W poniedziałek poznaliśmy pierwsze wyniki badań próbek wody pobranych w Rzeszowie pod kątem zanieczyszczenia bakteriami legionelli. - Trwa poszukiwanie źródła zakażenia. Na ten moment bierzemy pod uwagę zanieczyszczenie bakteriami legionella sieci wody ciepłej i wody zimnej - powiedział w poniedziałek dr inż. Adam Sidor, podkarpacki państwowy wojewódzki inspektor sanitarny. Łącznie pobrano 105 próbek na terenie miasta Rzeszowa i osiem w powiatach ościennych. - W tej chwili dysponujemy pierwszymi wynikami badań dziewięciu próbek wody ciepłej i zimnej. Pobrano je 18 sierpnia. Z ośmiu próbek wody ciepłej cztery są zanieczyszczone bateriami legionelli, z czego dwie na poziomie określanym jako wysoki. W dziewiątej próbce, wody zimnej, nie potwierdzono obecności bakterii. - Na dziś wyniki nie dają nam podstaw do stwierdzenia, że źródłem zakażeń są wodociągi - dodał przedstawiciel rzeszowskiego sanepidu. Zakażenia legionellą. Są pierwsze wyniki badań. "To zwiastun" O komentarz do tej informacji poprosiliśmy prof. Joannę Zajkowską, podlaską wojewódzką konsultant do spraw epidemiologii. Na początku zauważa: - Nie wiemy, jak bardzo są zanieczyszczone te próbki. Na razie to jest taki zwiastun, który nie rozstrzyga nam jednak, skąd tak duża ekspozycja tak dużej liczby osób na legionellę. Choruje 2-5 proc. osób eksponowanych, z czego bardzo ciężko - starsi. Poza tymi blisko 150 osobami hospitalizowanymi chorych może być więcej. Wyjaśnia, że dochodzenie w sprawie legionelli idzie dwutorowo - badane są próbki wody, ale sprawdzane jest też, co łączy osoby chore i w jaki sposób mogły się zetknąć z bakterią. - Z punktu widzenia epidemiologii najważniejsze są trzy elementy - źródło zakażenia, droga transmisji i wrażliwa populacja. Drogi transmisji znamy, wrażliwą populację znamy, najważniejsze jest źródło. To kluczowe: czy jest ono jedno, czy jest ich kilka. Czy to użytkownicy pewnej części sieci wodociągowej, czy pewnych urządzeń, czy przebywający w okolicach fontann w upalne dni. Bo żeby doszło do groźnego dla człowieka stężenia legionelli, temperatura musi osiągać między 20 a 40 stopni. Fala upałów mogła temu sprzyjać i spowodować sytuację zagrażającą - komentuje epidemiolożka. Czytaj też: Legionella pneumophila upodobała sobie te miejsca. Tam istnieje ryzyko zakażenia Prof. Zajkowska dodaje, że "puzzle powoli są układane". - Potrzebujemy doktora House'a (bohatera słynnego serialu - przyp. red.), który połączy nam te kropki. To taki żart, ale faktem jest, że inspekcja sanitarna tym właśnie się zajmuje. I trochę to potrwa, bo potrzebna jest hodowla bakterii, która rośnie 10 dni. Dlatego też na pierwsze wyniki z 18 sierpnia czekaliśmy do dzisiaj - wyjaśnia ekspertka. Uwaga na urządzenia w naszych domach Epidemiolożka zauważa, że nawet niewielkie zanieczyszczenie bakterią w wodociągu może być groźne, kiedy skumuluje się w miejscach ujścia wody. - Niedostateczne konserwowanie urządzeń, które mają odbiorcy i używanie zardzewiałych sitek, zakamienionych wylewek w miejscach, gdzie nie ma stałego przepływu, tam się mogą bakterie legionelli namnażać - dodaje jeszcze prof. Zajkowska. Jak podkreśla, w tej chwili nie ma dużych powodów do niepokoju. I radzi: - To co się teraz dzieje, to sygnał dla każdego z nas. Powinniśmy dbać o sprzęt, który mamy w domu i na zewnątrz: zraszacze na działkach też powinniśmy konserwować, a zbiorniki na deszczówkę czyścić, nie trzymać wody w zardzewiałych beczkach. Należy też unikać stagnacji w wodzie - wracając z urlopu, powinniśmy spuścić trochę tej wody, zanim zaczniemy ją używać. Jeżeli używamy klimatyzacji, trzeba urządzenia serwisować. Czym jest legionelloza? Legioneloza to choroba układu oddechowego. Jest chorobą zakaźną, ale nie zaraźliwą. Wywołują ją bakterie legionella, które występują w wodzie i rozmnażają się w temperaturze 20-50 stopni Celsjusza. Legionellą nie można się zarazić od człowieka, ani pijąc wodę, w której znajduje się bakteria. Do zakażenia dochodzi podczas wdychania aerozolu, który powstał ze skażonej wody.