Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazetTym razem prezentujemy reportaż francuskiego dziennika "Le Monde" z Ukrainy, w którym poruszono temat braku uzbrojenia ukraińskiej armiiWojskowi zwracają uwagę na podobne problemy Rosjan, którym pomagają jednak dostawy z Korei Północnej oraz Iranu W chacie, ukrytej w środku niewielkiego lasu na tyłach linii frontu, ukraiński żołnierz włącza generator: po chwili czerwona girlanda, niewiele większa od łańcuszka, zaczyna mienić się kolorami. To jedyna oznaka nastania Nowego Roku. Po rosyjskim ataku powietrznym z 29 grudnia 2023 r., najbardziej zmasowanym od początku wojny, dni świąteczne w całej Ukrainie zamieniły się w kolejne dni żałoby. Atakowane są kolejne miasta: Odessa, Charków, Lwów, Kijów..., i to na niespotykaną dotąd skalę. Tutaj, na tyłach linii frontu w bazie dywizji artylerii w ramach 1. brygady pancernej, gdzieś między Donbasem a Zaporożem w południowo-wschodniej Ukrainie, żołnierze przygotowują się do powrotu do walki. Mówią, że nie ma chwili bez rosyjskiego ataku, a zima wcale nie zniechęciła wroga. I opowiadają, że są dobrze zaznajomieni z jednostką, z którą będą musieli się zmierzyć: od roku losy wojny rzucają ich przeciwko sobie w różnych miejscach. Zawsze te same dwie dywizje artylerii, ukraińska po jednej stronie a rosyjska po drugiej. Kiedy jedna z nich zostaje przeniesiona na linię frontu, wkrótce pojawia się tam druga. Poprzedniej zimy żołnierze z obu dywizji starli się w Donbasie, następnie w Izium na wschodzie kraju, i w końcu podczas ubiegłorocznej letniej kontrofensywy w pobliżu Zaporoża, po czym wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu kapryśny bóg wojny ponownie skierował ich do Donbasu. Wojna w Ukrainie. Pojedynek na starą amunicję Obie dywizje walczyły przy użyciu tej samej sowieckiej broni - samobieżnych armatohaubic 2S3 Akacja, starych dział artyleryjskich, pamiętających jeszcze czasy II wojny światowej. Żołnierze przyznają, że trzeba przy nich nieustannie majstrować, by w ogóle działały. Po stronie rosyjskiej to częsty widok. Ukraińska jednostka jest jedną z tych, które nie otrzymały żadnej zachodniej broni, a zatem jest skazana na korzystanie ze starych zapasów sprzętu. W tym niekończącym się pojedynku garstki wyczerpanych żołnierzy możemy dostrzec jedną z kluczowych kwestii w wojnie: rywalizacja o pociski. Poza dostarczaniem broni zaopatrzenie w amunicję stało się osobną wojną. - Na początku jesieni 2023 r. czuliśmy, że Rosjanie robią się nerwowi. Przez wiele godzin podczas nasłuchu radiowego słychać było, jak obrażają się nawzajem - mówi 35-letni ukraiński dowódca o pseudonimie Hitman. W tym czasie Kijów po raz pierwszy osiągnął poziom ognia artyleryjskiego równy Moskwie, która była przecież znacznie lepiej wyposażona: po obu stronach frontu wystrzeliwano około 10 tys. pocisków dziennie. W ramach kontrofensywy Ukraińcom udało się zwiększyć siłę ognia, głównie dzięki dostawom z zagranicy. Z drugiej strony wojska przeciwnika musiały ograniczyć ogień o połowę: ich produkcja zbrojeniowa z trudem nadążała za potrzebami oraz tempem z wczesnego etapu walk. Ale w listopadzie 2023 r. Ukraińcy zauważyli wzrost morale u przeciwników. - Zdaliśmy sobie sprawę, że dostarczono im pociski - wzdycha najmłodszy z dowódców, 23-letni żołnierz o pseudonimie Mały Królik. W rzeczywistości Moskwie udało się przezwyciężyć braki w produkcji i obejść zachodnie sankcje. Pomogła także Korea Północna, dostarczając Rosji bardzo potrzebne pociski i rakiety. Wszystkie sygnały wskazują, że Kreml za wszelką cenę przygotowuje się do długiej wojny. - W naszej części frontu Rosjanie otrzymują amunicję z Iranu - wskazuje Hitman. Mężczyzna uśmiecha się