Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Dziennik "Le Monde", z którego pochodzi poniższy artykuł, założono pod koniec 1944 r. Od tego czasu gazeta należy do najchętniej czytanych przez Francuzów i stanowi wiodący głos w debacie publicznej. Marta Quispe codziennie obserwuje niebo. Przeczuwa nadejście deszczu. - Zbliża się, chce spaść, a potem odchodzi, niesiony przez chmury - ubolewa kobieta mieszkająca na wyspach Uros, po peruwiańskiej stronie jeziora Titicaca, którego wody dzielą Peru i Boliwię. Wokół kobiety bezmiar jeziora wygląda jak śródlądowe morze: 950 kilometrów sześciennych słodkiej wody i wiatr hulający po rozpaczliwie czystym niebie. Ten głęboki błękit tworzy piękną scenerię, a teraz jest przyczyną rozpaczy trzech milionów ludzi, dla których jezioro stanowi źródło utrzymania. Titicaca, najwyżej położone słodkowodne jezioro na świecie, znajdujące się na wysokości 3 812 metrów na skraju andyjskiego Altiplano, stoi w obliczu jednej z najgorszych susz od 80 lat. Na niektórych brzegach woda cofnęła się nawet o dwa kilometry, gdzieniegdzie odsłaniając białe piaszczyste brzegi, czasami popękaną ziemię oraz morze śmieci z plastiku. O tej porze roku pierwsze sporadyczne opady deszczu powinny zazielenić pola otaczające jezioro, zanim w grudniu na dobre rozpocznie się właściwa pora deszczowa, trwająca do marca lub kwietnia. Ale w październiku wszystko było rozpaczliwie suche: trawa zżółkła, gleba jest odwodniona, a temperatury są rekordowo wysokie. Jezioro Titicaca. Ogromny niepokój wśród mieszkańców - Stoimy w obliczu wyjątkowej sytuacji i wkraczamy w okres ekstremalnej suszy przypominającej tę z 1943 r. - podkreśla Juan José Ocola w swoim biurze w stolicy Boliwii La Paz, około stu kilometrów na południowy wschód od jeziora. Ocola jest dyrektorem Dwunarodowej Autonomicznej Władzy dla Jeziora Titicaca, organu decyzyjnego nadzorowanego przez dwa kraje andyjskie. W 1943 r., z powodu braku opadów, jezioro osiągnęło najniższy poziom: poniżej 2,5 metra głębokości. - Tysiące ludzi zostało zmuszonych do emigracji do miast - wyjaśnia. Powodem było załamanie się produkcji rolnej. Jezioro i sieć zasilających je rzek wyschły i utraciły możliwość gwarantowania bezpieczeństwa żywnościowego i wodnego regionu. Konsekwencje obecnej suszy są już odczuwalne przez mieszkańców, którzy utrzymują się z hodowli - mają łącznie około 10 mln sztuk bydła i alpak do wykarmienia. Niepokój o przyszłość jest namacalny na wyspach Uros, grupie około stu pływających mikrowysp trzcinowych zamieszkałych przez rdzenne społeczności Ajmara, Keczua i Uros - najstarszych mieszkańców okolic jeziora. Są oni jednymi z najbardziej dotkniętych brakiem opadów. Całe ich życie zależy od jeziora. Służy im jako źródło wody pitnej i pożywienia. Czytaj także: Przez przypadek kupili ruderę w Szkocji. Pomyłka odmieniła ich życie Ryby coraz rzadszym widokiem Maruja Mamani, szczupła kobieta w kurtce haftowanej w kwiaty, zabiera nas swoją motorówką na jedną z wysp, gdzie mieszka pięć rodzin. O tej porze dnia wyspa jest opustoszała - tylko jej mąż opiekuje się dwójką małych dzieci. - Nasze wyspy wymagają wielu prac konserwacyjnych - wyjaśniają mieszkańcy. I wskazują, że co dwa tygodnie muszą uzupełnić zieloną trzcinę (wyspy Uros unoszą się na trzech metrach trzciny), a co trzy miesiące całkowicie przebudowywać domy. Ale z powodu braku deszczu prawie 90 proc. trzcin jest suchych. I dlatego nie nadają się do użytku. W konsekwencji mieszkańcy muszą schodzić coraz głębiej w jezioro, by wydobyć świeży budulec domów i wysp. Trzciny mają równie fundamentalne znaczenie dla ekosystemu, ponieważ ptaki i ryby składają w nich jaja. Zależy od nich ponad 35 gatunków. Te, które gniazdują w trzcinach, tracą powierzchnię do