Walentek o katastrofie smoleńskiej: Osoby odpowiedzialne za zaniedbania raczej nie poniosą konsekwen
"Po ponad czterech latach prokuratura poinformowała nas o tym, że nie znalazła tego, czego nigdy w tych zapisach nie było." - Tak ujawnione przez Naczelną Prokuraturę Wojskową zapisy nagrań z wieży kontrolnej w Smoleńsku i rejestratora samolotu Jak-40 komentuje publicysta zajmujący się sprawami wojska Andrzej Walentek.
Najwyraźniej prokuratura wojskowa uznała, że bardzo dawno nie miała żadnych informacji jeżeli chodzi o postęp śledztwa dotyczącego przyczyn katastrofy smoleńskiej - ocenia publicysta. Jak dodaje, być może w ten sposób prokuratura chciała ukrócić spekulacje na temat wysokości, na jaką pozwolili zejść kontrolerzy rosyjscy podczas lotów jaka-40 i tupolewa.
Kwestia zejścia do pułapu poniżej 50 metrów pojawiła się w zeznaniach jednego ze świadków katastrofy technika pokładowego Jaka-40 podchor. Remigiusza Musia. Jednak stenogramy z wieży w Smoleńsku takiego zapisu nie potwierdzają. - Te stenogramy potwierdziły, że świadkowie, a dokładnie członkowie załogi Jaka-40, niezbyt dokładnie, mówiąc delikatnie, pamiętali o czym rozmawiali z wieżą kontrolną i o czym rozmawiała z wieżą załoga tupolewa - mówi Andrzej Walentek.
Publicysta dodaje, że nie widać końca śledztwa dotyczącego przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem należy wątpić, by osoby odpowiedzialne za skandaliczne zaniedbania kiedykolwiek poniosły konsekwencje.