"Le Monde": To oni są następni. Mieszkańcy Pokrowska w napięciu czekają na śmiertelny cios Rosjan
Pomimo nakazu ewakuacji ponad 10 tys. mieszkańców ukraińskiego Pokrowska pozostało w mieście, do którego w każdej chwili mogą wkroczyć Rosjanie.
Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Dziennik "Le Monde", z którego pochodzi poniższy artykuł, założono pod koniec 1944 r. Od tego czasu gazeta należy do najchętniej czytanych przez Francuzów i stanowi wiodący głos w debacie publicznej.
Siedem kilometrów od opustoszałej linii frontu Pokrowsk w napięciu czeka na śmiertelny cios. "Liczę na to, że Bóg mnie ochroni" - mówi z nieśmiałym uśmiechem Lida Garkuczenko, wątła 72-letnia kobieta.
10 listopada jak co dzień czeka na potencjalnych klientów przed swoim skromnym straganem z warzywami, słoikami i kwiatami, składającym się ze skrzynek rozłożonych na chodniku. W dzielnicy Szachtarskiej, położonej na południu miasta, jest niewielu przechodniów. Paradoksalnie to właśnie ten rejon, położony najbliżej linii frontu, pozostaje najbardziej ożywiony. Na dwóch prostopadłych ulicach otwartych jest kilkanaście sklepów. W pozostałych częściach Pokrowska chodniki są opustoszałe, a samochodów - jak na lekarstwo.
Pokrowsk. Życie cywilów siedem km od linii frontu
Widząc starą znajomą, Lida ofiarowuje jej bukiet chryzantem, zaczynają rozmawiać. Za pół godziny będzie musiała wszystko spakować, bo o 15 zaczyna się godzina policyjna, która kończy się następnego dnia o 11.
Lida mówi, że przyzwyczaiła się już do niebezpieczeństwa i nawet nie schodzi schować się do "zbyt brudnej" piwnicy swojego budynku. "Zostaję, żeby opiekować się mieszkaniem mojej córki" - na trzecim piętrze budynku położonego rzut kamieniem od jej straganu. Czasami w nocy budzi ją huk eksplozji, ale potem kobieta natychmiast zasypia.
Po drugiej stronie ulicy, na której stoi stragan Lidy Garkuczenko, garstka żołnierzy rozmawia przed Churchillem, nowocześnie urządzoną kawiarnią, która swoim wyglądem zdaje się nie pasować do reszty miasta - otoczona szarością zrujnowanych bloków mieszkalnych, które już dawno przeżyły swoją świetność. Jeden z żołnierzy, niski mężczyzna po trzydziestce, który przedstawia się pseudonimem "Krestik", zwierza się z porozumiewawczym uśmiechem, że niektórzy z jego towarzyszy chodzą w cywilnych ubraniach, "aby móc dyskretnie kupić trunki". Drugim powodem cywilnej garderoby jest obawa przed miejscową ludnością, z której część może być informatorami rosyjskiej armii.
"Mogą przekazywać współrzędne domów zajmowanych przez ukraińskich żołnierzy lub punktów dowodzenia" - krzywi się "Krestik". Jak wyjaśnia, długa godzina policyjna jest sposobem walki z "DRG", czyli grupą rosyjskich dywersantów, którzy przeniknęli za ukraińskie linie obrony i którzy - jego zdaniem - są w Pokrowsku bardzo aktywni.
Wojna w Ukrainie. Pokrowsk w napięciu przed rosyjskim szturmem
W ciągu dnia w oddali regularnie słychać stłumione huki ostrzału artyleryjskiego, ale dzielnica pozostaje stosunkowo nienaruszona - o czym świadczą okna budynków, z których większość jest cała.
Choć 10 listopada dzielnice mieszkalne nie zostały zbombardowane, późnym rankiem dało się słyszeć bardzo gwałtowną eksplozję. Prawdopodobnie był to wybuch bomby lotniczej, która uderzyła w okoliczne miasto Myrnohrad. Bombardowania dotknęły głównie obszary przemysłowe, gdzie zniszczenia są bardzo poważne.
Rosyjski Sztab Generalny rozmieszcza znaczne siły celem przeprowadzenia szturmu na aglomerację tworzoną przez Pokrowsk i Myrnohrad, która przed pełnoskalową rosyjską inwazją liczyła 100 tys. mieszkańców. To też hub logistyczny, kontrolujący główne szlaki drogowe i kolejowe łączące Donbas z resztą kraju. Jest to ostatnia duża aglomeracja w obwodzie donieckim - obok Słowiańska i Kramatorska - nad którą Moskwa nie sprawuje jeszcze kontroli.
Latem rosyjska ofensywa przesuwała się szybko w kierunku Pokrowska, ale została zatrzymana w odległości siedmiu kilometrów od przedmieść.
"Pidory [obelga wymierzona w Rosjan] tak naprawdę nie rozpoczęły jeszcze szturmu na Pokrowsk. Na razie przygotowują się, gromadząc w naszym kierunku swoje zasoby materialne i ludzki. Uważamy, że szturm rozpocznie się pod koniec listopada" - przewiduje Ołeksandr (imię zmienione), oficer wywiadu 59. brygady Sił Zbrojnych Ukrainy. Ten ciemnowłosy żołnierz o wyłupiastych oczach, służący w wojsku od 2017 roku, nie ukrywa swoich wątpliwości co przygotowanej obrony. Najbardziej obawia się próby okrążenia miasta. Jego zdaniem flanki Pokrowska są niedostatecznie ufortyfikowane.
Ewakuacja Pokrowska. W mieście zostały tysiące osób
W obliczu rosyjskiego natarcia gubernator obwodu donieckiego Wadym Fiłaszkin 19 sierpnia przyznał, że ewakuacja jest "konieczna i nieunikniona". Następnie polecił ludności "stopniowo" opuszczać Pokrowsk przed początkiem wrześniem, próbując uniknąć tłoku na drogach. Obecnie, według Kateriny Jandżuli, rzeczniczki gminy, w Pokrowsku nadal mieszka 11 500 cywilów, w tym 48 dzieci. "Cywile są zawsze zachęcani do wyjazdu" - podkreśliła.
Mimo to wiele osób nie chce opuszczać miasta, którego nazwa wydaje się w tej kwestii nieprzypadkowa. Pokrowsk można przetłumaczyć bowiem jako "wstawiennictwo" lub "przykrycie" i posiada religijne konotacje zarówno w języku ukraińskim, jak i rosyjskim. Odnosi się do ochrony udzielonej Kozakom przez Matkę Bożą, przekonania, które może mieć tragiczne konsekwencje dla powoli opuszczających region cywilów. Od 1 stycznia w wyniku rosyjskiego ostrzału zginęło 43 mieszkańców Pokrowska, a 142 zostało rannych.
Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Emmanuel Grynszpan
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł, śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!