Pandemia koronawirusa w wielu krajach była lub jest wyzwaniem podczas organizacji wyborów, szczególnie na poziomie ogólnokrajowym. Władze Tanzanii podczas wyborów zaplanowanych na 28 października nie będą miały tego problemu. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ jak twierdzi urzędujący prezydent John Magufuli, pandemia w tym kraju została "przezwyciężona". Według danych John Hopkins University w Tanzanii od początku pandemii wykryto 509 zakażeń, z czego 21 osób zmarło. Dla porównania w sąsiedniej Kenii, liczącej około siedem milionów osób mniej niż Tanzania, wykryto ponad 41 tys. przypadków, z czego 777 osób zmarło. Taką różnicę łatwo wyjaśnić stanowiskiem władz, które zaprzestały oficjalnego testowania obywateli i publikowania wyników testów już 29 kwietnia, a więc niespełna dwa miesiące po tym, jak epidemia koronawirusa rozszerzyła się na cały świat. Od końca kwietnia w Tanzanii nie ma jakichkolwiek ograniczeń przemieszczania się, gromadzenia się, funkcjonowania instytucji państwa czy sektora usługowego. Według amerykańskiego Centres for Disease Control aktywność przedwyborcza i sam proces głosowania przyspieszą przenoszenie się koronawirusa, jednak są przesłanki, żeby sądzić, że w Dar es Salaam i innych dużych miastach Tanzanii większość populacji przeszła chorobę wywołaną koronawirusem. Bardzo niska średnia wieku (22 lata) i niewielki odsetek osób powyżej 60 roku życia, a także występowanie innych licznych chorób zakaźnych wzmacniających układ odpornościowy to jedne z powodów, dla których w Tanzanii wpływ pandemii na zdrowie publiczne jest stosunkowo niewielki w porównaniu z Europą. Zdaniem amerykańskich ekspertów jest też prawdopodobne, że populacja Tanzanii nabierze odporności stadnej wcześniej niż w innych częściach świata. Według szacunków może się to stać już w pierwszej połowie przyszłego roku.