Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Dziennik "Le Monde", z którego pochodzi poniższy artykuł, założono pod koniec 1944 r. Od tego czasu gazeta należy do najchętniej czytanych przez Francuzów i stanowi wiodący głos w debacie publicznej. Francja odmówiła Ukrainie dostępu do map cyfrowych, niezbędnych do wykonywania misji na niskich wysokościach przez samoloty bojowe lub drony nad Białorusią. Ministerstwo obrony w Paryżu nie odpowiedziało na prośbę "Le Monde" o komentarz. Paryż uzasadnił swoją odmowę tym, że jest gotów niezachwianie wspierać obronę terytorium Ukrainy, ale udział w operacjach na obcej ziemi nie wchodzi w grę. Francja odmawia Ukrainie Władze ukraińskie zwróciły się do Paryża o cyfrową mapę terytorium Białorusi zwaną DTED (Digital Terrain Elevation Data - red.). DTED zawiera szczegółowy opis terenu, a także listę przeszkód, jak linie wysokiego napięcia czy turbiny wiatrowe, a przede wszystkim urządzenia wojskowe, które mogłyby stanowić zagrożenie dla samolotu, jak radary czy systemy przeciwlotnicze. Mapy DTED obejmują "wszystkie dane taktyczne potrzebne do latania na bardzo niskich wysokościach, w nocy lub przy słabej widoczności" - przekazał rozmówca "Le Monde". Francuskie źródło wojskowe zwraca uwagę, że Ukraina przypuszczalnie zwróciła się wcześniej z podobną prośbą do innych członków koalicji, którzy wspierają jej wysiłki przeciwko rosyjskiej agresji, a wniosek do Paryża został złożony dopiero po otrzymaniu odmowy. Do czego Ukraina potrzebuje cyfrowych map? Według rozmówcy "Le Monde" Ukraina potrzebuje cyfrowych map, by przeprowadzić uderzenia na cele militarne na Białorusi, z których atakowane jest ukraińskie terytorium. Kijów przeprowadzał wcześniej takie uderzenia na terenie Rosji, zwłaszcza w obwodzie biełgorodzkim. "Takie mapy pozwalają na wykonanie lotów na najniższej możliwej wysokości, by uniknąć wykrycia" - wyjaśnił informator. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata" Od początku wojny w Ukrainie Francja wraz z innymi państwami sojuszniczymi uczestniczyła w zbieraniu informacji przekazywanych sztabowi w Kijowie w celu opracowania wojennej strategii, planowania działań i wzbogacania danych taktycznych. "Francja dostarcza informacji, aby Ukraińcy mogli się bronić" - przyznał Emmanuel Macron w wywiadzie dla France 2 w październiku 2022 r., dodając, że "o tym dobrze nie mówić zbyt wiele". Jak Francja pomaga Ukrainie? Według jednego z tajnych dokumentów Pentagonu, niedawno upublicznionych, francuskie myśliwce Mirage 2000 przeprowadziły cztery misje obserwacyjne nad Morzem Czarnym między 29 września 2022 a 26 lutego br. Samoloty te były wyposażone w kapsuły Astac (taktyczny analizator sygnałów), system produkowany przez francuski koncern Thales, zdolny do wykrywania emisji zaburzeń elektromagnetycznych z odległości nawet kilkuset kilometrów. "Takie loty umożliwiają zlokalizowanie radarów" - wyjaśnia jeden z żołnierzy. Dane te są niezbędne, by móc zniszczyć wrogie systemy przeciwlotnicze lub radary przeciwbateryjne oraz opracować bezpieczniejsze plany lotów. Również znajdujące się na stanie francuskiej armii Boeingi E-3 Sentry, samoloty wczesnego ostrzegania i dozoru przestrzeni powietrznej (AWACS), startują z bazy Avord, położonej niedaleko Bourges w Regionie Centralnym, w celu zbierania danych dotyczących obszarów w pobliżu Ukrainy. Działają one z mandatu NATO, obok floty innych 14 tego typu samolotów Sojuszu Atlantyckiego, której część została wysłana w styczniu do rumuńskiej bazy Otopeni. Inny francuski samolot rozpoznawczo-patrolowy, wyprodukowany przez koncern Dassault, Atlantique 2 wykonuje swoje misje z greckiej Krety. Również myśliwce Rafale i Mirage 2000 używane czy to z terytorium Francji czy państw sojuszniczych, np. Rumunii oraz Litwy, w ramach misji reasekuracji NATO, uczestniczą w zbieraniu danych wywiadowczych. --- Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Jacques Follorou i Cédric Pietralunga Tekst w oryginale dostępny na stronie "Le Monde" Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł oraz skróty pochodzą od redakcji