życia. Lokalni mieszkańcy żywią się głównie rybami, w szczególności karasiami i pstrągami. Jednak z powodu pogodowych anomalii ryby staja się coraz rzadszym widokiem. Wielkość połowów spadła o 90 proc. w ciągu ostatnich 30 lat. Każdego roku łowi się zaledwie 200 ton. Powodem jest przełowienie, presja demograficzna, zanieczyszczenia i prawdopodobnie skutki zmian klimatycznych. Pod koniec września około 1,5 tys. mieszkańców wysp zrealizowało wspólnie tytaniczny projekt. Własnymi rękami wykopali kanał łączący się z molo - jednym z nielicznych punktów dostępu do stałego lądu. Kobiety i mężczyźni nurkowali po szyję, by wykopać błoto i piasek i spróbować oszukać naturę. - Zrobiliśmy, co mogliśmy - wzdycha Maruja, umiejętnie ślizgając się po wodzie między trzciną w poszukiwaniu nielicznych turystów tego dnia. Ich liczba zmniejszyła się od czasu pandemii COVID-19 i gwałtownego kryzysu politycznego pod koniec 2022 r. Łodzie wprawdzie jeszcze wpływają, ale z każdym dniem bez deszczu poziom jeziora spada. Dlatego wkrótce zupełnie przestaną. Czytaj także: Hiszpańskie oliwki będą coraz droższe. Susza zdziesiątkowała zbiory Zwierzętom grozi przegrzanie Na stałym lądzie mieszkańcy również są zależni od jeziora. Służy im m.in. do pojenia zwierząt oraz nawadniania pól. W zatoce Chucuito, na zachodnim brzegu Titicaca, woda cofnęła się o kilkaset metrów. Tutaj również nie ma deszczu, a zbiorniki wodne wysychają. Rolniczka Nancy Ballon siedzi na niskim kamiennym murku przed jednym z nielicznych działających źródeł wody. Korzystanie z hydrantu, który zapewniły lokalne władze, jest jednak racjonowane, a zawory są otwierane raz na pięć dni. Kobieta używa wody do picia i gotowania. Nie starczy jej już na uprawę roślin. Władze obliczają, że niedobór wody zmniejszył produkcję ziemniaków w regionie o 50 proc., a produkcję zbóż andyjskich (komosa ryżowa, czy zwana złotem Inków kiwicha itp.) o 26 proc. W trakcie suszy szczególnie cierpią zwierzęta. - Niektóre z nich umierają. Rolnicy są zmuszeni sprzedawać te pozostałe przy życiu - dodaje Nancy Ballon. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata". Innym zwierzętom z powodu ekstremalnych temperatur grozi przegrzanie. Wilmar i Merry Flores, mężczyzna po trzydziestce wraz z matką, strzygą swoje owce, gdy z nimi rozmawiam. Mówią, że w ten sposób chcą je uchronić. Na polu, gdzie ich spotkałam, gleba nadal jest wilgotna, zasilają ją małe podziemne strumyki. Syn wraz z matką właśnie zasadzili ziemniaki. Mają nadzieje, że wkrótce spadnie deszcz. W przeciwnym razie wszystko przepadnie. Nie narzekają jednak na trudne warunki. W przeszłości "takie susze już się zdarzały" - dodaje optymistycznie Wilmar. - Jesteśmy rolnikami i przywykliśmy do życia z kaprysami klimatu: stan wody w jeziorze podnosi się, a potem opada. Mamy do czynienia z powodziami, a potem suszami. Niepewność jest ściśle związana z rolnictwem - dodaje. Jednak jak wskazuje Jhan Carlo Espinoza, klimatolog z Instytutu Badań nad Rozwojem w Limie obecna susza jest "wyjątkowa". Po raz pierwszy rozpoczęła się poza rokiem występowania El Niño, cykliczną anomalią wód powierzchniowych Pacyfiku, która podnosi globalną temperaturę, co pociąga za sobą wiele gwałtownych konsekwencji pogodowych w różnych częściach świata. W Andach wpływa na znaczące zmniejszenie opadów deszczu. - Podczas ostatniej pory deszczowej (od grudnia 2022 r. do marca 2023 r.) poziom jeziora Titicaca nie wzrósł, co jest oznaką niedoboru opadów - wyjaśnia badacz. A przyczyna? Według wstępnych ustaleń zespołu naukowców może mieć to związek z wylesianiem po drugiej stronie pasma górskiego, w peruwiańskiej, a zwłaszcza brazylijskiej Amazonii. Czytaj także: Płoną lasy i pola. Zagrożenie robi się ekstremalne Zanieczyszczenie wód