niewyraźnie i dodaje na pocieszenie: "podsłuchaliśmy Rosjan, którzy narzekali na słabą jakość amunicji, z której część wybuchała im prosto w twarz". Tymczasem w ostatnich tygodniach Kijów po raz kolejny zmaga się z brakiem zasobów do prowadzenia walk, tym bardziej, że zachodni partnerzy mają trudności z dostarczeniem obiecanych zapasów. Moskwa zmieniła taktykę W Ukrainie to temat tabu. Jednak 18 grudnia 2023 r. generał brygady Ołeksandr Tarnawski powiedział agencji Reuters: "Nasze wojska frontowe borykają się z niedoborem pocisków z powodu braku pomocy zagranicznej". Wcześniej Reuters podał, powołując się na generała Tarnawskiego, że siły ukraińskie są zmuszone ograniczać niektóre operacje wojskowe z powodu niewystarczającej liczby pocisków artyleryjskich. Obecnie Rosjanie są w stanie wystrzelić średnio pięć razy więcej pocisków niż Ukraińcy. Dzięki nowej przewadze ogniowej Moskwa zmieniła taktykę i powróciła do ofensywy w niektórych punktach frontu, w Awdijiwce i w Marjince w obwodzie donieckim. - Tutaj nie ma przestojów ani w dzień, ani w nocy - podkreśla Mały Królik. Ani Rosjanie, ani Ukraińcy nie mają dziś środków, by zaskoczyć przeciwnika, wynika z raportu brytyjskiego wywiadu z 30 grudnia 2023 r. Obie strony mogą co najwyżej wysłać niewielką część żołnierzy na linię wroga. Nie ma mowy o zorganizowaniu akcji zaczepnej na wielką skalę. Dziwna taktyka Rosjan. Zachowują się jak krety - Nasze drony obserwacyjne wyraźnie pokazują nowy sposób działania Rosjan: chodzą na otwartej przestrzeni w tzw. szarej strefie, jeden za drugim, czasem dwóch lub trzech na raz, ale nie więcej. Nawet gdy padają strzały, idą prosto, nie odwracając głowy, jakby byli na ulicy - opowiada 44-letni ukraiński dowódca o pseudonimie Teddy. - Może są naćpani - sugeruje Mały Królik. Po około stu metrach rosyjscy żołnierze zaczynają kopać dół, coś w rodzaju nory, wystarczająco dużej dla jednej lub dwóch osób. Wychodzą tylko w nocy, w grupach po dwóch, pięciu lub maksymalnie 20 ludzi, by spróbować przeniknąć przez ukraińską linię. Jak dotąd żadnemu się to nie udało. Wszyscy zostali zabici lub ranni w wyniku ostrzału artylerii, granatów zrzucanych przez drony lub dzięki snajperom. Ale natychmiast pojawiają się inni rosyjscy żołnierze, i tak w kółko. Ich liczba wydaje się nieograniczona. Kopią nowe kryjówki lub wślizgują się do tych już wykonanych, przekształcając je stopniowo w tunele, coraz liczniejsze, coraz dłuższe, w kierunku ukraińskich okopów. Pola stały się mrowiskami, podziurawionymi ze wszystkich stron, a do tego usłanymi ciałami "ogromnych szczurów", rosyjskich żołnierzy którzy zginęli w trakcie próby ataku. Ukrainiec o pseudonimie Teddy przekonuje, że taktyka Rosjan - działania prowadzone bez wytchnienia poprzez ciągłe próby przedarcia się rosyjskich wojsk - była sposobem na zmuszenie przeciwnika do zużycia cennej amunicji, której i bez tego jest przecież jak na lekarstwo. Po powrocie na front ukraińska dywizja nasłuchiwała przez radio rosyjskiej jednostki artylerii znajdującej się naprzeciwko. Do niedawna była ona dowodzona przez żołnierza o pseudonimie Jenisej, jak nazwa syberyjskiej rzeki, jedna z największych na świecie. Ostatnio Ukraińcy nie słyszeli jednak jego głosu. Zastanawiali się, czy został zabity, a może tylko bóg wojny rzucił rosyjską dywizję w inne miejsce frontu. Być może już wkrótce Ukraińcy znowu staną im naprzeciw. I tak od dwóch lat. --- Więcej ciekawych historii z całego świata w każdy piątek w Interii --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! --- Artykuł przetłumaczony z "Le Monde". Autor: Florence Aubenas Tekst w oryginale dostępny na stronie "Le Monde" Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ---