Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazetUkraińscy żołnierze szukają ukojenia od trudów wojny. Stąd popularność aplikacji randkowychRandkowanie w czasie wojny przysparza poważnych dylematów zarówno żołnierzom i jak i Ukrainkom "w cywilu"Jak podaje "Le Monde", aplikacje mogą służyć do wyciągania wrażliwych danych przez Rosjan Dla ukraińskich żołnierzy perspektywa kilkudniowego urlopu brzmi obiecująco. Pewnego lutowego dnia 33-letni Ihor Fesik przebywał w Winnicy w środkowej części Ukrainy i szykował się do krótkiej przerwy od działań na froncie. Zdążył już umówić się na randkę z jedną z kobiet, z którymi zazwyczaj rozmawia za pomocą aplikacji randkowych. Fesik należy do 59. Samodzielnej Brygady Piechoty Zmotoryzowanej. Jej żołnierze są uważani za bohaterów po obronie Awdijiwki, Chersonia i Mikołajewa. Na profilach w swoich ulubionych aplikacjach randkowych, Ihor opublikował najlepsze jego zdaniem selfie - dobrze widoczne napięte mięśnie, charakterystyczna czapka i figlarny uśmiech, skrywający się pod rudą brodą. Na popularnej "nerce" widać naszywkę "dawca rozkoszy". Ukraina. Żołnierzom doskwiera samotność. Ostrzegają ich przed Rosjanami Jeszcze przed rosyjską inwazją Fesik często korzystał z portali randkowych. Kiedy rozpoczęła się pełnoskalowa wojna, ten były muzyk, w przeszłości pracujący m.in. jako lektor w reklamach, wstąpił na ochotnika do wojska i zawiesił aktywność w wirtualnym świecie. Przez półtora roku nawet nie myślał o randkach. - Nie miałem czasu, a szok (spowodowany wojną - red.) był zbyt wielki - wspomina. Gdy wojna zaczęła się przeciągać mężczyzna wrócił do dawnych nawyków. - Miałem potrzebę porozmawiania z kobietami - w mojej jednostce nie ma żadnej. To sposób na odwrócenie uwagi od codzienności. Dzięki temu czuję się mniej samotny - mówi. Wielu ukraińskich żołnierzy, podobnie jak Fesik, korzysta z portali randkowych w trakcie pobytu na froncie. Po dwóch latach walki z dala od domu samotność mocno doskwiera znacznej części wojskowych. Często są oni bardziej zainteresowani rozmową, oderwaniem myśli od wojny i uzyskaniem moralnego wsparcia niż budowaniem relacji. Jednak w trakcie wojny aplikacje randkowe mogą być niebezpieczne dla wojskowych. W jaki sposób? Mogą stać się w ten sposób źródłem poufnych informacji dla wroga, np. na temat miejsca pobytu danej jednostki. Świadoma zagrożenia ukraińska armia ostrzega swoich żołnierzy. - Wiemy, że Rosja wykorzystuje wszelkie dostępne środki, w tym te aplikacje, do zbierania danych - wyjaśnia Natalia Humenyuk, rzeczniczka sił obrony południa Ukrainy. - Zwracamy baczną uwagę na ten problem i stale informujemy o zagrożeniach poszczególne brygady - dodaje. Ukraina jest tym bardziej ostrożna, że stosuje podobną metodę, by pozyskiwać dane - wskazuje ukraiński wojskowy. - Nasi ludzie używają tych aplikacji, by pisać do rosyjskich żołnierzy i dowiadywać się na temat ich pozycji - mówi 48-letni Wołodymyr (nie chce podawać nazwiska). - Wiemy, że po drugiej stronie nie ma głupców, a rosyjscy dowódcy mówią podwładnym, by byli ostrożni - podkreśla. Kijów ostrzega przed aplikacjami randkowymi By ograniczyć ryzyko, ukraińska armia ściśle reguluje korzystanie z portali randkowych i sieci społecznościowych w strefach walk. - Korzystanie z nich nie jest zabronione, ale większość żołnierzy sama usuwa te aplikacje - wyjaśnia 56-letni Serhij, członek 59. Brygady Piechoty Zmotoryzowanej (nazwisko utajniono ze względów bezpieczeństwa). - Ale przecież są młodzi. Czują potrzebę nawiązywania relacji z kobietami, co może prowadzić do problemów. W przypadku niektórych jednostek musimy sprawdzić i sformalizować instrukcje - dodaje. Żołnierze muszą zaakceptować konieczność unikania korzystania z aplikacji randkowych i sieci społecznościowych. A departament powiązany ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) jest odpowiedzialny za sprawdzanie, kto dzwoni do żołnierzy oraz gdzie i do kogo wysyłane są wiadomości. Większość z walczących na froncie była przed wojną cywilami. Teraz, by uniknąć ujawniania swojego położenia, nauczyli się już ignorować pytania często zadawane w życiu codziennym: "Gdzie jesteś? Co robisz?". Nawet kobiety starają się uważać, by nie popełnić żadnego błędu. - Powstrzymuję się od pytania o pewne rzeczy, by żołnierze nie czuli się niekomfortowo lub nie mieli wrażenia, że próbuję wyciągnąć od nich informacje - mówi 20-letnia Wiktoria Dubkowska, która na co dzień pracuje w kawiarni w Winnicy. 