Kaczyński: Polaków okłamywano. Władza pokazała swoją odrażającą twarz
- Pięć lat temu doszło do największej tragedii w powojennej Polsce, zginęło 96 obywateli - mówił dziś przed Pałacem Prezydenckim podczas obchodów piątej rocznicy katastrofy Smoleńskiej prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Najprostszy wymiar tej tragedii, to ból rodzin, smutek i tęsknota oraz potrzeba pamięci. Spotykamy się tutaj, żeby oddać hołd i umocnić tę pamięć - mówił prezes PiS.
Kaczyński zaznaczył, że w obliczu tragedii państwo polskie zawiodło. - Pięć lat temu padły słowa, że państwo polskie zdało egzamin. Trudno o większą nieprawdę. Państwo polskie zaatakowało wówczas wspólnotę zintegrowaną wokół tragedii - wyjaśniał.
Prezes PiS argumentował też, że po stronie polskich władz zabrało działań, które są w sytuacji takiej tragedii, międzynarodowym standardem. - Nie zabezpieczono terenu katastrofy, odrzucono propozycje zmierzające do umiędzynarodowienia śledztwa, przyjęto skrajnie niekorzystne dla Polski rozwiązania prawne, które uniemożliwiły nam odwołanie się od decyzji innych, bo w istocie dochodzenie przekazano Rosjanom - wyliczał.
- Co więcej, nie zadbano nawet o godne potraktowanie ciał poległych i te ciała były niejeden raz traktowane w sposób haniebny. Nie przeprowadzono sekcji zwłok. Kompromitujące fakty można byłoby mnożyć - dodał.
Zdaniem prezesa PiS, po katastrofie doszło do prawdziwej eksplozji nienawiści. - Nieustannie nas Polaków okłamywano. Nie odbył się jeszcze pogrzeb prezydenta i jego małżonki, a już rozpoczął się przemysł pogardy. Zaatakowano krzyż, doszło do profanacji, zaatakowano tych, którzy chcieli oddać hołd prezydentowi - zaznaczył.
- Po katastrofie podeptano wszystkie elementarne zasady europejskiej kultury. Doszło do prawdziwej eksplozji nienawiści, a działo się to wszystko za przyzwoleniem władz - argumentował. - Nienawiść rozwijała się i doprowadziła do usiłowania morderstwa w pierwszą rocznicę katastrofy, gdy absurd tej furii nienawiści osiągnął szczyt. Okazało się, że zorganizowanie uroczystości rocznicowych to nic innego tylko zamach stanu - mówił. - Tak twierdzili oszalali publicyści i inni funkcjonariusze - dodał.
Prezes PiS podkreślił, że władza nie zdała egzaminu i pokazała swoją odrażającą twarz. Dlatego jesteśmy tutaj nie tylko, żeby oddać hołd, ale żeby wspomnieć testament prezydenta - podkreślał.
Jarosław Kaczyński zaznaczył też, że trzeba dziś odnowić polskie państwo, ale najpierw trzeba odnowić polską wspólnotę skupioną wokół tradycji. - Bez prawdy nie ma demokracji i nie ma obywateli, są tylko manipulowani poddani - zaznaczył.
- Bez prawdy o Smoleńsku nigdy.... - kontynuował Kaczyński, ale przerwali mu zebrani, skandując: "Chcemy prawdy!". - Prawda jest potrzebna, byśmy mogli wspólnie zbudować silne państwo, które będzie strzegło naszego bezpieczeństwa, które będzie budowało i strzegło porządek społeczny, ale oparty na solidarności i sprawiedliwości - podsumował.
Na koniec prezes PiS zaznaczył, że prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników trzeba godnie uczcić , bo, "mieli odwagę prowadzić taką politykę i może dlatego dzisiaj już ich nie ma".
Dodał też, że prawda o katastrofie smoleńskiej musi się znaleźć w państwowych dokumentach, pracach historyków i publikacjach oraz w mediach jak i w podręcznikach szkolnych i akademickich.
10 kwietnia 2010 roku samolot Tu-154M, który leciał na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, rozbił się pod Smoleńskiem. Zginęło wówczas 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką, a także ostatni prezydent RP na uchodźstwie, generałowie, parlamentarzyści, urzędnicy państwowi, duchowni, przedstawiciele rodzin katyńskich, załoga i funkcjonariusze BOR.