W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Mimo że - zgodnie z zapowiedziami organizatorów - miał być zmotoryzowany - wielu uczestników brało w nim udział pieszo. Podczas Marszu doszło do zamieszek. M.in. przy stacji Warszawa Stadion policja otoczyła demonstrantów. Z torów w kierunku funkcjonariuszy rzucano kamieniami i racami. Część uczestników manifestacji weszła wtedy na stację Warszawa Stadion, skąd policja ich usunęła. W odniesieniu do tych zajść stołeczna policja przekazała, że funkcjonariusze musieli tak zareagować. "W pobliżu Stadionu Narodowego, w którym działa szpital tymczasowy dla chorych na COVID19, policjanci musieli działać zdecydowanie, aby udrażniać blokowane przez chuliganów drogi przejazdu dla karetek pogotowia i aut zaopatrzenia wiozących respiratory" - poinformowała KSP. "Był jeden incydent" W czwartek w Programie Pierwszym Polskiego Radia dr Zaczyński był pytany, czy środowe wydarzenia wokół PGE Narodowego i Marsz Niepodległości w Warszawie "w jakikolwiek sposób wpłynęły na funkcjonowanie oraz na dostawy sprzętu i niezbędnego wyposażenia do szpitala tymczasowego na stadionie". "Oprócz agresji i oprócz pewnego strachu pracowników, bo to wszystko działo się wokół, to był tylko jeden incydent, kiedy nie mogliśmy wyjechać przez pewien czas zespołem transportowym ze szpitala tymczasowego na Wołoską, ale w rezultacie - dzięki pomocy policji i służb, zarówno straży pożarnej, jak też i różnych innych służb, które uczestniczyły w zakresie bezpiecznego przejazdu przez czoło demonstracji, udało nam się to zrobić, i bezpiecznie dojechaliśmy" - odpowiedział kierownik tymczasowej placówki. "Główne założenie tego szpitala" Po zwróceniu uwagi na głosy krytyczne, co do funkcjonowania tej filii szpitala MSWiA, "że są tam przyjmowani lekko chorzy pacjenci", Zaczyński został zapytany, czy szpital ten jest rzeczywiście potrzebny. Szef placówki podkreślił, że jako "wentyl bezpieczeństwa", szpital na stadionie "kompensuje pacjentów zarówno z SOR-ów z Mazowsza, jak i z innych szpitali", a "pacjentów przybywa". "Szpitalne łóżka OIOM-owe, które są w szpitalu tymczasowym, są dla pacjentów, których stan się pogorszy i nie będą mogli znaleźć miejsca w szpitalu standardowym. To jest główne założenie tego szpitala. Te łóżka są gotowe i my tych łóżek używamy" - poinformował. Lekarz zaznaczył, że szpitale tymczasowe są instytucjami doraźnymi i mają "wspomagać, a nie zastępować szpitale standardowe, bo w szpitalach standardowych są bloki operacyjne, pracownie diagnostyczne i wszelkiego rodzaju całkowicie inna infrastruktura, która pozwala funkcjonować w sposób najbardziej bezpieczny do pacjentów". "My staraliśmy się wykonać wszystkie możliwe czynności i wszystkie postawić pracownie, które są niezbędne dla leczenia pacjentów z koronawirusem" - zaznaczył. Dr Zaczyński zaprzeczył, by szpitale stacjonarne "traciły najlepszy personel na rzecz szpitali tymczasowych", co podnoszą krytyczne opinie. "To nie jest prawda, ponieważ w szpitalu tymczasowym, każdy pracownik podlega weryfikacji. Sprawdzamy, gdzie pracuje do tej pory. To są osoby, które biorą pojedyncze dyżury dodatkowo z czasu wolnego" - zapewnił. Jak oświadczył, "nieprawdą jest, że my obniżamy jakość świadczenia usług w szpitalach standardowych". Jaka sytuacja w szpitalu przy Wołoskiej? Odnosząc się do pytania, czy sytuacja głównego szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej jest stabilna, czy też już brakuje łóżek, Zaczyński przyznał, że "sytuacja łóżkowa jest bardzo dynamiczna". "Nadal są pojedyncze łóżka (wolne), ale wiemy, że sytuacja wszystkich szpitali jest na tyle poważna, że zgłaszają się szpitale z różnych części Mazowsza i Warszawy, i pacjenci przyjeżdżają do szpitala tymczasowego na stabilizację stanu" - poinformował. Lekarz był też pytany o komentowany publicznie pogląd piosenkarki Edyty Górniak, która oceniła, że w szpitalach nie leżą chorzy na COVID-19, ale statyści. Dr Zaczyński odparł, że zarówno w szpitalu MSWiA przy ul. Wołoskiej "leżą pacjenci, i to ciężko chorzy pacjenci", jak i na Stadionie Narodowym "też leżą pacjenci, którzy wymagają (podawania) tlenu, leków dożylnych, opieki pielęgniarskiej i lekarskiej". Odnosząc się do pytania o inicjatywę prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzeja Matyji, który wystąpił do Ministerstwa Zdrowia, aby z urzędu ścigać za takie wypowiedzi powiedział: "Nie jestem administracją, ani przedstawicielem organu reprezentującego lekarzy. Pan prof. Matyja jest doskonałą osobowością, i myślę, że podniósł głos w dyskusji, jako przedstawiciel całego świata lekarskiego".