Dziesięć osób zmarło, a ponad sto zostało rannych, w wyniku bójek między etnicznymi Kazachami a Dunganami w obwodzie żambylskim na granicy kazachsko-kirgiskiej w nocy z 7 na 8 lutego bieżącego roku - mówi dla PAP Patrycja Pendrakowska z Instytutu Boyma. W zamieszkach uczestniczyło ponad kilkadziesiąt osób, zniszczono około 30 domów i 15 budynków usługowych. Do ataków we wsi Masanczi użyto kamieni, metalowych prętów, a także broni palnej. Według oficjalnych danych służby państwowe aresztowały ponad czterdzieści osób, a prezydent Kazachstanu Kassym-Żomart Tokajew zarządził wzmożone kontrole w obliczu wzrostu mowy nienawiści, rozsiewania plotek i prowadzenia dezinformacji. W ciągu ostatnich kilku lat sporadycznie dochodziło do bójek między członkami poszczególnych grup etnicznych. "Podłoże do wybuchu zamieszek mogła stanowić sytuacja socjoekonomiczna - Dunganom niewątpliwie lepiej się powodzi pod względem ekonomicznym od Kazachów" - podkreśla Pendrakowska. Jak dotąd nie podano oficjalnych przyczyn wybuchu ostatnich zamieszek, natomiast pojawiły się niepotwierdzone i rozsiewające niepokój doniesienia, że może mieć to związek z koronawirusem. A ściślej, z tym, że pojawiła się plotka o rozsiewaniu wirusa przez Dunganów. W ciągu ostatnich dni wobec zapewnień o bezpieczeństwie przez prezydenta Kassyma-Żomarta Tojakewa, Dungani wracają do Kazachstanu. Ludność Dungan stanowi obecnie jedynie promil całości populacji Kazachstanu. Dunganie porozumiewają się między innymi w języku mandaryńskim i są w przeważającej większości wyznania muzułmańskiego. Członkowie tej mniejszości etnicznej zamieszkują również Kirgistan, Rosję, Tadżykistan i Mongolię. Ludność ta jest endogamiczna, więc do zawierania związków małżeńskich dochodzi głównie w obrębie jednej grupy.