Duda dla Politico: Jestem zdecydowanie po stronie PiS
W politycznym i konstytucyjnym sporze, jaki trwa w Polsce, Andrzej Duda stoi po stronie Prawa i Sprawiedliwości. Jak powiedział w środę w wywiadzie dla europejskiej wersji Politico i portalu 300polityka, Polska jest "stabilna politycznie", a winę za sejmowy impas ponosi opozycja, która "uniemożliwia parlamentowi pracę".
Prezydent w wywiadzie dla Politico stwierdził też, że były prezes TK Andrzej Rzepliński złamał prawo, a Komisja Europejska przekroczyła swoje uprawnienia.
Autor artykułu Jan Cienski wskazuje anglojęzycznym czytelnikom, że 44-letni prezydent był kluczowym graczem w kryzysowych sytuacjach ostatniego roku rządów PiS. W opinii autora, Duda po raz kolejny udowodnił swoją lojalność wobec macierzystej partii, gdy na prezesa Trybunału Konstytucyjnego wskazał Julię Przyłębską, wybraną do TK głosami PiS. "Jego decyzja po całorocznej walce zabetonowała kontrolę PiS nad sądami" - czytamy w Politico.
Więcej o sporze:
Podczas obrad Sejmu w piątek 16 grudnia (według sejmowego kalendarza ostatnich przed przerwą świąteczną) i głosowania nad poprawkami do budżetu marszałek Kuchciński wykluczył z obrad posła PO, Michała Szczerbę. Poseł wyszedł na mównicę z kartką "Wolne media w Sejmie". Decyzja marszałka spotkała się z protestem opozycji. Politycy PO, Nowoczesnej i PSL zablokowali mównicę sejmową. Kuchciński ok. godz. 15:00 zarządził przerwę. Ostatecznie trwała ona do 21:30.
Gdy posłowie protestowali przy mównicy sejmowej, poinformowano, że obrady przeniesiono do Sali Kolumnowej. Tak głosami deputowanych z PiS uchwalono budżet i przegłosowano ustawę dezubekizacyjną. Według marszałka Sejmu głosowało (za podniesieniem ręki) 234 posłów. Opozycja zarzuca PiS, że podczas głosowań nie było kworum.
Tymczasem przed gmachem Sejmu zbierali się protestujący, głównie z KOD, partii Razem i Obywatele RP. Protesty trwały niemal całą noc. Około godz. 3:00 Posłowie PiS, w tym Jarosław Kaczyński i premier Beata Szydło opuścili budynek w asyście policji. Manifestujący blokowali samochody wyjeżdżających. interweniowały służby. Opozycja zarzuciła policji użycie gazu łzawiącego. Służby mówią, że nic takiego nie miało miejsca.
Manifestacje w obronie wolnych mediów szybko przerodziły się w antyrządowe protesty. Podczas zgromadzeń wykrzykiwano hasła, w których protestujący wytykali błędy władzy w różnych aspektach - spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, reformę edukacji, ustawę o zgromadzeniach publicznych, itd.
W kolejnych dniach manifestacje opozycji i przeciwników rządu miały miejsce nie tylko w Warszawie, ale w innych miastach Polski. Na ulice wyszli także zwolennicy rządu. Do gmachu Sejmu wciąż nie byli wpuszczani dziennikarze.
Opozycja zarzuca rządzącym działania niedemokratyczne i ograniczanie wolności mediów. Rządzący mówią, że to opozycja "podpala Polskę", a piątkowe wydarzenia w Sejmie to "druga próba nocnej zmiany" (słowa ministra Błaszczaka).
Przedstawiciele wybranych redakcji spotkali się z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim (a nie 0 jak można by się spodziewać - marszałkiem Kuchcińskim), by rozmawiać o pracy przedstawicieli mediów w Sejmie. "Nie ma jeszcze żadnego zarządzenia w sprawie pracy mediów. Dopóki nie uzyskamy porozumienia z państwem nie będzie takiego zarządzenia" - deklarował po spotkaniu Karczewski. Marszałek obiecał do 6 stycznia przedstawić redakcjom propozycje, które mają być wspólnie przedyskutowane.
Wczoraj z związku z kryzysem miała miejsce bezprecedensowa konferencja - oświadczenia wygłosili premier rządu, lider partii rządzącej, marszałkowie Sejmu i Senatu i szef klubu PiS.
"Nasze propozycje dotyczące umocnienia pozycji klubów opozycyjnych w parlamencie są nadal aktualne, o ile sytuacja ulegnie uspokojeniu" - zadeklarował wówczas prezes PiS Jarosław Kaczyński. Więcej tutaj.