Chodzi o piątkowe zdarzenie z udziałem pociągu PKP Intercity relacji Kołobrzeg - Kraków na stacji Warszawa Centralna. Na stacji po godz. 11 na wniosek podróżnego został zatrzymany pociąg, ponieważ zaobserwował on złe samopoczucie u współpasażera. W pociągu było około 300 osób. We wspólnym komunikacie Wojewody Mazowieckiego oraz Mazowieckiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego podano, że służby zidentyfikowały pasażerów mających ewentualny kontakt z podróżnymi, co do których zachodzi podejrzenie zakażenia wirusem COVID-19 i którzy opuścili skład pociągu. Sanepid w Warszawie zastosuje też procedurę nadzoru epidemiologicznego wobec osób podróżujących w wagonach 1-3, od których spisano dane, o czym mówili sami pasażerowie. "Siedziałam w siódmym wagonie i nic się tam nie działo" - relacjonowała pani Ania po przyjeździe do Krakowa. "Pociąg został zamknięty, choć można było przemieszczać się między wagonami. Ale ludzie raczej siedzieli na miejscach. Paniki nie było. Ja sama mówiąc szczerze nie martwię się" - podkreśliła. Dwie inne kobiety podróżujące z Wybrzeża do Krakowa na urodziny 95-letniej mamy były bardziej zaniepokojone. "Dopytywałyśmy, czy możemy się gdzieś upewnić, czy podróżujący tym pociągiem Azjaci byli zarażeni koronawirusem. Denerwujemy się, bo jedziemy na imprezę rodzinną, na której będzie kilkadziesiąt osób" - mówiła jedna z nich. "Moim zdaniem już wcześniej obsługa pociągu powinna monitorować tę sytuację i spisać dane pasażerów, a nie przywozić ich aż do Warszawy. Tymczasem osoby te wyszły. Przegapili. Obsługa pociągu powinna być lepiej przygotowana" - podkreśliła. Podróżni pojechali do stacji docelowej innym pociągiem. Zostali przesadzeni na stacji Warszawa Zachodnia, a pociąg miał ostatecznie 140 minut opóźnienia. Pierwszy pociąg zjechał na stację postojową PKP Intercity, gdzie zostanie poddany dezynfekcji.