wokół Titicaca - Na andyjskim Altiplano i nad jeziorem Titicaca główne źródło wilgoci pochodzi z Atlantyku, dzięki parowaniu z Amazonii, największego lasu tropikalnego na świecie. Wylesianie ma jednak wpływ cyrkulację atmosferyczną, powodując bardziej dotkliwe susze. Szacujemy, że prowadzi to do spadku opadów od 10 proc. do 30 proc. - podkreśla Espinosa, który zwraca uwagę, że za prezydentury Jaira Bolsonaro w Brazylii (2019-2022) wylesianie znacząco przyspieszyło. Na andyjskich wyżynach rolnicy radzą sobie na różne sposoby. Podkreślają konieczność kierowania się wytycznymi przodków. - Starsi mówili nam, że przetrwali, dbając o swoje rezerwaty. Teraz nasza kolej, by zrobić to samo - mówi z dumą Wilmar Flores. - Andyjskie zboża i ziemniaki mogą być przechowywane przez kilka miesięcy, a chuño (ziemniak, pozbawiony wody w procesie odwodnienia) nawet przez 15 lat. Jeśli nie możemy produkować, nie sprzedajemy i zatrzymujemy wszystko dla siebie. W ten sposób przynajmniej na razie zapewniamy sobie bezpieczeństwo żywnościowe - dodaje. Po stronie boliwijskiej, w przypadku braku deszczu, niektórzy lokalni mieszkańcy wykorzystują jezioro do nawadniania swoich upraw. - Nie jest to idealne rozwiązanie, ponieważ woda jest lekko słona - przyznaje Leonardo Osco Cusija. Gdy rozmawialiśmy, mężczyzna był w trakcie prac irygacyjnych. Poza tym woda z jeziora "pali" nasiona, jak mówią mieszkańcy. Do tego dochodzą inwestycje, na które nie każdy może sobie pozwolić. - Pompa kosztuje ponad 5 tys. bolivianos (około 3000 zł) i wymaga wiele pracy. Do pompowania wody potrzeba co najmniej trzech osób plus koszty benzyny - podkreśla. Miejscami woda jest bardzo zanieczyszczona. Większość rzek wpadających do jeziora jest zanieczyszczona ściekami lokalnych mieszkańców, odpadami stałymi, a czasem metalami ciężkimi z działalności górniczej. - Każdego roku do jeziora Titicaca trafia 400 tys. ton nieprzetworzonych śmieci - mówi Juan José Ocola z Dwunarodowej Autonomicznej Władzy dla Jeziora Titicaca. A nieliczne stacje uzdatniania wody nie mają odpowiedniej wydajności. Czytaj także: Susza hydrologiczna coraz bliżej "Brak polityki zapobiegania" Rządy ościennych państw wydaja się być mało zainteresowane informacjami o stanie jeziora. - Elitom - podobnie jak społeczeństwu - brakuje świadomości i wrażliwości na te kwestie. Rządy (boliwijski i peruwiański - red.) nie prowadzą żadnej polityki prewencyjnej - mówi Juan Ocola. Mężczyzna zamierza zwrócić się do instytucji międzynarodowych, by znaleźć 600 mln dolarów na stworzenie programu uzdatniania wody i wsparcie zarządzania środowiskiem w okolicznych gminach. - Jak zawsze czekamy na sytuację kryzysową, na wyschnięcie, zamarznięcie, powódź lub pożar, zanim zareagujemy, mimo że są to zdarzenia, które można przewidzieć - wskazuje. W Boliwii ogłoszono alarm w związku z rekordową suszą w kilku prowincjach kraju. W połowie października rząd uruchomił nadzwyczajny pakiet pomocowy o wartości 17 mln dolarów, a niektóre gminy rozpoczęły dystrybucję wody pitnej. Jednak społeczności rolnicze przygotowują się na katastrofę. Niektóre z nich wzywają do finansowania budowy ogromnych zbiorników, aby "zebrać deszcz" w trakcie kolejnej pory deszczowej. W Perka, po stronie peruwiańskiej, społeczność Aymara sprowadziła szamana. Złożyli ofiarę jezioru, aby zapewnić, że bóstwa okażą miłosierdzie. Po wszystkim szaman odszedł. A kapryśny deszcz jeszcze nie nadszedł. Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Amanda Chaparro Tekst w oryginale dostępny na stronie "Le Monde" Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---- Czytaj także: Rewolucyjne odkrycie francuskiego archeologa. Naukowiec ostrzega ludzkość 16-latka dokonała niesamowitego odkrycia. Naukowcy zaniemówili