Do tej pory zakażenia bakterią Legionella pneumophilia odnotowano w czterech województwach: podkarpackim, lubelskim, małopolskim i wielkopolskim. Obecnie poinformowano o 157 osobach zainfekowanych oraz 18 ofiarach śmiertelnych. W mediach społecznościowych, w komentarzach pod artykułami o legionelli, pojawiają się głosy o nowej "plandemii", "covidzie 2.0". "Covida nie ma, to inny syf muszą wymyślić. I za tydzień szczepionki". CZYTAJ WIĘCEJ: Jak antyszczepionkowcy stali się antyukraińcami "Kiedy będzie festyn szczepionkowy?". "Kolejna ściema". Niemal pod każdą informacją o legionelli przeczytać można podobne wpisy. Trafiliśmy też na post, w którym poszukiwana jest rodzina osoby zmarłej na legionellozę. W komentarzach internauci piszą, że są sprawą żywo zainteresowani, bo nie wierzą, że ktoś po zakażeniu legionellą faktycznie umarł. Wiele jest też głosów o powiązaniu legionelli z wyborami. Zdaniem niektórych pojawienie się lokalnej epidemii może być pretekstem do ich odwołania. Posobkiewicz: Absolutnie mnie to nie dziwi Marek Posobkiewicz, były Główny Inspektor Sanitarny, nie jest zdziwiony, że pojawiają się takie głosy. Zauważa, że są one podobne do tych prezentowanych przez ruchy antyszczepionkowe w dobie pandemii koronawirusa. - To mogą być właściwie te same osoby, które łączy jedno - antynaukowość - komentuje Interii. - Powiedziałbym tym ludziom tak, jak doktor Strosmajer do siostry Hunkovej w "Szpitalu na peryferiach": Gdyby głupota umiała latać, wznosiłaby się pani jak gołębica. Te wszystkie ich teorie odleciały w kosmos - dodaje. CZYTAJ WIĘCEJ: Reporterka nagle zaczęła bełkotać. Rzucili się na nią antyszczepionkowcy Tomasz Karauda, lekarz Kliniki Pulmonologii w szpitalu im. Barlickiego w Łodzi, specjalista chorób wewnętrznych, dodaje: - Dopóki nie doświadczą, nie uwierzą. Obserwowaliśmy to w pandemii COVID-19, choć były też osoby, które po zakażeniu, dusząc się, nadal mówiły, że wymyślamy im choroby, których nie mają. - Z moich doświadczeń covidowych wynika, że mogłem przedstawiać komuś negującemu istnienie wirusa naukowe dowody, ale i tak odbijałem się od ściany - wspomina. Legionella a koronawirus. "Nie szukałbym powiązań" - Chciałbym też tym osobom powiedzieć, że legionella nie będzie covidem 2.0, bo jest to epidemia w dużej mierze lokalna, z pojedynczymi ogniskami w innych częściach kraju, a do tego przejściowa, zależna od temperatur zewnętrznych i podejmowanych przez miejscowe władze działań - wyjaśnia Tomasz Karauda. Dodaje wręcz, że epidemia będzie wygasać, bo nie mamy już wysokich temperatur. I przypomina, że bakteria nie przenosi się z człowieka na człowieka. - Nie szukałbym tutaj powiązań. Choć rozumiem, że to nie chodzi o faktyczne medyczne powiązania, a po prostu szukanie drugiego dna i teorii spiskowej na siłę - komentuje. O różnicach mówi też Marek Posobkiewicz. - Jeśli chodzi o legionellę oczywiście nie mamy do czynienia z takim zagrożeniem, jak w pandemii COVID-19. Wtedy walczyliśmy z nowym wirusem, o bardzo dużej zaraźliwości, który mimo stosunkowo niedużej, dwuprocentowej śmiertelności, doprowadził do wielu zgonów szczególnie w pierwszych dwóch latach u osób, które nie miały szans zabezpieczyć się poprzez szczepienie. - Legionella to bakteria, która od dawna jest w środowisku, a opisano ją już w latach 70. w Stanach Zjednoczonych, gdy po pierwszym dużym ognisku udało się ją wyizolować. Wiemy też, że zagrożeniem dla nas jest woda z domieszką bakterii, ale tylko taka w postaci aerozolu, czyli mikroskopijnych kropelek, które poprzez wdech dostają się do naszych pęcherzyków płucnych i w ten sposób dochodzi do zakażenia - tłumaczy. Antynaukowe teorie. "To jest często walka o umysły" - Antynaukowe teorie mogą komuś się wydawać śmieszne, ale one są przede wszystkim niebezpieczne - dodaje jeszcze Marek Posobkiewicz. - W pandemii koronawirusa, kiedy mieliśmy już szczepionki, pojawiały się wiece przeciwko szczepieniom. I niektórzy ludzie podejmowali później złe decyzje. Jeżeli pod czyimś wpływem tysiąc osób się nie zaszczepiło, to niemal 20 mogło przez to umrzeć, biorąc pod uwagę dwuprocentową śmiertelność. To są osoby, które ruch antyszczepionkowy ma na sumieniu - stwierdza były Główny Inspektor Sanitarny. W ocenie Tomasza Karaudy takie komentarze są groźne, bo "wprowadzają zamęt wśród osób, które nie mają wyrobionego własnego zdania czy wiedzy". - To jest często walka o umysły. I jeśli ktoś w tym przeszkadza, jest na celowniku. Antyszczepionkowcy grozili w pandemii mi i mojej rodzinie. Było na tyle źle, że otrzymałem ochronę ze strony policji - przypomina lekarz. Posobkiewicz ocenia: - Ruchy anty w przypadku legionelli nie będą miały aż tak destrukcyjnej mocy sprawczej, jak przy koronawirusie. Ale jeżeli ktoś będzie negował zagrożenie i lekceważył zasady higieny, to nie tylko ta bakteria, a także inny wirus taką osobę może dopaść. Epidemia już wygasa. "Tylko to nas chroni" Podobne zdanie ma Karauda. - Ale jak pojawi się nowa epidemia, to znów się uaktywnią. I mogą stanowić zagrożenie nie tylko dla siebie i bliskich, ale także dla osób broniących normalności i nauki. Jednak, jeśli tej obrony nie będzie, to świat pójdzie w złym kierunku - dodaje. - My tego nie wyleczymy. Zawsze będzie jakiś procent ludzi negujących jakieś zjawisko czy chorobę. I jestem przekonany, że gdyby epidemia legionelli potrwała dłużej, to wrócilibyśmy do tego samego klimatu, który mieliśmy podczas pandemii koronawirusa - ocenia lekarz. - Przepisywalibyśmy chorym grupę skutecznie działających antybiotyków a i tak byłby ruch osób mówiących o działaniach niepożądanych i o tym, że te leki zabijają. Skończylibyśmy w tym samym bagnie. Na szczęście sprawa jest przejściowa i tylko to nas chroni - podsumowuje.