Według gazety, szef BOR generał Marian Janicki, zamiast wytłumaczyć się z sekwencji działań, które podjął - w celu zabezpieczenia ubiegłorocznej wizyty prezydenta w Katyniu, "brnie w kolejne mistyfikacje". Najpierw - jak pisze "Nasz Dziennik" - przez wiele miesięcy zarzekał się, że funkcjonariusze BOR byli na płycie lotniska Smoleńsk Siewiernyj w kwietniu ubiegłego roku. Później przyznał jednak, że ich nie było. W piątek mówił, że na lotnisku miał czekać opancerzony mercedes klasy "S" z ekipą, która przyjechała wcześniej na rekonesans. "Nasz Dziennik" zwraca jednak uwagę, że ta ekipa, jak wynika z zeznań i oświadczenia prokuratury, czekała w Katyniu, a nie w Smoleńsku.