc na to, że SPD na dłużej znajdzie się w defensywie. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! ---- Tekst przetłumaczony z "The Economist"© The Economist Newspaper Limited, London, 2023 Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---