20-latka z długimi blond włosami i starannym makijażem, fanka jednej z aplikacji do zawierania do znajomości, pamięta swoje zakłopotanie, gdy zapytała pewnego młodego żołnierza, jak minął mu dzień. - Natychmiast tego pożałowałam. Powiedziałam sobie: o co ja go, u licha, pytam? Przecież walczył w niebezpiecznych miejscach! - wspomina. W rozmowach często nie brakuje niezręczności. Ujawniają one przepaść między codziennym życiem żołnierzy i cywilów. Dlatego każdego dnia wszyscy uczą się nowych, nieformalnych zasad, kierujących randkowaniem w czasie wojny. - Z czasem zdałam sobie sprawę, że lepiej jest pytać "jak się czujesz?", unikać tematów związanych z wojskiem i mówić więcej o sobie - komentuje Wiktoria. - To sposób na odwrócenie uwagi. Ich rzeczywistość jest taka trudna... - dodaje. Randkowanie w czasie wojny. Poważne dylematy Ukrainek W ciągu ostatnich dwóch lat 20-latka ani razu nie spotkała się ze swoimi rozmówcami z aplikacji randkowych. Nawiązanie relacji z żołnierzem jest skomplikowane, gdy mieszka on się na daleko od frontu. Ich służba trwa długo i mają krótkie urlopy, jeśli oczywiście nie zostaną zabici lub ranni. Z takimi problemami w aplikacji do zawierania do znajomości regularnie mierzy się 25-letnia Kateryna Musjenko. - Wielu żołnierzy kontaktuje się ze mną, ale kiedy proponuję im spotkanie, odpowiadają: "Przykro mi, jestem na froncie" - mówi. - A kiedy piszę się do nich, zdarza się, że milczą przez dwa lub trzy dni, a potem odpisują: "Przepraszam, byłem na misji" - zdradza. Część z kobiet zniechęcona w ogóle nie odpowiada. W miarę jak wojna z Rosją przeciąga się i coraz więcej mężczyzn jest wzywanych na front wiele Ukrainek staje przed poważnym dylematem. - Dziś mamy dwie opcje: wybrać żołnierza lub faceta, który siedzi w domu - zauważa Wiktoria Dubkowska. - Osobiście wolę żołnierza, bo to dzięki nim możemy dalej normalnie żyć - mówi. 20-latka podkreśla, że niektóre z kobiet z obawy o związanie z mężczyzną, który w każdej chwili może zostać zabity lub ranny, szukają "kogoś ze świadectwem niezdolności do służby w armii, by móc zbudować z nim jakąś relację". Ukrainki szukają wsparcia finansowego u żołnierzy 27-letni żołnierz o pseudonimie "Shaytan" - ma na twarzy charakterystyczny tatuaż - przyznaje, że w relacjach nawiązywanych za pośrednictwem aplikacji szuka kogoś do "pogadania" i odrobiny pocieszenia. Rozmawiamy z nim za pośrednictwem wideopołączenia. 27-latek znajduje się gdzieś na froncie. W tle są drzewa. Słychać towarzyszy broni. Ktoś krzyczy: "weź karabin maszynowy!". W jego brygadzie prawie wszyscy żołnierze w wieku 18-25 lat korzystają z aplikacji randkowych. - Mamy tak trudna pracę, że czasami chcemy po prostu porozmawiać z dziewczyną - wyjaśnia. Jednak, jak przyznaje, dowódcy wciąż przypominają podkomendnym: "chłopaki, macie mózgi, zastanówcie się dwa razy, jeśli myślicie, że dziewczyna jest ważniejsza niż wasze bezpieczeństwo". Jednak obecnie zagrożenie stanowią nie tylko fałszywe rosyjskie konta, co próby oszustw w aplikacjach randkowych. Ukrainki, zwabione wysoką pensją wojskowych - od 50 tys. do 130 tys. hrywien (około 5,1 tys. zł - 13,4 tys. zł) - kontaktują się z nimi, przedstawiając się jako samotne i pozbawione środków do życia. - W dzisiejszych czasach kobiety myślą, że jeśli jesteś w wojsku, na pewno masz mnóstwo pieniędzy. Otrzymujemy wiele próśb o wsparcie - przyznaje Shaytan. Sam, jak mówi, zgłosił się do armii jako ochotnik po rosyjskiej inwazji. - Kobiety mają od 20 do 30 lat i piszą np.: "Jestem samotną matką, proszę, pomóż mi". Ale gdy tylko otrzymają wsparcie finansowe, znikają. 27-latek mówi, że sam kilkukrotnie został oszukany w ten sposób, ale nadal wysyła około 2-3 tys. hrywien (20-30 złotych) tym, którzy go o to proszą. - Robię tak na wypadek, gdyby prosząca znajdowała się naprawdę w potrzebie - mówi. Jednak takie sytuacje zamiast wzmocnić wojskowych, podkopują ich morale. - Te kobiety mogą potrzebować pieniędzy, ale my chcemy, by naprawdę nas kochały i oczekiwały, że wrócimy z frontu cali i zdrowi - mówi młody żołnierz. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Faustine Vincent Tekst w oryginale dostępny na stronie "Le Monde" Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---