Reklama

Pilot Jaka-40 broni gen. Błasika: Nie bywał apodyktyczny

Pilot Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował w Smoleńsku, w krytycznych słowach odniósł się do najnowszych zapisów z kokpitu prezydenckiego tupolewa. - Odczytano więcej informacji, ale pewnych rzeczy zabrakło - zaznaczył por. Artur Wosztyl na antenie TVN24. Stanął też w obronie generała Błasika. - Gdyby był w kokpicie, nie byłoby problemu z odczytaniem jego głosu - tłumaczył.

Szczegóły najnowszej opinii biegłych w sprawie przyczyn katastrofy tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku opublikowało wczoraj radio RMF FM. Wynika z niej, że załoga tupolewa miała działać pod bezpośrednią presją. Według ustaleń, w kabinie pilotów do samego końca przebywała osoba opisana jako DSP, czyli Dowódca Sił Powietrznych. Miał on m.in. wydawać załodze polecenia, uciszać inne osoby przebywające w kokpicie, a po pierwszym "TERRAIN AHEAD" oczekiwać od załogi "Po-my-słów". Na wysokości 300 metrów zachęcał też pilota słowami: "Zmieścisz się śmiało". W ciągu 20 minut przed katastrofą magnetofon zarejestrował aż 7 prób uspokajania i uciszania.

Reklama

To jak do tej pory najbardziej szczegółowa ekspertyza. Śledczym udało się odczytać o 1/3 więcej słów niż w dotychczas publikowanych odczytach. Pilot Jaka-40 twierdzi, że w opinii zawarte zostały nowe informacje, ale można dopatrzyć się też braków, jak choćby korespondencji między pilotami tupolewa a kontrolerami ze Smoleńska. Wosztyl dowodzi też, że wracają hipotezy, które sugerowano już wcześniej. Bardzo krytycznie odniósł się między innymi do zarzutów formułowanych pod adresem generała Błasika.

"Latałem z generałem Błasikiem"

"Trzeba się wykazać niebywale złą wolą, żeby powtarzać te same rzeczy. Stenogramy rozmów z kokpitu ewidentnie wskazują, że to nie są tylko rozmowy załogi i osoby, która jest z tą załogą w bezpośredniej bliskości - argumentował na antenie TVN24. Zaznaczył też, że część ujawnionych wczoraj zapisów dotyczy rozmów, które nie odbyły się w kokpicie. 

Wosztyl zwrócił też uwagę, że gdyby gen. Błasik był w kokpicie, nie byłoby problemu z odczytaniem jego głos. "Latałem z nim. Nigdy nie zdarzyło się, aby był apodyktyczny w kokpicie" - dodał.

Sceptyczny w stosunku do nowych ustaleń, a zwłaszcza hipotezy o bezpośredniej presji wywieranej na załogę jest także Maciej Lasek. 

NPW: Są nieścisłości w materiale

"Moim zdaniem z tego nie wynika, żeby ktoś obcy w kabinie, osoba trzecia w kabinie, wydała załodze wyraźne polecenie "schodź, ląduj". Raczej cały czas mówimy o presji pośredniej, czyli o braku decyzyjności, że musimy tam być itd." - argumentował przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Na nieścisłości w ujawnionym materiale wskazywała też Naczelna Prokuratura Wojskowa. "Materiał ten zawiera przedstawienie dwóch wypowiedzi bezpośrednio po sobie, nadając im określony kontekst w sytuacji, gdy w stenogramie biegłych pomiędzy tymi wypowiedziami znajduje się dodatkowo kilka innych wypowiedzi" - wyjaśniał mjr Marcin Maksjan z NPW.
Prokuratura zapowiedziała, że będzie wniosek o śledztwo w sprawie wycieku.













INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy